O włos od tragedii. Pęknięta szyba w Boeingu 747

Podczas lotu Boeinga 747 linii lotniczych Atlas Air doszło do niecodziennej sytuacji. Samolot musiał awaryjnie lądować zaraz po starcie, bo okazało się, że jedna z szyb jest pęknięta.

Boeing 747 linii Atlas Air leciał z pękniętą szybą. Konieczne było awaryjne lądowanie
Boeing 747 linii Atlas Air leciał z pękniętą szybą. Konieczne było awaryjne lądowanieAFP

Koszmar pilota. Pęknięta szyba w samolocie

Jeden z pilotów linii Atlas Air doświadczył czegoś, co będzie wspominał do końca życia. Zaraz po starcie poniedziałkowego lotu z Lipska do Tokio, zorientował się, że jedna z szyb pilotowanego przez niego towarowego Boeinga 747 jest pęknięta.

Awaria została zidentyfikowana jeszcze na terenach przygranicznych między Niemcami a Czechami, błyskawicznie zgłoszona, a pilot natychmiast rozpoczął manewr awaryjnego lądowania, który jest obowiązkowy w takich sytuacjach.

Pilot zgłosił "pękniętą szybę" w poniedziałek wieczorem. Może to prowadzić do spadku ciśnienia, dlatego wszystkie środki bezpieczeństwa zostały wszczęte zgodnie z protokołem
powiedziała rzeczniczka linii Atlas Air.

Jako że samolot miał zaplanowany naprawdę długi lot i był zatankowany do pełna, czyli zdecydowanie za ciężki do lądowania (jest to możliwe, ale istnieje wtedy poważne ryzyko uszkodzenia jednostki podczas manewru), pilot zmuszony był jednak najpierw zrzucić paliwo, a mówiąc precyzyjniej 110 ton paliwa!

Zrzut paliwa tylko w sytuacjach kryzysowych

Tak zwany "zrzut paliwa" prowadzi głównie do strat finansowych dla linii lotniczej, bo jak zapewniał rzecznik PLL LOT przy okazji jednego z podobnych manewrów Boeinga 767, paliwo nie ma większych szans dotrzeć na ziemię. Jest ono rozpylane w czasie lotu na drobne cząstki i ulega odparowaniu, niemniej dozwolone jest jedynie na ściśle wyznaczonych obszarach i w sytuacjach awaryjnych.

Co prawda w przeszłości zdarzały się przypadki niefortunnych zrzutów paliwa, tj. ze zbyt niskiej wysokości, w związku z czym spadło ono na ziemię w postaci płynnej. Głośno było choćby o sytuacji ze stycznia 2020 roku, gdzie samolot linii Delta zaraz po starcie z Los Angeles do Szanghaju musiał wyłączyć jeden z silników i był zmuszony do zrzutu 56 tys. litrów paliwa.

A że nie odparowało ono do końca, spadło na okoliczne szkoły, powodując u niektórych przebywających na ich terenie osób podrażnienia skóry i trudności z oddychaniem - poważniejszych konsekwencji (poza pozwem) nie było, a podobne sytuacje zdarzają się rzadko.

Niemiecka kontrola ruchu lotniczego (DFS) potwierdziła sytuację w rozmowie z BILD, ale nie była jeszcze w stanie powiedzieć, które okno zostało naruszone i co spowodowało uszkodzenie. Mamy natomiast potwierdzenie, że sam manewr lądowania przebiegł bez jakichkolwiek problemów:

To była standardowa procedura. Dowiedzieliśmy się o powrocie samolotu i poinformowaliśmy straż pożarną, która następnie eskortowała samolot w bezpieczne miejsce na pasie startowym
komentował rzecznik lotniska w Lipsku, Uwe Schuhart.
INTERIA.PL
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas