Nasi przodkowie rysowali w transie
W artystyczne umiejętności naszych przodków początkowo nikt nie wierzył. Gdy w 1879 roku w jaskini w hiszpańskiej Altamirze przypadkowo natrafiono na liczne malowidła naskalne, ukazujące dziesiątki bizonów, odkrywcy zarzucono wręcz oszustwo.
Po kilku dziesięcioleciach i coraz to nowych znaleziskach w kolejnych europejskich jaskiniach, poddali się nawet najwięksi sceptycy - nasi przodkowie już co najmniej kilkanaście tysięcy lat temu wykonywali dzieła sztuki. Ale czy była to sztuka również w ich własnym mniemaniu?
Pierwsze wnioski europejskich badaczy sprzed 100 lat należy uznać za spontaniczne i pozbawione teoretycznych podstaw. Przyjęto proste interpretacje będące w zasadzie romantycznymi wyobrażeniami o naszych przodkach i zignorowano ustalenia archeologów - ryty i malunki miały być po prostu wykonywane dla przyjemności w wolnym czasie. Pośród innych teorii znalazły się również totemizm: modły do zwierząt ukazanych na skałach, czy magia łowiecka: przedstawienie momentu ugodzenia zwierzyny miało służyć za dobrą wróżbę przed polowaniem.
W latach 50. i 60. XX wieku André Leroi-Gourhan, francuski archeolog, autor wielu publikacji na temat pradziejowych wierzeń, i Annette Laming-Emperaire, archeolog specjalizująca się w sztuce naskalnej, odrzucili te założenia i zaproponowali wyjaśnienia strukturalistyczne - jaskinię z malowidłami potraktowali jako jedną spójną całość. Leroi-Gourhan uznał, że wszystkie znane z paleolitycznych jaskiń przedstawienia zwierząt symbolizują binarny świat damsko-męski.
Główną zasługą zastosowania myśli strukturalistycznej było jednak co innego - uporządkowanie i powiązanie ze sobą poszczególnych motywów. Niestety, w pierwszych dekadach drugiej połowy XX wieku badacze sztuki naskalnej nie byli traktowani zbyt serio przez archeologów, co nie przysłużyło się tej dziedzinie. Fachowcy zaczęli się wykruszać, a na ich miejsce pojawiali się entuzjaści i amatorzy pozbawieni wiedzy archeologicznej.
Przez ostatnie półwiecze dokonywano spektakularnych odkryć, które cofnęły datowanie galerii skalnych o tysiąclecia. Przykładowo 18 grudnia 1994 roku grupa speleologów kierowana przez Jeana-Marie Chauveta, francuskiego speleologa, spenetrowała nieznaną jaskinię w Ardeche w południowo-wschodniej Francji. Odkryli olbrzymią podziemną galerię składającą się z malunków przedstawiających niezliczone zwierzęta: lwy, jelenie, bizony, nosorożce. A co najważniejsze udało się ustalić ich wiek na ok. 30 tys. lat - czyli są dwukrotnie starsze od słynnych malowideł z Lascaux czy Altamiry. Mimo tych licznych znalezisk przełom w ich interpretacji nastąpił dopiero niedawno, a analiza wizerunków naskalnych stała się jedną z bardziej twórczych dziedzin archeologii.
Teoria transu
Naukowcy większą uwagę zwrócili na znaki geometryczne, od dawna już intrygujące, mniej jednak niż wizerunki zwierząt i ludzi. Ostatnie analizy wykazały, że liczba form geometrycznych jest nie mniejsza od liczby przedstawień figuralnych. Co ciekawe, najczęściej towarzyszą tym ostatnim, a bywają nawet na nie nałożone, a co jeszcze bardziej interesujące - niektóre z nich znajduje się na skałach na całym świecie. Dr hab. Andrzej Rozwadowski, badacz sztuki naskalnej z Instytutu Wschodniego Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza, pewne symbole odkrył pośród syberyjskich przedstawień naskalnych. Inni badacze odnotowali podobne motywy w Australii czy Ameryce.
Homogeniczność niektórych wzorów znajdowanych na skałach dała asumpt do stworzenia nowej teorii wyjaśniającej ten fenomen. Jednolitość figur geometrycznych rozsianych na całym globie w czasie i przestrzeni wytłumaczyć można, odwołując się do zjawiska tzw. obrazów entoptycznych. Ten zagadkowy termin określa obrazy powstałe w mózgu człowieka na skutek doświadczeń ekstatyczno-wizyjnych. Osobami, które oddawały się tego typu praktykom, byli w pradziejach szamani.
