Star 266: Terenowy mocarz z Polski

Star 266 na służbie OSP w Trybszu /Krakowskie Muzeum Ratownictwa /INTERIA.PL
Reklama

Pod koniec lat 60. opracowano terenową ciężarówkę, która w powszechniej opinii jest uważana za jedną z najlepszych tego typu konstrukcji na świecie. Star 266 produkowany masowo dla wojska stał się po latach również nośnikiem różnorodnych specjalistycznych nadwozi, w tym alternatywą w jednostkach straży pożarnej dla drogich zachodnich konstrukcji.

Historia 266 zaczyna się w 1969 roku, kiedy to powstał pierwszy jego prototyp. Przy tej okazji trzeba się jednak cofnąć o kilka lat do równie zasłużonego poprzednika czyli terenowego stara 660. To na bazie doświadczeń wielu lat eksploatacji popularnej "pszczółki" inżynierowie ze starachowickich zakładów opracowali nowy pojazd. Co ciekawe produkcja modelu rozpoczęła się już w 1958 roku (star 66), a zakończyła równo po 30 latach na modelu 660. Najsłynniejszą wersją 660 był oczywiście "papamobil" używany przez Jana Pawła II w czasie jego pierwszej pielgrzymki do Polski w 1979 roku.

Reklama

Wracając do 266 - aby wyeliminować możliwe problemy auto było poddawane intensywnym testom przez cztery lata, które odbywały się m.in. w Wojskowym Instytucie Techniki Pancernej i Samochodowej. Po testach w 1973 roku uruchomiono seryjną produkcję.

266 w odróżnieniu od benzynowych poprzedników jest napędzany silnikiem wysokoprężnym o mocy 150 KM co pozwala mu radzić sobie lepiej w trudnym terenie. Odpowiednio do tego  przygotowany pokonuje brody do głębokości 180 cm. Może pracować w szerokim spektrum temperatur (od -40 do +50) oraz dużej wilgotności powietrza, czy zapyleniu. Każdy z jego elementów został zaprojektowany z myślą o użytkowaniu militarnym, dlatego większość produkcji była skierowana dla wojska. 266 był też z powodzeniem eksportowany min. do Libii, Jemenu, Angoli, Birmy, Węgier, czy oczywiście ZSRR. Jako ciekawostkę należy przy tej okazji dodać udział naszych dwóch załóg w starach 266 w Rajdzie Paryż-Dakar w 1988 roku.

27 lat w produkcji

Stary 266 produkowano bardzo długo (1973-2000) i przez ten okres powstało wiele specjalistycznych wariantów, początkowo tylko dla wojska, później również dla odbiorców cywilnych. Podstawowa wersja używana w wojsku to oczywiście skrzynia przykryta plandeką. Pojawiały się też różne modernizacje i wersje uzbrojone, ale podobnie jak w przypadku 660 duża część produkcji była skierowana na mobilne warsztaty, szpitale polowe, pojazdy do przewozu chorych (tzw. sarna), koparki, cysterny, czy w końcu popularne w wojskach lotniczych tzw. "krasule". Były to tak naprawdę ruchome wieże kontroli lotów, z przeszkloną zabudową. Nazwa wzięła się od sposobu ich malowania w biało-czarną szachownicę.


W 1980 roku Zakład Budowy Maszyn Osiny na podwoziu Star 266 rozpoczął produkcję pożarniczej wersji GBM-a. Była to jedyna seryjna produkcja pojazdu dla straży pożarnej na tym podwoziu. Pierwszy wykonany egzemplarz trafił do jednostki OSP Rybna w dawnym woj. częstochowskim. Został opracowany na potrzeby jednostek w górzystym i trudno dostępnym leśnym terenie. W centralnej części umieszczono zbiornik na wodę o pojemności 2000 litrów, a z tyłu przygotowano miejsce na motopompę PO-5. Łącznie w latach 1980-90 do jednostek liniowych trafiły 382 egzemplarze tych pojazdów. Jeden z nich trafił do zbiorów Muzeum Ratownictwa w Krakowie. Jak ocenia strażak Piotr Mazur, to dobre auto typowo w teren.

- 266 na pewno w terenie sprawuje się bardzo dobrze. Jest cięższy od popularnego 244, napędy na 3 osie dają pewną przewagę. Może zabrać więcej potrzebnego sprzętu do akcji jeśli jest taka konieczność. Choć osobiście wolę 244, bo to typowo woź zaprojektowany dla straży, dobrze wyważony i wszystko w nim jest na swoim miejscu. 266 nie był tak popularny przez to że i nie było takich potrzeb do wykorzystywania ciężkiego auta.

Pod koniec lat 70. na bazie 266 swoją wersję samochodu pożarniczego opracowały również Jelczańskie Zakłady Samochodowe. Model oznaczono symbolem jelcz 007, wyposażono go min w zbiornik na wodę o pojemności 2370 litów, oraz dodatkowy 23 litrów na środek pianotwórczy. W odróżnieniu od propozycji z Osin w tym przypadku 266 wyposażono już w motopompę M8/8. Niestety z przyczyn ekonomicznych nie podjęto jego seryjnej produkcji, a w 1983 roku wykonano jedynie krótką serię informacyjną w ilości prawdopodobnie kilku egzemplarzy. Jeden z nich został sprzedany dla greckiej straży pożarnej.

Pożar gaszony mgłą

Ciekawym epizodem przy udziale 266 było opracowanie w 1984 roku pojazdu wielofunkcyjnego GAG na potrzeby straży pożarnej, który miał być używany do gaszenia pożarów za pomocą... mgły! Niestety urządzenie przekraczało możliwości konstrukcji pojazdu, oraz jego całkowitą masę przez co projekt anulowano.

Oprócz typowych pojazdów pożarniczych 266 był wykorzystywany w jednostkach straży pożarnej do innych zastosowań np. jako tzw. samochód wężowy, dowodzenia i łączności, ratownictwa technicznego, wodnego czy budowlanego.

Ciekawym zastosowaniem tej wojskowej ciężarówki to celów ratowniczych jest opracowany na jego podwoziu przez firmę Bumar żuraw ratowniczy o udźwigu 12.000 kg wykorzystywany w wielu polskich miastach przez pogotowie wypadkowe zakładów komunikacji. Pojazd jest zazwyczaj dysponowany do wypadków z udziałem tramwajów, kiedy koniecznie jest ich podniesienie.

Muzealny 266

Pojazd pożarniczy w zabudowie firmy Osiny został przekazany do Muzeum Ratownictwa w Krakowie przez Gminę Sułkowice w woj. małopolskim. Był używany w jednostce Ochotniczej Straży Pożarnej w Harbutowicach. Można go zobaczyć na wystawie pojazdów w krakowskim Hangarze Czyżyny. 

O autorze

Łukasz Pieniążek jest inicjatorem powstania i współzałożycielem Muzeum Ratownictwa w Krakowie. Absolwent Dziennikarstwa i Komunikacji Społecznej na Uniwersytecie Papieskim Jana Pawła II w Krakowie. Artykułem o historii reanimacyjnej Nysy rozpoczął serię swoich tekstów, które co tydzień pojawiać będą się w serwisie Menway.interia.pl.


***Zobacz materiały o podobnej tematyce***

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy