Wibratory szpiegowały swoje użytkowniczki?
Użytkownicy wibratorów marki Lovense odkryli, że aplikacja obsługująca gadżet nagrywa i zapisuje dźwięk podczas korzystania z niej.
Okazuje się, że w dzisiejszych czasach żaden gadżet nie jest w pełni bezpieczny, szczególnie jeśli sterujemy nim za pomocą smartfona. Tym razem chodzi o popularny wibrator marki Lovense. Jak odkryli użytkownicy portalu Reddit, aplikacja Lovense Remote obsługująca wibrator może nagrywać dźwięk i zapisywać go w pamięci urządzenia. To już tylko krok od tego, aby nagranie trafiło do osób trzecich.
Co ciekawe, aplikacja wymaga dostępu do mikrofonu i kamery, jednak teoretycznie chodzi tutaj tylko o obsługę czatu i komend głosowych, więc użytkownicy w większości nie zauważyli w tym nic dziwnego. Jak się jednak okazuje, podczas sterowania wibratorem nagrywa ona dźwięk i zapisuje go w pliku o nazwie 'tempSoundPlay.3gp'.Takie zachowanie mocno zaniepokoiło użytkowników, którzy od razu poprosili producenta z Hong Kongu o wyjaśnienia. Na odpowiedź nie trzeba było długo czekać. "Zapewniamy, że żadne informacje ani dane nie są przesyłane do naszej firmy. W wyniku błędu zapisany plik zostaje na telefonie, zamiast zostać automatycznie skasowanym po zakończeniu sesji. Podczas kolejnej sesji nie powstaje nowy plik, ale zastępuje pierwszy".Przedstawiciele firmy zapewnili, że pracują nad aktualizacją, która sprawi, że dźwięk będzie nagrywany tylko wtedy, gdy użytkownik tego chce, a wszelkie pliki dźwiękowe będę od razu usuwane. To jednak nie uspokoiło większości użytkowników, którzy wciąż otwarcie manifestują swoje niezadowolenie.
Warto przy tej okazji przypomnieć podobną sytuację, która miała miejsce kilka miesięcy temu. Wówczas, w ogniu krytyki znalazł się producent wibratorów We-Vibe, który został nakryty na gromadzeniu i udostępnianiu wrażliwych danych o użytkownikach. Sprawa skończyła się w sądzie, który zadecydował, że firma musi wypłacić użytkownikom odszkodowania o łącznej sumie 3,75 miliona dolarów.