DNA wykrywane z powietrza pomoże śledzić zagrożone gatunki
W ubiegłym roku naukowcy udowodnili, że powietrze na miejscu zbrodni już niebawem może stać się bardzo przydatnym dowodem, bo możliwe jest pobranie z niego próbek ludzkiego DNA. Co prawda od potwierdzenia teorii do stworzenia certyfikacji i niezbędnych systemów jeszcze daleka droga, ale inne dziedziny nauki już zaczynają wykorzystywać podobne możliwości.
Na przykład biologowie, którzy będą w ten sposób śledzić zagrożone gatunki - każde zwierzę zostawia ślad swojej obecności w postaci naskórka, łusek, sierści, odchodów czy moczu, więc jego DNA trafia do środowiska i można je znaleźć w glebie czy wodzie.
Takie środowiskowe DNA (eDNA) stosuje się do śledzenia migracji ryb, identyfikacji inwazyjnych gatunków czy patogenicznych grzybów, wczesnego ostrzegania przed rekinami, a także sprawdzania kondycji raf koralowych. Tyle że nigdy wcześniej nie było mowy o eDNA wykrywanym z powietrza i to właśnie na nim skupiają się najnowsze badania, w ramach których naukowcy analizowali próbki powietrza pobrane w różnych zoo.
Czy eDNA można wykryć z powietrza?
Szybko okazało się, że identyfikacja zwierząt tym sposobem jest jak najbardziej możliwa i co ciekawe zostało to potwierdzone w dwóch niezależnych placówkach badawczych.
W obu przypadkach badacze posługiwali się urządzeniami przypominającymi odkurzacze, żeby zebrać próbki powietrza. W badaniu prowadzonym przez Elizabeth Clare pobrano 70 próbek z brytyjskiego Hamerton Zoo Park, zarówno z miejsc, w których zwierzęta śpią, jak i sekcji dostępnych dla zwiedzających.
Podczas analizy zebranych próbek byliśmy w stanie zidentyfikować DNA 25 różnych gatunków zwierząt, jak tygrysy, lemury czy dingo, z czego 17 było znanymi zoo gatunkami. Byliśmy też w stanie zebrać eDNA zwierząt, które były oddalone od miejsca testowego o setki metrów bez znaczącego spadku w koncentracji, a nawet z zewnątrz zamkniętych budynków. Zwierzęta były w środku, ale ich DNA uciekało
W drugim badaniu, prowadzonym przez Kristine Bohmann, do pobrania próbek wykorzystano zaś komercyjny odkurzacz wodny i dwa wentylatory.
Zostały one zgromadzone w duńskim zoo w Kopenhadze, z okolic wybiegów dla zwierząt oraz stajni okapi. Ich wyniki są jeszcze bardziej imponujące, bo na podstawie 40 próbek udało się wykryć 49 gatunków ssaków, ptaków, płazów, gadów i ryb.
Podobnie jak w przypadku brytyjskich badań, nie wszystkie zwierzęta pochodziły z samego zoo, bo w próbkach były też DNA psów, kotów, myszy, szczurów, wiewiórek, jeży i karczowników zamieszkujących okolicę, a także ryb, krów i kurczaków, którymi karmione były zwierzęta. Oznacza to, że metoda ma duży potencjał w zakresie śledzenia bioróżnorodności, również trudno dostępnych środowisk i to bez niepotrzebnego niepokojenia zwierząt.