Dywan z muszli na plaży w Polsce. To pozostałość po sztormie na Bałtyku
Weekend, zgodnie z prognozami przyniósł deszcz i silny wiatr. W całym pasie Wybrzeża prędkość wiatru dochodziła, a nawet przekraczała 120 km/h. Nie dziwi więc potężny sztorm, który można było wówczas podziwiać. Pozostawił on po sobie istny dywan z muszli pokrywający piasek.
Weekend przyniósł deszczową pogodę i wyjątkowo silny wiatr. Zgodnie z prognozami cyklon (niż) "Ulf"/"Otto" przyniósł wyjątkowo silny wiatry w całym kraju. Absolutny rekord tego weekendu należy do Śnieżki, gdzie na szczycie zanotowano porywy wiatru osiągające 198 km/h. Drugim co do prędkości wiatru miejscem w Polsce było Wybrzeże. Jak poinformowali Lubuscy Łowcy Burz w sobotę, w Rozewiu (woj. pomorskie) zanotowano prędkość 125 km/h.
Dywan z muszli po sztormie
Silny wiatr i sztorm na Bałtyku mieszkańcy Wybrzeża, a także przyjezdni, udokumentowali na zdjęciach oraz nagraniach. Te udostępnione w mediach społecznościowych robią niesamowite wrażenie, zwłaszcza widok potężnych fal rozbijających się o brzeg.
Sztorm na Bałtyku pozostawił po sobie jeszcze jedną pamiątkę - muszle. Jednak nie kilka wyrzuconych na brzeg, a istny dywan. Na udostępnionych w mediach społecznościowych zdjęciach ciężko dostrzec kawałek plaży. Są ich tam nie dziesiątki czy setki, ale tysiące. Oprócz licznych komentarzy zachwyconych internautów, część osób wrzucała swoje zdjęcia, które nie mniej zachwycają.
Mimo robiącego wrażenie widoku, może on być pewnym problemem. Nie wszystkie wyrzucone przez morze muszle są puste. Część z nich zapewne była zamieszkała, a małże zginą.
Po sztormowej pogodzie warto wybrać się również na spacer po plaży nie tylko dla zdrowia, ale także w poszukiwaniu bursztynów. Być może niedługo pojawią się zdjęcia okazów wyrzuconych na plażę.
Choć najsilniejszy wiatr prawdopodobnie mamy już za sobą, to i tak warto jeszcze uważać na siebie i zabezpieczyć lekkie przedmioty na balkonach i tarasach. Do jutra prędkość wiatru w porywach może wynosić 65-80 km/h.
Polecamy na Antyweb | Samsung Galaxy S23 Ultra – dobry, zły i… taki trochę „meh”