Jej obrazy zawstydzają NASA! Kim jest Aleksandra Krzemień?

10 miliardów dolarów NASA wydała na zbudowanie Kosmicznego Teleskopu Jamesa Webba, który został wysłany w kosmos między innymi po to, by robić jeszcze doskonalsze zdjęcia wszechświata. A wystarczyło po prostu odezwać się do Aleksandry Krzemień – obdarzonej wielkim talentem artystycznym mieszkanki Krakowa, która na swój sposób ilustruje zdjęcia głębokiego kosmosu.

Studentka AGH tworzy imponujące obrazy kosmosu. Zgodziła się o tym opowiedzieć...
Studentka AGH tworzy imponujące obrazy kosmosu. Zgodziła się o tym opowiedzieć...Aleksandra Krzemieńarchiwum prywatne

Aleksandra Krzemień pochodzi z okolic Wadowic, aczkolwiek obecnie większość czasu spędza w Krakowie, jako studentka fizyki technicznej na Akademii Górniczo-Hutniczej. Jak sama mówi, poza astronomią, jej pasją jest malowanie, ale nie unika również meteorologii, czy... słodkich kotków.

Studentka prowadzi swój profil na Instagramie o nazwie aleksa.krzemien, który po brzegi wypełniony jest imponującą twórczością malarską, inspirowaną obrazami z teleskopów kosmicznych NASA. Postanowiłem zapytać ją o szczegóły połączenia malowania z zajawką astronomiczną.

Sławomir Matz, Geekweek Interia.pl: Jakim sposobem doszłaś do obecnego poziomu artystycznego? Od czego się zaczęło, jakie były twoje początki?

Aleksandra Krzemień: Rysować i malować lubiłam odkąd pamiętam - uwagę na to zwróciła pani przedszkolanka i poleciła moim rodzicom koło plastyczne prowadzone przez malarkę Anetę Lachendro w naszym rejonie. Pod okiem pani Anety malowałam przez około 10 lat i nauczyłam się od niej bardzo dużo, szczególnie, jeśli chodzi o farby akrylowe, jak również bardziej techniczną stronę tego wszystkiego (zasady kompozycji, łączenia kolorów itp.), ale sporo też nauczyłam się potem sama, po prostu przez praktykę, malując i malując...

Prędzej czy później część pasjonatów astronomii dochodzi do wniosku, że poza obserwowaniem nieba, chcieliby je również uwieczniać. Większość jednak wybiera astrofotografię, Ty natomiast poszłaś zupełnie inną ścieżką. Opowiedz o tym kiedy poczułaś, że to co oglądasz musi się znaleźć na twoich obrazach? Co przedstawiał twój pierwszy obraz?

Nie powiedziałabym, że to moje malowanie kosmosu to jakaś forma ewolucji obserwacji astronomicznych, tak jak dla niektórych taką ewolucją jest astrofotografia. Obserwowanie nieba to coś absolutnie niesamowitego i moim zdaniem niezastąpionego, jest to coś, co dalej uwielbiam, mimo że od pewnego czasu mam na to coraz mniej okazji niestety.

Jeśli chodzi o uwiecznianie tego co widzę w teleskopie/lornetce, to zdarzyło mi się wykonać kilka(naście) szkiców astronomicznych, które ukazują to co naprawdę widać w danym instrumencie, bez długiego czasu naświetlania aparatu czy artystycznej fantazji. Jeśli zaś chodzi o obrazy to oczywiście pewne wrażenia z obserwacji przenikają do interpretacji artystycznej, ale do tego przejdę za chwilę.

Mój pierwszy powiązany z astronomią obraz, który pamiętam, to abstrakcyjna wizja wybuchu supernowej, namalowałam go w okolicach 2010 r. (nie pamiętam niestety dokładnie). Potem co jakiś czas zdarzało mi się tworzyć prace w tej tematyce, a od 2018 r. moje obrazy przedstawiają już głównie kosmos.

Co skłoniło mnie akurat w tym kierunku? Astronomią interesowałam się bardzo mocno od dziecka, dużo czasu poświęcałam na zgłębianie tego tematu, potem też zaczęłam obserwować i w jakiś taki naturalny sposób coś, co stanowiło ważną część mojego życia, zaczęło wnikać też do tego co tworzyłam. Widziałam te przepiękne fotografie różnych obiektów i chciałam przenieść je na płótno, spróbować odtworzyć ich piękno. Potem też zaczęłam wplatać coraz więcej emocji i wrażeń, które wywoływały we mnie obserwacje astronomiczne danego obiektu, toteż spora część moich obrazów stała się bardziej fantazyjna i niekoniecznie zgodna z rzeczywistością. I to jest super, Wszechświat jest niesamowity i zaskakujący, stanowi ogromne źródło inspiracji, a ja mogę, ale nie muszę, interpretować to na swój sposób.

