To koniec ich panowania w oceanach? Rekiny na skraju wyginięcia
Naukowcy ostrzegają, że na skutek przełowienia ponad jedna trzecia rekinów i płaszczek jest zagrożona wyginięciem - to obecnie druga, po amfibiach, najbardziej narażona grupa kręgowców.
Zaktualizowana we wrześniu tego roku Czerwona księga gatunków zagrożonych, publikowana od 1963 roku przez Międzynarodową Unię Ochrony Przyrody (IUCN), zawiera niezwykle niepokojące informacje na temat rekinów i płaszczek. Okazuje się, że zwierzęta te są bardziej zagrożone wyginięciem niż sądziliśmy, co potwierdzają wyniki 8-letnich prac setek specjalistów z całego świata. Mówiąc krótko, właśnie możemy być świadkami początku końca ich trwającego 420 mln lat panowania nad oceanami.
Aż 391 ze 1199 znanych gatunków rekinów i płaszczek, czyli 32,5%, jest sklasyfikowanych w jednej z trzech zagrożonych kategorii, tj. krytycznie zagrożone, zagrożone i narażone. Co więcej, 123 gatunki, czyli 10,4%, są bliskie zagrożenia, 529 (44,1%) najmniejszej troski, a 156 (12,9%) jest oznaczonych jako data deficient, czyli gatunki o nieokreślonym stopniu zagrożenia, wymagające dokładniejszych danych - oznacza to, że gdybyśmy uzyskali potrzebne dane, to gatunki te również mogłyby okazać się w jakimś stopniu zagrożone, znacznie zwiększając liczbę rekinów i płaszczek w poważnym niebezpieczeństwie.
Większość gatunków rekinów i płaszczek, bo aż 99,6%, wpada w nasze ręce w czasie połowów i niemal wszystkie zagrożone gatunki są w sytuacji zagrożenia na skutek przełowienia. To właśnie niekontrolowana eksploatacja łowisk sprowadza populacje poławianych gatunków poniżej poziomu bezpiecznego dla ich odtworzenia, a w przypadku rekinów i płaszczek nie prowadzi się żadnych efektywnych działań powstrzymujących rozwój tej sytuacji. Szczególnie że nawet osobniki schwytane przypadkowo najczęściej nie wracają do wody i zostają zjedzone, sprzedana na skórę czy olej wykorzystywany w farmaceutyce czy kosmetykach. A jeśli wracają, to i tak wykazują dużą śmiertelność na skutek przeżytego stresu i ekspozycji na powietrze podczas leżenia na pokładzie statku.
Przełowienie to jednak nie wszystko, bo dochodzą do niego również inne czynniki, jak choćby degradacja środowiska naturalnego wywołana zabudową wybrzeża i likwidacją lasów namorzynowych, a także zmiany klimatyczne oraz zanieczyszczenie. Naukowcy podkreślają, że sytuacja różni się w zależności od miejsc występowania i już teraz można wskazać, gdzie sytuacja jest najgorsza i trudno już mówić o bioróżnorodności rekinów i płaszczek. Średnio 75% rekinów i płaszczek przybrzeżnych jest zagrożonych, a liczba ta wygląda jeszcze gorzej w obszarach tropikalnych i subtropikalnych, gdzie wynosi 80-85%.
Szczególną uwagę należy też zwrócić na duże gatunki, bo w ich przypadku odbudowa jest trudniejsza i bardziej czasochłonna - te wolno rosną, późno osiągają dojrzałość, a do tego mają mniej potomstwa. Ryzykujemy więc, że już niebawem stracimy wiele ikonicznych gatunków, jak piłowate (słynne ryby piły), klinowate, rochowate, młotowate, diabły morskie czy mantowate (w niektórych miejscach już wyginęły i np. u zachodnich wybrzeży Afryki od dawna nie uświadczymy ryby piły).
Na szczęście są też jakieś dobre wieści, a mianowicie sytuacja 3 gatunków uległa poprawie od czasu poprzednich pomiarów. Nowozelandzka płaszczka Dipturus innominatus spadła z kategorii bliskie zagrożenia do najmniejszej troski, kanadyjska Malacoraja senta poprawiła się z zagrożona na narażona, a Dipturus laevis zanotowało największą poprawę i z zagrożenia spadło na najmniejszej troski. Wszystko na skutek działań ochronnych, które zdaniem autorów badań należy wprowadzić na całym świecie - ochrona środowisk naturalnych i limity na połowy to pozycje obowiązkowe.