Mofety w Tyliczu. W PRL hodowano tutaj algi dla polskich kosmonautów

Beskid Sądecki słynie nie tylko z wód mineralnych, ale także największych w Polsce suchych wyziewów dwutlenku węgla /Albin Marciniak /East News
Reklama

W samym sercu Beskidów, niedaleko granicy polsko-słowackiej, znajduje się niewielki Tylicz, wieś która skrywa tajemnicę z czasów PRL. Poza wiejskimi zabudowaniami znajdują się tu jedne z największych w Polsce mofet, czyli suchych wyziewów dwutlenku węgla. W latach 60. XX wieku próbowano w tym wyjątkowym miejscu hodować algi słodkowodne, które miały być niezawodnym pożywieniem dla astronautów podczas misji kosmicznych.

Tylicz znajduje się siedem kilometrów na południowy wschód od Krynicy-Zdroju. Wieś w Beskidzie Sądeckim zamieszkują blisko dwa tysiące ludzi. Większość turystów przybywa tutaj dla spacerów po pełnym wdzięku centrum Tylicza, na które składa się rynek z drewnianymi domami, kościół z XVII wieku oraz dawna cerkiew łemkowska z XVIII wieku.

Poza zabytkowym centrum miejscowość tętni życiem z uwagi na prężnie działające tutaj ośrodki narciarskie w sezonie zimowym. Ponadto w Tyliczu funkcjonuje rozlewnia wód mineralnych. Mało znanym faktem jest to, że słynna Kropla Beskidu pochodzi właśnie stąd.

Reklama

To, co w Tyliczu najciekawsze, znajduje się jednak w największym ukryciu. Mowa o tutejszych mofetach, czyli naturalnych, suchych wyziewach dwutlenku węgla. Tego typu miejsc w Beskidzie Sądeckim jest kilka, ale właśnie tylickie "źródło" gazu postanowiono wykorzystać na potrzeby programów kosmicznych w czasach PRL.

Mofety w Tyliczu. Hodowla alg dla astronautów w czasach PRL

Jak się okazuje, mofety w Tyliczu były znane zamieszkującym te tereny Polakom i Łemkom co najmniej od XVI wieku. Wydobywająca się wraz z CO2 ochra, czyli ilasta zwietrzelina skalna wzbogacona w związki żelaza, była wykorzystywana w pobliskich kuźniach.

W XX wieku polscy badacze szukając idealnego pożywienia dla astronautów, stwierdzili, że warunki panujące w tym miejscu będą sprzyjać hodowli alg słodkowodnych. W ten sposób powstało w tutaj tajne centrum badań na zastosowaniem alg, które działało pod szyldem ośrodka rolniczego.

Aby ułatwić hodowlę roślin zbudowano betonowe cembrowiny, które zalano wodą i wtłaczano w nie wydobywający się w tym miejscu spod ziemi dwutlenek węgla. Ostatecznie okazało się, że algi nie spełniły swojej roli i nie zdały egzaminu jako źródło pożywienia dla ludzi. Betonowe baseny zasypano ziemią i na kilkadziesiąt lat zapomniano o tylickich mofetach.

Od 2011 roku mofety są ponownie otwarte dla turystów. Jedenaście kręgów ustawionych w kaskadę, wypełnionych bulgoczącą wodą - w ten sposób ulatnia się dwutlenek węgla z najgłębszych warstw skalnych.

Przeczytaj też: Nowy biegun zimna w Polsce. Temperatura spada tu nawet do -50 stopni C 



INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy