Walter Peck wpadł do dziury i tak powstał hotel w głębi ziemi

Był rok 1927 i biznesmen wybierał się na cotygodniową partyjkę pokera ze znajomymi. Dziura pojawiła się na jego drodze znikąd - gdy już się z niej wygrzebał, postanowił, ze do niej wróci następnego dnia. Po czym, szybszym krokiem, poszedł grać w karty. Historia milczy czy cokolwiek wygrał.

Wrócił do zagadkowej dziury w ziemi - wraz z kilkoma znajomymi, solidną liną i wiadrem - i zjechał na jej dno. Okazała się całkiem głęboka. Gdy biznesmen wrócił na powierzchnię, uśmiechał się od ucha do ucha i natychmiast wykupił działkę, na której zagadkowy otwór się znajdował. Był przekonany, że wygrał los na loterii. 

Skarb jak z baśni...

W czeluściach zobaczył bowiem coś, co wydawało mu się skarbcem rodem z baśni Tysiąca i Jednej Nocy. Wszystkie ściany pieczary mieniły się srebrem i złotem. Peck sądził, że trafił na żyłę złota. Albo srebra. Albo diamentów. W każdym razie czegoś wartego miliardy. 

Reklama

Niestety jego wiedza geologiczna była najwyraźniej mocno ograniczona. To, co uważał za metale szlachetne, było po prostu tlenkiem żelaza i rdzą migoczącymi na wapiennej skale. Peck został z działką jak Himilsbach z angielskim. Ale trzeba mu przyznać, nie poddał się i szybko wymyślił to, jak zarobić na dziurze w ziemi. 

Zaledwie na rok przed pamiętną wyprawą na pokera, amerykański rząd oficjalnie otworzył najsłynniejszą autostradę “Route 66". Trasa szczęśliwie przechodziła w pobliżu działki Pecka. Postanowił więc zmienić pieczarę w atrakcję dla hordy turystów, którzy lada chwila mieli ruszyć zwiedzać amerykańską prowincję.

Trasa 66 i wielki plan na biznes

Na jego szczęście, ruszyli. Groty Pecka stały się jedną z pierwszych prawdziwych atrakcji Trasy 66. Pierwsi goście płacili 25 centów za wycieczkę w głębiny - tym samym wiadrem, którym do groty po raz pierwszy wjechał sam właściciel. Potem jednak infrastruktura turystyczna wokół jaskinii szybko się rozwinęła. Dziś to cały kompleks, w którego skład wchodzi m.in. pamiętający jeszcze lata 60. schron atomowy (pełen krakersów i landrynek, które miały wyżywić 2 tys. ludzi), retro-stacja benzynowa czy najważniejsza atrakcja: najgłębszy pokój motelowy świata. Grand Canyon Caverns Underground Suite. 

Pokój wydawałoby się - całkiem zwyczajny. Może trochę retro, co pasuje do stylistyki całego miejsca. Jest ładowarka do iPhone’a, ale jest też stary gramofon z płytami i biblioteczka, w której znaleźć można m.in. “National Geographic" z 1917 r. Ale jest też prysznic, telewizor, jest wreszcie coś, czego nie da się osiągnąć w żadnym innym pokoju motelowym świata. Absolutna cisza, ciemność i samotność.

Tu, 67 metrów pod ziemią, nie docierają żadne dźwięki z powierzchni. Jedyne światło to podwieszone pod sufitem żarówki. Jeśli je wyłączysz, znajdziesz się w miejscu, w którym jedynym bodźcem, jaki będzie do ciebie docierał, będzie twój oddech, bicie serca i dotyk fotela, na którym siedzisz. Za kompletną izolację w dwuosobowym pokoju płacisz 1000 dolarów. Wielu gości nie daje rady i po kilku minutach włącza ponownie światło. 

Pokój hotelowy sprzed... 335 mln lat

Przytłacza też wiek samego miejsca. “Pokój hotelowy" ma ponad 335 mln lat. Gdy groty powstawały, pierwsze kręgowce zaczynały dopiero wychodzić na ląd. Kiedy leżysz w ciemności, możesz zastanawiać się, czy któryś z nich nie czyha głębiej w grocie. Pewnie nie. Ale trudno o tym nie myśleć. 

Grand Canyon Caverns Underground Suite to zapewne najstarszy pokój hotelowy na świecie. Ale nie najgłębszy. Ten zaszczyt przypada hotelowi znajdującemu się 400 km na północ od Gdańska.

To stara kopalnia srebra w Sala, półtorej godziny jazdy na północny zachód ze Sztokholmu. Przez 400 lat kopalnia była największym producentem kruszcu w Szwecji, jednym z największych skarbów jej władców i źródłem finansowania okazjonalnych wypraw wojennych. To jednak przeszłość. Wydobycie srebra skończyło się tu w 1908 r., po czym na stulecie kopalnia została niemal zapomniana

Od starej kopalni do hotelu

To zmieniło się w 2006 r. Starą kopalnię zmieniono w atrakcję turystyczną. Oprócz wycieczek po jej podziemnych korytarzach, nowi właściciele postanowili zaoferować coś niepowtarzalnego: podziemne centrum konferencyjne i hotel. Chcesz zrobić niezapomnianą firmową imprezę? Sale w Sali znajdują się 300 metrów pod ziemią.

Ale prawdziwą atrakcją jest jeden, jedyny pokój hotelowy znajdujący się w głębinach. Apartament na głębokości 150 m przeznaczony jest dla dwóch osób i z założenia ma być bardzo romantyczny. Jest ozdobiony srebrnymi meblami i mnóstwem świec, a goście otrzymują kosz wypełniony serem, ciastkami, owocami, winem musującym i czekoladą. Dostają też interkom, który łączy ich z przewodnikiem na wypadek, gdyby czegoś potrzebowali. Komórki nie mają tutaj zasięgu.

Goście mają też do dyspozycji małą jadalnię, gdzie rano serwowane jest śniadanie, oraz pobliski salon. Mogą też wybrać się na prywatną wycieczkę po kopalni i przedzierać się przez podziemne jeziora, kręte galerie i korytarze, w których jedynym źródłem światła są latarki. Nie jest jednak tanio - nocleg kosztuje co najmniej dwa i pół tysiąca złotych. 

Podobnych, podziemnych pokoi hotelowych jest na świecie więcej - od włoskich katakumb, po chińskie groty w urwiskach - miłośnicy ciemności i ciszy mają szeroki wybór atrakcji. Ale opisane tu dwa hotele są w swoich kategoriach absolutnymi rekordzistami. Nigdzie indziej nie będziesz tak odizolowany. Niekoniecznie samotny.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: turystyka
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy