To sprawa życia i śmierci. Tak ważna jest resuscytacja
Czas jest absolutnie krytyczny w sytuacjach zagrożenia życia, szczególnie w przypadku zatrzymania akcji serca. Nowe wstępne badania, oparte na ponad 160 tys. przypadków, które miały miejsce poza szpitalem, pokazują, jak wielką różnicę robi każda sekunda. Im szybciej osoba postronna zacznie resuscytację krążeniowo-oddechową (CPR) - najlepiej w ciągu 10 minut od wystąpienia zatrzymania akcji serca - tym większe szanse na przeżycie.
Zatrzymanie akcji serca ma miejsce, gdy serce przestaje bić i nie pompuje już krwi do mózgu i innych narządów. Brak przepływu krwi może prowadzić do uszkodzenia narządów lub śmierci, jeśli nie zostanie podjęta natychmiastowa pomoc. Resuscytacja krążeniowo-oddechowa (CPR) pomaga zwiększyć przepływ krwi do serca i mózgu, niejako "kupując" poszkodowanemu czas do przybycia służb ratunkowych - bez szybkiej reakcji, zatrzymanie akcji serca jest zazwyczaj śmiertelne.
Co dobrze pokazują wyniki nowego badania, z którego wynika, że osoby, które otrzymały szybką pomoc w postaci CPR, miały o 81 proc. wyższe szanse na przeżycie do wypisania ze szpitala i o 95 proc. wyższy wskaźnik przeżycia bez poważnych uszkodzeń mózgu. Wstępne dane zostaną zaprezentowane podczas Sympozjum Naukowego Resuscytacji organizacji American Heart Association w dniach 16 i 17 listopada, która podaje przy okazji, że w Stanach Zjednoczonych dochodzi rocznie do ponad 357 tys. przypadków zatrzymania akcji serca poza szpitalem, a wskaźnik przeżycia wynosi tu zaledwie 9,3 proc.
Nowe badanie analizowało 160 822 przypadki zatrzymania akcji serca, które miały miejsce poza szpitalem w latach 2013-2022. Średnia wieku osób, które były objęte badaniem, wynosiła 64 lata, a ponad 54 tys. z nich to kobiety. Zespół badawczy porównał przypadki, w których osoby postronne rozpoczęły CPR w różnych przedziałach czasowych, z przypadkami, w których nie było żadnej interwencji, aby sprawdzić, czy istnieje różnica w przeżywalności oraz funkcjonowaniu mózgu po wypisaniu pacjenta ze szpitala.