Zabij albo zgiń tom 2: Kiedy sam chcesz pociągnąć za spust [recenzja]

Tom 2 serii "Zabij albo zgiń" to wymarzony ciąg dalszy /INTERIA.PL
Reklama

Bohaterowi "Zabij albo zgiń" - zgodnie z kompasem moralnym - powinniśmy życzyć długiej odsiadki w więzieniu. Zamiast tego, kurczowo trzymamy kciuki, aby po każdym morderstwie udało mu się uciec stróżom prawa. Mistrzostwo!

Kontynuacja "Zabij albo zgiń" Eda Brubakera, podobnie jak jedynka, zaczyna się od brutalnej "wymiany ołowiu". Autorzy w mig przypominają nam, że ich dzieło nie należy do lekkich. Inaczej ma się sprawa z przyjemnością czytania - tej absolutnie nie brakuje.

Pisana przez amerykańskiego scenarzystę seria nie jest antologią, dlatego sięgnięcie po drugi tom "Zabij albo zgiń" polecam wyłącznie tym, którzy zapoznali się z fenomenalną częścią pierwszą. W historię opanowanego przez demona 28-letniego Dylana trudno byłoby się "wgryźć" nowym czytelnikom. Ci powracający mogą odetchnąć z ulgą - kontynuację czyta się równie dobrze i nie jest to sequel z gatunku "więcej, szybciej, bardziej".

Autor scenariusza pogłębia portret psychologiczny bohatera rzucając jednocześnie nowe światło na poznane już wydarzenia. Twist (czy aby na pewno?) pod koniec "dwójki" jest tego najlepszym przykładem i jednocześnie dowodem na to, że "Zabij albo zgiń" nie jest sztucznie rozciągniętą na więcej zeszytów historią. Poza momentem, przy którym aż trzeba przytrzymać sobie szczękę, żeby na stałe nie została na podłodze, drugi tom pełen jest dobrze napisanych dialogów i postaci drugoplanowych, o których faktycznie chcemy wiedzieć więcej. Zapychaczy kadrów tutaj nie stwierdziłem.

Reklama

Tom 2 to również kolejna okazja do podziwiania doskonałych ilustracji Seana Phillipsa. Rysownik jest konsekwentny - nie pozwala sobie na zbytnie wizualne odjazdy, ale jego pełnym mroku i "brudu" rysunkom nie można odmówić braku artyzmu. Nie to jednak jest w nich najlepsze - swoim tonem, stylistyką i barwami świetnie pasują one do opowiadanej historii. Dysonans między tym co widzę, a tym co czytam, uważam za największy grzech jaki może popełnić autor komiksu.

Pozostaje pytanie: kiedy zakończy się męczarnia związana z oczekiwaniem na tom 3? To chyba jedyna "wada" drugiego albumu serii "Zabij albo zgiń". Całość - zupełnie niczym rana postrzałowa - nie daje o sobie zapomnieć przez długie tygodnie...

Michał Ostasz

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy