Znikają, jakby nigdy nie istnieli. Chodzi o miliony ludzi
W epoce wielkich zbiorów danych znikają… sami ludzie. Z globalnych statystyk demograficznych ubywają miliony, a to oznacza chaos w planowaniu szpitali, szkół i pomocy humanitarnej. Naukowcy ostrzegają: nie da się sprawiedliwie zarządzać światem.

Coraz więcej "niewidzialnych" w statystykach
W erze danych, która zdaje się wiedzieć o nas wszystko - od lokalizacji telefonu po to, co kupujemy na śniadanie, państwa przestają widzieć to, co najważniejsze... samych ludzi. Jak alarmują naukowcy z University of Southampton i Columbia University w artykule opublikowanym w "Science", na całym świecie z oficjalnych statystyk znikają miliony osób. Nie tylko w państwach rozwijających się, ale także w tych, które chwalą się zaawansowaną administracją, takich jak Stany Zjednoczone.
Jak przekazał Uniwersytet w Southampton wszystkiemu winne jest "idealne spiętrzenie" problemów: pandemia COVID-19, spadające zaufanie do rządów, cięcia w międzynarodowej pomocy oraz rozpad dotychczasowych mechanizmów wspierających spisy powszechne. Efekt? Dramatyczny spadek kompletności danych, na których opierają się wszystkie decyzje dotyczące szpitali, szkół czy planowania kryzysowego.
Brak danych ze spisów powszechnych wpływa na wszystkie obszary administracji publicznej, ale nie postrzegamy ich w taki sam sposób jak innych elementów infrastruktury, jak mosty czy drogi
Nie tylko Afryka. Problem jest globalny
W samych Stanach Zjednoczonych spis z 2020 roku zaniżył populację Latynosów aż o 2,9 miliona osób. W RPA w 2022 roku nie doliczono się nawet 31 proc. ludności. Jeśli przecieracie oczy ze zdumienia, albo szykujecie już maila z informacją, że w tym tekście jest błąd, to nie musicie. Wszystko się zgadza. Według ONZ, co trzeci mieszkaniec Afryki nie został uwzględniony w ostatnim cyklu spisowym.
Nie lepiej wygląda sytuacja na poziomie globalnym. Spośród 204 państw, które przeprowadziły spis ludności w latach 2015-2024, aż 24 (reprezentujące łącznie jedną czwartą światowej populacji) nie opublikowały wyników. A bez aktualnych danych demograficznych nie da się skutecznie zarządzać zdrowiem publicznym, edukacją czy reagowaniem na katastrofy.
Dlaczego ludzie nie biorą udziału w spisie? Naukowcy mają rozwiązanie
Część osób unika udziału w spisach z obawy przed konsekwencjami - deportacją, kontrolą podatkową czy wykorzystaniem danych przez systemy oparte na sztucznej inteligencji. Inni boją się po prostu wycieków danych. To zjawisko dotyczy zarówno państw biednych, jak i bogatych.
A przecież, jak podkreśla profesor Andrew Tatem, współautor badania i szef WorldPop, "dokładne dane o populacji to nie luksus, ale niezbędna infrastruktura dla zdrowego, odpornego i sprawiedliwego społeczeństwa". Ich brak tworzy błędne koło. Niedoliczone grupy trafiają na margines polityki, co prowadzi do jeszcze większego wykluczenia i niedofinansowania.
Naukowcy wierzą, że nowoczesne technologie, jak obrazowanie satelitarne i analiza danych przez AI, mogą pomóc w lepszym planowaniu i prowadzeniu spisów. Ale samo to nie wystarczy.
- Żyjemy w czasach pozornie nieograniczonych danych, a tymczasem nasze podstawowe informacje demograficzne się pogarszają - ostrzega dr Dana Thomson z Columbia University. - Potrzebujemy nowego zaufania społecznego i międzynarodowej współpracy, by mieć pewność, że każdy zostanie policzony i że każdy się liczy - dodaje ekspert.
Źródło: Uniwersytet w Southampton
Publikacja: Jessica M. Espey, Disappearing people: A global demographic data crisis threatens public policy, Science (2025). DOI: 10.1126/science.adx8683 . www.science.org/doi/10.1126/science.adx8683