Badacze już dawno sugerowali, że to oni stworzyli liczne przedstawienia naskalne. Wśród promotorów teorii szamanizmu jako pierwotnej religii ludzkości był słynny rumuński religioznawca Mircea Eliade. Ostatnie dwie dekady okazały się kluczowe dla tej koncepcji. David Lewis-Williams, szef Instytutu Badań Sztuki Naskalnej w Johannesburgu, wspólnie z Thomasem Dowsonem, niezależnym naukowcem specjalizującym się w paleolitycznej sztuce w jaskiniach europejskich, stworzyli neuropsychologiczny model interpretacyjny, który koncentruje się wokół doświadczenia transowego i związanych z nim uniwersalnych doświadczeń człowieka. Dotyczy to także sztuki, bo jak wspomniani badacze dowodzą, niektóre jej aspekty mogą być bezpośrednio inspirowane transem.
Znaki - spirale, meandry, okręgi, kratki, zygzaki - obserwowane w czasie transu są i były identyczne dla wszystkich ludzi. Ich znaczenie bywało odmienne w różnych częściach świata. Badaczom udało się odkryć mechanizm powstawania wizerunków, a nie ich znaczenie. W trans wprawiano się na rozmaite sposoby - w przypadku ludzi paleolitycznych wystarczająca mogła być aura ciemnej i wilgotnej jaskini. Być może stosowano środki halucynogenne. W tym kontekście ciekawie prezentują się badania barwników stosowanych do malowania zwierząt w Pech-Merle, jednej z paleolitycznych jaskiń we Francji. Okazało się, że zawierały toksyczny tlenek manganu, który ma właściwości halucynogenne. Tworząc naskalne wizerunki, barwnik brano do ust i wydmuchiwano.
Sztuka szamana
Lewis-Williams wyróżnił trzy etapy transu - wszystkie możliwe do prześledzenia pośród wizerunków sztuki naskalnej. W pierwszym, wstępnym stadium człowiek widzi proste figury geometryczne - punkty, zygzaki, spirale. Kolejny etap cechują halucynacje, kiedy to próbuje się te znaki zracjonalizować. Figury geometryczne przekształcają się w konkretne przedmioty. Kluczowy jest etap trzeci. Wstępem do niego są wizje znane z opisów osób, które przeżyły śmierć kliniczną, czyli wiry i tunele zakończone źródłem silnego światła. W nieco głębszym stadium pojawiają się postaci zwierząt i postaci fantastyczne, czasem następuje wrażenie wcielenia, często w ptaki. Co ciekawe, nadal widoczne są, niejednokrotnie na istotach, formy geometryczne - meandry lub romby. To motyw często pojawiający się w europejskiej sztuce naskalnej sprzed kilkunastu tysięcy lat.
"Rozważania dotyczące poszczególnych etapów transu nie są humanistycznymi spekulacjami, lecz opierają się na dobrze opisanych badaniach naukowych Ronalda K. Siegela, którego można uznać za jednego z najwybitniejszych światowych specjalistów w dziedzinie psychologii halucynacji" - uważa Jakub Bohuszewicz, doktorant w Instytucie Religioznawstwa Uniwersytetu Jagiellońskiego. Jego zdaniem antropolodzy nie zanotowali dotąd ani jednego przypadku społeczności zbieracko-łowieckiej, której religia nie wiązałaby się z jakąś formą szamanizmu. Natomiast związek szamanizmu łowców-zbieraczy ze stanami transowymi jest, według badacza, nierozłączny. "Zdaniem specjalistów ponadkulturowa powszechność występowania zjawiska szamanizmu i związanych z nim wizji jest wymuszona przez ludzką neuropsychologię" - dodaje Bohuszewicz.
W Polsce teorię Lewisa-Williamsa przybliża dr hab. Andrzej Rozwadowski - autor jedynej polskojęzycznej syntezy na temat współczesnych trendów w badaniach nad sztuką naskalną - "Obrazy z przeszłości". Próbuje on testować ją w badaniach nad sztuką naskalną syberyjskich szamanów. "To jedna z możliwości wglądu w kwestię znaczenia i funkcji pradziejowej sztuki naskalnej. Jej pełne zrozumienie jest jednak nadal dużym wyzwaniem. Pojedyncza teoria odkrywa tylko część prawdy o tym światowym zjawisku. Dlatego trudno mówić o ostatecznym odczytaniu pradziejowych wizerunków naskalnych" - uważa Rozwadowski.
Teoria szamanistycznych transów, zwłaszcza w przypadku europejskiej sztuki naskalnej, nadal budzi kontrowersje. Zapewne dlatego, że konserwatywni archeolodzy mają uprzedzenia do określenia "odmienny stan świadomości", kojarzonego raczej z ruchem New Age niż poważną nauką. Jednak od wielu lat stagnacji na polu teorii w badaniach nad sztuką naskalną, pomysł ten wnosi do środowiska naukowego coś najważniejszego - dyskusję.
Szymon Zdziebłowski, archeolog, dziennikarz naukowy
Tytuł pochodzi od redakcji INTERIA.PL