Życie na Marsie? Mogliśmy je znaleźć i unicestwić już 50 lat temu
Astrobiolog z Politechniki Berlińskiej uważa, że mogliśmy znaleźć życie na Czerwonej Planecie już niemal 50 lat temu. Jest tylko jeden problem. Przy okazji mogliśmy przypadkiem je zniszczyć.
A co jeśli znaleźliśmy życie na Marsie?
Chociaż bardzo się staramy, wciąż nie udało nam się znaleźć spełniających rygorystyczne standardy dowodów życia nie tylko na Marsie, ale i w całym kosmosie. A próbujemy już od blisko 50 lat, bo najważniejszym zadaniem pierwszej amerykańskiej misji na Czerwoną Planetę, czyli programu Viking, były próby wykrycia życia lub przynajmniej jego śladów czy pozostałości.
Co warto podkreślić, jako pierwsi na powierzchni Marsa wylądowali Rosjanie, wyprzedzając USA o kilka lat, bo to lądownik sondy Mars 3 został pierwszym pojazdem w historii, który bezpiecznie osiadł na marsjańskim gruncie, ale po 14,5 sekundy transmisji utracono z nim łączność.
Jak przekonuje jednak astrobiolog Dirk Schulz-Makuch z Politechniki Berlińskiej, mimo że teraz dysponujemy zdecydowanie bardziej zaawansowaną technologią, te kilka dekad temu mogliśmy być bliżej wykrycia śladów życia niż kiedykolwiek później.
Co więcej, przeprowadzone wtedy eksperymenty mające na celu ich odnalezienie, mogły być dla nich destrukcyjne - mówiąc krótko, nie wyklucza on możliwości, że już znaleźliśmy życie na Marsie, tylko jednocześnie je zniszczyliśmy.
Oczywiście, naukowcy zdawali sobie sprawę z faktu, że nie wolno dopuścić do skażenia powierzchni Marsa, więc ustalono surowe warunki odnośnie jałowości próbników Viking 1 i Viking 2 (lądownik zamknięto w specjalnym pojemniku, "wypalonym" następnie gorącym azotem, w którym przebywał do chwili znalezienia się na orbicie Marsa), ale najpewniej źle zaprojektowali same badania.
Szukajcie, a znajdziecie... albo zniszczycie
W jednym z eksperymentów za pomocą gazowej chromatografii sprzężonej ze spektrometrią mas (GCMS) wykryto substancje organiczne, które w tamtym czasie interpretowano jako zanieczyszczenie środkami czyszczącymi przeznaczonymi dla ludzi, a teraz wiemy, że występują naturalnie na Marsie, chociaż nie wiadomo, czy powstają w procesach biologicznych, czy też niebiologicznych.
Co więcej, GCMS podgrzewa próbki, więc jak wykazały późniejsze analizy, mogło to spowodować spalenie tych samych substancji organicznych, które badacze mieli nadzieję znaleźć.
Schulze-Makuch sugeruje, że inne eksperymenty również mogły zniszczyć dowody, np. te z uwalnianiem znakowanym i uwalnianiem pirolitycznym, które obejmowały zalanie próbek marsjańskich cieczą, a następnie sprawdzenie wyników pod kątem dowodów odpowiednio metabolizmu i fotosyntezy.
Zakładaliśmy wówczas, że życie na Marsie będzie podobne do życia na Ziemi i będzie się rozwijać w obecności wody. Teraz mamy zaś świadomość, że życie może się zoptymalizować, aby rozwijać się w bardzo suchych warunkach, a Mars właśnie taki jest.
To byłoby tak, jakby obcy statek kosmiczny znalazł cię wędrującego półżywego po pustyni, a twoi potencjalni wybawiciele zdecydowali: "Ludzie potrzebują wody. Umieśćmy człowieka na środku oceanu, aby go uratować!". To też by nie zadziałało
Mówiąc krótko, chociaż to tylko hipotezy, Schulze-Makuch sugeruje, że powinniśmy wziąć je pod uwagę i przy projektowaniu przyszłych eksperymentów lepiej uwzględnić ekologię Czerwonej Planety, bo inaczej życia możemy tam szukać w nieskończoność.