Przeglądając twoją twórczość nie sposób zauważyć inspiracji fotografiami z NASA. Wiemy, że NASA potrzebuje wielu godzin do tworzenia swoich fotografii, a przy tym również używa wielu skomplikowanych technik obrazowania. Jak mocno różni się wykonywanie zdjęć od malowania widoków nocnego nieba? Jak wygląda i ile trwa twój proces twórczy, trwający od koncepcji do stworzenia obrazu?

Chyba nie jestem w stanie do końca udzielić odpowiedzi na to pytanie, bo nie za bardzo znam się na astrofotografii, a już szczególnie takiej profesjonalnej. Aczkolwiek różnicą na pewno jest to, że często fotograf najpierw uwiecznia coś, co potem jest dla mnie inspiracją, choćby nawet tylko niewielką. Musi odpowiednio obrobić zebrany materiał, żeby pokazać struktury obiektu, nadać fotografii przyjemne w odbiorze kolory.

Jeśli maluję coś bardziej realistycznego i wzoruję się na danej fotografii, to mogę zasugerować się czy to kolorami, czy to strukturą obiektu w oryginale i część tej pracy mam już za sobą, mogę bardziej skupić się na malowaniu samym w sobie. Jeśli jednak tworzę coś bardziej z głowy (całkiem abstrakcyjnego albo coś, przy czym fotografia sugeruje mi tylko zarys obiektu i ułożenie gwiazd), wygląda to całkiem inaczej.

Wiele osób w takiej sytuacji wykonuje sobie jakiś niewielki szkic tego, co chce stworzyć, ja robię coś takiego bardzo rzadko, a i tak jak już, to jest to jedynie sugestia. Najczęściej po prostu zaczynam malować jak czuję i na bieżąco stwierdzam co pasuje, a co nie, jak dobrze dograć kompozycję, jakie kolory dodać, co jeszcze poprawić itd., przemalowuję i domalowuję różne elementy wiele razy, a obraz kończę, kiedy uznam, że wygląda dobrze i że już bardziej tego nie polepszę. Przez to niektóre moje obrazy na etapie tworzenia wyglądają całkiem inaczej niż to, co ostatecznie z nich wychodzi.

Nie tak dawno zobaczyliśmy pierwszą fotografię głębokiego nieba z Kosmicznego Teleskopu Jamesa Webba. Jakie wrażenie wywołał na tobie widok SMACS 0723? Widziałem, że tworzysz grafikę inspirowaną zdjęciem z NASA. Co najbardziej zachwyciło cię podczas pracy, a co sprawiło największą trudność?

- Wywarł na mnie ogromne wrażenie, liczba galaktyk na tym zdjęciu jest niesamowita, jeszcze często z takimi detalami, a do tego to przepiękne soczewkowanie grawitacyjne! Mimo że ta fotografia ma w sobie ogrom szczegółów, od razu podjęłam się wyzwania - zaczęłam ją rysować, gdy tylko znalazłam ją w dobrej rozdzielczości (czyli jakąś godzinę po ogłoszeniu jej przez NASA) i zdecydowałam się na technikę (możliwość zrobienia filmu poklatkowego z rysowania w Kricie sprawiła, że wygrał digital).

Nie będę ukrywać, że początkowo było trudno, moja cierpliwość znalazła się na granicy, ale im dłużej rysowałam, tym trudniej było mi się oderwać i tym przyjemniejszy i bardziej fascynujący był to proces. Zawsze podobały mi się zdjęcia w stylu Głębokiego Pola Hubble'a, gdzie prawie każda plamka to odległa kosmiczna wyspa pełna gwiazd, a rysowanie czegoś takiego jeszcze bardziej pozwoliło mi się zanurzyć w ten ogrom - obejrzałam na tej fotografii każdą, nawet najmniejszą galaktykę, i ją narysowałam.

I mimo że mało artyzmu w tej pracy (ot, narysowałam zdjęcie), to tworzenie jej było ciekawym wyzwaniem dla moich umiejętności i cierpliwości, pozwoliło mi niesamowicie zagłębić się w świat tych odległych, starych galaktyk, które teraz pewnie wyglądają zupełnie inaczej.

Cysterna Bazyliki. Perełka Stambułu otwarta dla turystówAFP
INTERIA.PL
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas