Straż pożarna z Los Angeles zatrudniła właśnie pierwszego robota-strażaka

Szeregi Los Angeles Fire Department nieco się powiększyły, bo walczący z pożarami robot RS3 ma za sobą pierwszą poważną akcję, podczas której spisał się tak dobrze, że zostaje ze strażakami na stałe.

Musimy powoli przyzwyczajać się do wizji, że roboty stają się naszą codziennością w wielu dziedzinach - pomagają w diagnozowaniu chorób i obsłudze szpitali (wystarczy tylko wspomnieć o modelu Spot od Boston Dynamics, dzięki któremu lekarze kontaktowali się z chorymi na Covid-19), obsłudze hoteli czy lotnisk, rozbrajają bomby, a teraz również walczą z pożarami. Na swoją pierwszą akcję wyjechał właśnie nowy nabytek straży pożarnej z Los Angeles, a mianowicie walczący z pożarami robotyczny pojazd o nazwie Thermite RS3.

Reklama

To ważący ponad 1,5 tony robot, który wielkością przypomina samochód marki Smart, czyli jest wystarczająco nieduży, że zmieścić się w podwójne drzwi i wystarczająco silny, żeby w razie potrzeby się przez nie przebić albo przez ścianę obok nich. Co jednak najważniejsze, jest w stanie wyrzucić z siebie 10 000 litrów wody lub piany na minutę, a nawet ustawić w pozycji wertykalnej, żeby działać jako zraszacz. Do tego jest sterowany zdalnie, zachowuje pełną zdolność do działania przez 20 godzin bez konieczności tankowania i potrafi pokonywać wzniesienia o nachyleniu nawet 70 stopni.

Strażacy nie kryją podekscytowania z tytułu swojego nowego narzędzia pracy, choć jak twierdzą muszą teraz przemyśleć swoje strategie walki z ogniem, bo z RS3 u boku nieco się one zmienią. Jak poinformowało LAFD, robot miał już okazję zaprezentować swoje możliwości w akcji, kiedy to wyruszył razem z resztą strażaków do pożaru trawiącego dwa budynki Fashion District, czyli  centrum przemysłu odzieżowego zachodniego wybrzeża Stanów Zjednoczonych, gdzie swoje sklepy ma wiele firm odzieżowych, stąd zresztą nazwa. Na miejscu pracował razem ze 130 strażakami, gasząc pożar i pomagając w oczyszczeniu wnętrza budynku, gdzie wybuchł ogień, z gruzów.

Nie da się ukryć, że robot wygląda imponująco, chociaż przypomina raczej mały czołg niż typowe wyposażenie strażaków, a wszystko dlatego, że czerpał inspiracje z rozwiązań amerykańskiej armii wykorzystywanych do rozbrajania improwizowanych bomb w Iraku i Afganistanie. Niestety są też minusy, bo jeden RS3 to koszt 272 tysięcy dolarów, więc zakup kilku sztuk może zrujnować budżet straży pożarnej na lata. 

Źródło: GeekWeek.pl/LAFD / Fot. lafd.org

Geekweek
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy