Wilki coraz częściej pojawiają się wśród ludzi. Co je przyciąga?

Wilki mają swoje sposoby, by upolować zwierzynę. /123RF/PICSEL
Reklama

Kiedyś to się nie zdarzało, ale teraz wilki coraz częściej pojawiają się na terenie polskich miast. Tylko w tym roku widziano je w Białowieży, w Mosinie i Pniewach w Wielkopolsce, w Nowym Mieście nad Pilicą. Naukowcy mówią: - One nie mają wyjścia.

Jeszcze 20 lat temu spotkanie wilka chociażby w lesie było wielkim wydarzeniem. Na przełomie wieków w Polsce żyło tylko 200 tych zwierząt. Dla porównania - Rumunia miała ich wtedy 2 tysiące, czyli dziesięciokrotnie więcej. Dzisiaj liczba wilków w Polsce dorównała wskaźnikom rumuńskim.

A to oznacza, że do spotkań tych zwierząt z ludźmi dochodzi coraz częściej. - W Polsce nie mamy zbyt wielu lasów, które nie są uprawne. Takich jak parki narodowe - mówi Sabina Pierużek-Nowak ze Stowarzyszenia dla Natury "Wilk".

W takich uprawnych lasach, które nie są parkami narodowymi, wciąż trwa spory ruch. Drwale, leśnicy, a ostatnio także coraz więcej spacerowiczów, biegaczy, a nawet... morsów. - To nie żart. Nasze fotopułapki ustawione w lasach pokazują także sceny morsowania - śmieje się Sabina Nowak.

Reklama

Żyjące w lasach wilki mają coraz mniej możliwości, by uniknąć kontaktu z człowiekiem. Słyszą ludzi bezustannie, widzą ich, wyczuwają, są w stałej relacji z nimi. Nie potrafią uciec. Jednocześnie pozostaje w nich wrodzony lęk przed człowiekiem.

- O tym, jak wielki to lęk świadczy fakt, że ludzie wielokrotnie pojawiają się w lesie w pobliżu wilków i ich nor, niedaleko ich szczeniąt. Wiemy, gdzie one są, bo montujemy urządzenia pomiarowe i fotopułapki, zatem wiemy również, że mnóstwo ludzi przechodzi w lesie koło wilka i jego młodych, nie wiedząc nawet że są tuż obok. Zwierzęta bowiem nie reagują, pozostają w ukryciu - mówi Sabina Nowak. - Niedźwiedzica by ruszyła na intruza, a wilk tego nie robi. Schowa się, zaszyje, byle nie zdradzić swojej obecności, a my wracamy z leśnego spaceru nieświadomi nawet, że go minęliśmy.

W polskiej i być może nawet światowej przyrodzie nie ma zwierzęcia, które dochowałoby się tak fatalnego PR jak wilk. W bajkach niemal zawsze jest czarnym charakterem - od Czerwonego Kapturka aż po radzieckiego Wilka i Zająca. Kojarzy się z wilkołakami, horrorami, z ciemną głębią lasu, w której czatuje na człowieka. Oskarża się go o porywanie owiec, kóz, dzieci, o wszystko co najgorsze. Wilki za te koszmarne skojarzenia już zapłaciły wysoką cenę. W Polsce niemal zostały wytępione.

Począwszy od lat siedemdziesiątych tych drapieżników w naszych lasach niemal już nie było. Liczba 200 sztuk pod koniec zeszłego stulecia nie gwarantowała żadnego wpływu wilka na przyrodę, a powinien on być spory. Zwierzęta te nie tylko regulują liczebność saren, jeleni, danieli czy dzików, ale już sama ich obecność w lesie sprawia, że ich potencjalne ofiary zachowują się inaczej, gdzie indziej i inaczej żerują. Obecność wilka zmienia wszystko.

Plan ochrony tych drapieżników powstał w Poznaniu w 1995 roku. Wprowadzany z oporami i powoli w całym kraju, ostatecznie doprowadził do ochrony gatunkowej wilka w całej Polsce. I do wzrostu liczby zwierząt do być może nawet 2 tys. obecnie. Dopiero teraz więc je widać, widać też skutki ich oddziaływania na przyrodę.

Wilki są drapieżnikami, więc zależą od swoich ofiar. A polskie lasy są dość suche, zwłaszcza w ostatnich latach, gdy susze spustoszyły kraj. Sarny, jelenie czy dziki pojawiają się w miejscach, w których dotąd ich nie było - w małych kompleksach leśnych, wręcz laskach, także na polach i wreszcie obrzeżach miast. A wilki podążają za nimi.

- Nie mają wyjścia, muszą coś jeść - mówi specjalistka ze Stowarzyszenia "Wilk". - Zmiana zachowania zdobyczy zmusza wilki do zmiany ich zachowań.

To sprawia, że drapieżniki wychodzą z lasu, zjawiają się na polach, jak również niekiedy w miastach. Nadal dzieje się to sporadycznie, ale w niektórych rejonach Polski wilki występują od niedawna. Przed 20 laty można je było spotkać jedynie we wschodniej części kraju, od Białowieży po Bieszczady, a nieduże grupy pojawiały się też w Wielkopolsce. Teraz zamieszkują w zasadzie wszystkie regiony kraju. W wielu miejscach stanowią sensację, chociaż są takimi samymi elementami naszej przyrody jak sarny, dziki czy lisy.

I nie zagrażają ludziom. Od drugiej wojny światowej w Polsce nie wydarzył się ani jeden przypadek śmiertelnego ataku wilka na człowieka. Jeżeli coś podobnego się gdzieś dzieje, to głównie z powodu zniszczenia przez ludzi wilczej bazy pokarmowej - to np. powód ataków wilków na ludzi w Indiach, gdzie dzieje się to najczęściej.

Sabina Pierużek-Nowak nie uważa, aby wilki mogły się zsynantropizować. Ten termin oznacza przystosowywanie się zwierzęcia do stałego życia w pobliżu człowieka, do tworzonych przez niego środowisk takich jak miasta.- Wiele gatunków zwierząt używa struktur miasta do życia. Robią tak lisy, kuny, dziki, sarny, nietoperze, wiele gatunków ptaków - mówi. - Wilki nie szukają miejskich struktur, nie potrzebują ich, miejsca między budynkami nie są dla nich dobrym terenem łowieckim. Nie szukają także kontaktu z człowiekiem, zawsze będą starały się go unikać. Problemem natomiast mogą być sytuacje, w których zaczną być np. dokarmiane, wabione, oswajane, a to się coraz częściej zdarza.

Radosław Nawrot


INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: wilk | nauka
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy