Opracowali technologię czytania w myślach, która pomoże w sprawach kryminalnych
Niemal każdego roku słyszymy o kolejnych niesłusznych skazaniach i niewinnych osobach odbywających długie wyroki za przestępstwa, których nie popełniły - naukowcy przekonują, że opracowali metodę, która może pozwolić tego uniknąć.
Pod koniec ubiegłego roku usłyszeliśmy historię Kevina Stricklanda, niesłusznie skazanego za potrójne morderstwo i uniewinnionego po 42 latach spędzonych w więzieniu, a w kwietniu tego roku Thomasa Raynarda Jamesa, który został zwolniony po 32 latach - w obu przypadkach do skazania doszło na podstawie błędnej identyfikacji przez świadka, w efekcie czego mężczyźni spędzili za kratami większość swojego życia.
Będą czytać w myślach, żeby potwierdzić zeznania
I nie są to odosobnione przypadki, bo organy ścigania z całego świata na co dzień zmagają się z zawodnością technik identyfikacji przez świadków i niedostatkiem fizycznych dowodów na miejscach zbrodni. Badania pokazują, że te ostatnie udaje się pozyskać jedynie w ok. 15% spraw, dlatego zeznania naocznych świadków przestępstw są tak istotne - tyle że są one obarczone dużym ryzykiem błędu.
Naukowcy przekonują jednak, że wielu podobnych sytuacji można uniknąć, a wszystko za sprawą innowacyjnej technologii, opracowanej przez nieżyjącego już Petera Rosenfelda, profesora Northwestern University. Complex Trial Protocol (CTP), bo o nim właśnie mowa, uważa się za wiarygodną metodę analizy konkretnej fali mózgowej, znanej jako P300 - to tzw. poznawczy potencjał wywołany, odzwierciedlający proces decyzyjny w korze mózgowej.
Badacze przekonują, że jego odtwarzalność i powszechność, wykorzystywaną już w badaniach sprawności procesów poznawczych mózgu w klinikach i laboratoriach, można przenieść także do kryminalistyki, tworząc nieinwazyjną metodę ustalania, czy świadek lub podejrzany reagują na informacje związane z przestępstwem, znane tylko sobie oraz organom ścigania.
Jak to działa? Dokładnie na takiej samej zasadzie jak reagowanie na swoje imię czy nazwisko usłyszane podczas spotkania - chodzi o odruch, który od zawsze był naszym mechanizmem obronnym i pozwalał określić, czy mamy do czynienia z sytuacją zagrożenia.
To mimowolna reakcja, którą zdaniem naukowców można wykorzystać do ustalenia, czy dana osoba faktycznie rozpoznaje nazwisko, twarz czy głos - wystarczy założyć na głowę elektrody EEG, a następnie umieścić "podejrzanego" (osobę czy narzędzie zbrodni) pomiędzy elementami neutralnymi (inne osoby oraz bronie).
Do tej pory Complex Trial Protocol (CTP) testowane był jedynie w warunkach laboratoryjnych, tj. w kontrolowanym otoczeniu i z udziałem konkretnej grupy osób, ale naukowcy mają nadzieję, że wraz z kolejnymi badaniami, które prowadzone są obecnie w co najmniej 4 krajach, w najbliższych latach stanie się powszechny. Bo stawka jest wysoka - nikt nie chce przecież spędzić większości życia za kratkami, odsiadując wyrok za przestępstwa, których nie popełnił.
Przeprowadzenie testu na podejrzanym lub naocznym świadku przed formalnym przesłuchaniem może potwierdzić, czy rozpoznają oni narzędzie zbrodni lub twarz sprawcy. Wyniki testu zostaną następnie wykorzystane do oceny ich wiarygodności