Ogromna kurtyna wokół Antarktydy? Duże konsekwencje polityczne
Naukowcy planują wybudować u wybrzeży Antarktydy gigantyczną kurtynę, aby chronić lodowce przed topnieniem. To będzie największy projekt geoinżynieryjny na świecie, który może przynieść katastrofalne skutki polityczne.
Postępujące szybko zmiany klimatu skutkują konsekwencjami, które w tym momencie odczuwa praktycznie cały świat. Śmiertelne fale upałów, silniejsze huragany, nawalne deszcze i częstsze powodzie, czy katastrofalne susze. Naukowcy starają się nie tylko badać zmieniający się klimat, ale także proponować nowe rozwiązania inżynieryjne, które mogłyby spowolnić negatywny wpływ człowieka na środowisko.
Część propozycji jest wdrażanych w życie. To zmiana konwencjonalnych źródeł energii na odnawialny wiatr, słońce i wodę lub rozwiązania oparte na energii jądrowej (klasyczne elektrownie jądrowe, jak i badania nad fuzją). To również ograniczenie emisji, zakładanie filtrów na kominy, wymiana instalacji na nowsze i wiele innych działań. Wśród propozycji są także działania geoinżynieryjne, czyli takie, które niekiedy dość mocno mogą ingerować w środowisko. Jednym z nich jest utworzenie zasłony czy kurtyny przy Antarktydzie. Pomysł opisany w czasopiśmie Nature wyszedł od międzynarodowej grupy naukowców, która ostrzega, że lód w rejonach polarnych zanika w rekordowym tempie.
Jak kurtyna na Antarktydzie ma zatrzymać skutki globalnego ocieplenia?
Proponowane rozwiązanie wydaję się być niezwykle proste. Chodzi o budowę 80-kilometrowej kurtyny, która byłaby zacumowana do dna Morza Amundsena. Nie chodzi tu o zatrzymanie wody pochodzącej z roztapiających się lodowców, a o ograniczenie napływu cieplejszej wody, która roztapia antarktyczne lodowce Thwaites i Pine Island. Eksperci ostrzegają, że ich stopienie może spowodować wzrost poziomu mórz aż o trzy metry.
— Na lodowce wpływa cieplejsze powietrze, które topi ich powierzchnie, ale są one również erodowane u podstaw przez ciepłą wodę morską — powiedział Shaun Fitzgerald, dyrektor Centrum Naprawy Klimatu na Uniwersytecie Cambridge, jeden z partnerów programu.
Jeśli projekt o nazwie Seabed Curtain zostałby wdrożony, byłby największym projektem geoinżynieryjnym, jaki kiedykolwiek podjęto. Warto zaznaczyć, że naukowcom nie chodzi o jednej, idealnie szczelnej membranie. Właściwie nawet nie trzeba byłoby stosować żadnej membrany. Jednym z pomysłów jest ułożenie na dnie rury z otworami, z których wypuszczane byłoby powietrze, tworząc kurtynę powietrzną. — Nie wiemy, czy to zadziała, ponieważ jesteśmy dopiero na bardzo wczesnym etapie naszych prac. Musimy zbadać, jak zasolenie wpływa na przepływ wody i przeprowadzić wszelkiego rodzaju symulacje komputerowe i testy modeli matematycznych. Wtedy będziemy gotowi na pierwsze testy fizyczne — dodał Fitzgerald.
Ogromna kurtyna może wywołać wielkie problemy polityczne
Inżynierowie mają długoterminowy plan i już teraz planują jego stopniowe wdrażanie, które zacznie się od testów na rzece. Dopiero później chcą przejść do większej skali. Eksperci od stosunków międzynarodowych ostrzegają, że plan ten może wywołać polityczne zamieszanie, jakiego do tej pory nie widzieliśmy. Wówczas jedyny region, na którym nie było wojny, mógłby zamienić się w najdalej wysunięty „obiekt międzynarodowego konfliktu”.
Z pewnością wiele krajów miałoby chęć na podbój Antarktydy. Ta wciąż pozostaje międzynarodowym obszarem, z którego korzystanie reguluje Układ Antarktyczny podpisany 1 grudnia 1959 r. w Waszyngtonie. Sygnatariuszami było dwanaście państw, które podczas III Międzynarodowego Roku Geofizycznego (1957-58) prowadziły badania geograficzne na Antarktydzie. Były to: Argentyna, Chile, Stany Zjednoczone, Australia, Nowa Zelandia, Japonia, Belgia, Francja, Norwegia, Wielka Brytania, ZSRR i Republika Południowej Afryki.
Umowa zabrania wszelkich działań o charakterze militarnym (w tym testów nuklearnych) i górnictwa i zobowiązuje do wykorzystania Antarktydy wyłącznie do celów pokojowych. Układ jest traktatem otwartym – może do niego przystąpić każde państwo należące do ONZ, a za zgodą wszystkich sygnatariuszy również każde inne państwo. Do końca 2022 roku, do traktatu przystąpiło 55 państw, przy czym 29 z nich ma prawo do podejmowania decyzji o Antarktydzie. Aby takie prawo uzyskać, trzeba prowadzić znaczącą działalność naukowo-badawczą w regionie antarktycznym. M.in. dlatego Polska (wstąpiła do Układu w 1961 r, prawo głosu uzyskała w 1977 r.) jest na etapie budowy nowej, całorocznej stacji im. H. Arctowskiego, dzięki której będzie mogła przez kolejne lata prowadzić badania w Arktyce (stacja jest położona na Wyspie Króla Jerzego w archipelagu Szetlandów Południowych, jeszcze przed kołem podbiegunowym południowym). Co ciekawe mamy też nieużytkowaną stację na kontynentalnej Antarktydzie. Pojawił się nawet pomysł jej reaktywowania.
Autorzy nowego dokumentu twierdzą, że projekt utworzenia kurtyny lodowej może potencjalnie zakłócić ten długotrwały pokój, wywołując nowe spory o suwerenność, autorytet i bezpieczeństwo. Układ Antarktyczny zawiesza co prawda roszczenia terytorialne, ale nie rozstrzyga ich. Może to skutkować nowymi napięciami, gdy działania geoinżynieryjne będą postrzegane jako zagrożenie interesów niektórych narodów. Co więcej, w momencie narastających napięć wydaje się jeszcze mniej prawdopodobne, aby było możliwe techniczne skoordynowanie tak ogromnego projektu, nie mówiąc już o osiągnięciu porozumienia geopolitycznego niezbędnego do uniknięcia konfliktu.
— W obecnym klimacie, przy rosnącej rywalizacji międzynarodowej i strategicznej rywalizacji wielkich mocarstw, zapewnienie poziomu współpracy międzynarodowej […] wymaganego dla proponowanej infrastruktury geoinżynierii lodowcowej byłoby niezwykle mało prawdopodobnym osiągnięciem dyplomatycznym — piszą autorzy badania w artykule.
Źródła: IFL Science, The Guardian, Wikipedia
***
Bądź na bieżąco i zostań jednym z 88 tys. obserwujących nasz fanpage - polubGeekweek na Facebooku i komentuj tam nasze artykuły!