Agresywne oblicze kobiet
Kobiety stały się agresywne, bo są przeciążone, długo funkcjonują na wysokich obrotach. Nauczyły się wyrażać agresję w sposób typowo męski - twierdzi w rozmowie z INTERIA.PL psychoterapeutka Elżbieta Sanigórska.
Elżbieta Sanigórska: - Tak, dziś kobiety są w widoczny sposób bardziej agresywne. Jest to odbicie zmian, które zachodzą w całym społeczeństwie. W sposobie życia wyznaczanym przez cywilizację, wszyscy mamy wyższy poziom agresji. Można to zobaczyć na ulicach, kilka lat temu ludzie jeździli samochodami spokojniej, dziś dużo bardziej agresywnie. To odzwierciedla poziom napięcia, w jakim żyjemy.
Co może powodować takie napięcie?
- To jest spowodowane wieloma różnymi rzeczami. Psychologia mówi o trzech źródłach agresji: po pierwsze, agresja może wynikać z lęku. Lęk rodzi agresję, a więc jeśli mamy w sobie więcej obaw czy niepokoju, możemy być bardziej agresywni. Drugim źródłem jest frustracja potrzeb. Jeśli nasze potrzeby nie są zaspokajane, to rodzi się napięcie, które może prowadzić do agresji. Trzecim źródłem jest doświadczenie agresji ze strony innych. Czasem wystarczy pobyć trochę z osobami pełnymi złości i gniewu, by poczuć, jak takie napięcie łatwo się udziela, nie mówiąc już o sytuacjach, kiedy ktoś jest agresywny wobec nas bezpośrednio...
A czy fakt, że kobiety muszą dziś godzić pracę zawodową z wychowywaniem dzieci może nasilać te napięcia?
- Kobiety są tak wychowywane, że spełniają oczekiwania innych. Chłopcom pozwala się na bycie indywidualistami. Dla dziewczynek relacje społeczne są ważne, więc są bardziej nastawione na spełnianie oczekiwań. Lubią być docenione, więc się bardzo starają na pochwały zasłużyć.
A żyjemy w świecie, gdzie media kreują określone wizerunki, stawiają nam poprzeczki. Kobiety starają się coraz bardziej, zawsze tak było, ale dziś ilość oczekiwań wobec nich jest dużo większa. I są w związku z tym makabrycznie przeciążone.
Mamy dziś dużo dóbr, żyje się, dzięki nowym technologiom, lżej niż kiedyś. Ale jednocześnie nie mamy dziś czasu na życie w zgodzie ze sobą. Świat oczekuje od nas życia niezgodnego z biologią. Mam takie pacjentki, które pracują po 10 godzin dziennie, a są też żonami, matkami. Jak one mają się czuć spełnione? Jakiś obszar ich życia musi ucierpieć, na coś musi nie starczyć sił. Nie chodzi tu o nasze pragnienia, ale o to, z czego rozliczają nas inni, z czego my same siebie rozliczamy. Pogubiliśmy się w tym, co jest dla nas możliwe, a co nie. Kobiety chcę więc być dobrymi pracownikami (w konkurencji z mężczyznami wciąż muszą być znacznie lepsze od nich, aby zajmować równorzędne stanowiska), najlepszymi matkami, super żonami i kochankami. Nie wystarczy już być , trzeba być super.
- Przemiany społeczne trwają u nas krótko. Kiedyś podział ról był bardzo jasny i oczywisty. Mężczyźni pracowali, kobiety spędzały czas z dziećmi. Ludzie tkwili w rolach czasem ciężkich, ale jednak znajomych, jasnych dla nich. Dzisiejsze przemiany są czymś dobrym. Zanim jednak nauczymy się na nowo, jak w życiu funkcjonować, jak nowo określić role męża i żony, matki i ojca, minie sporo czasu. Dziś kobiety nie chcą żyć, jak kiedyś, oczekują, że mężczyźni będą im pomagać z jednej strony, ale z drugiej ciężko im tę pomoc przyjmować. Mężczyźni również przeżywają trudny czas, sami nie odnajdują się w nowych dla nich rolach. Skoro przez setki lat nie opiekowali się dziećmi, to dziś muszą się tego nauczyć, podobnie jak wyrażania swoich emocji.
A jaka jest tutaj rola wspólnoty - rodziny?
- Dziś zniknęły rodziny wielopokoleniowe. Kobiety coraz częściej opuszczają miejsca, z których pochodzą i układają sobie życie z dala od rodziny. Kiedyś rodziły się dzieci, a starsze członkinie rodziny pomagały, uczyły młodą matkę opieki nad dzieckiem, wspierały ją. Obecnie dwoje młodych ludzi zdanych jest całkowicie na siebie. Kobiety przenoszą się do miast i tam dopiero muszą sobie organizować grupy wsparcia, na początku są odizolowane i samotne.
Mamy zatem więcej osamotnienia, nie ma wspólnotowości, babć, ciotek i kuzynek żyjących blisko siebie. Żyjemy szybko, nie ma czasu na budowanie relacji, na spędzenie kilku lat z dzieckiem w domu. Kiedyś nie było takiego wyboru: praca czy dom? - jeśli dziecko było malutkie. W dawnym, pod pewnymi względami trudniejszym do życia świecie, pewne rzeczy były bardziej oczywiste, poukładane, nie było tylu dylematów, wyborów.
Dziś za wiele możliwości płacimy ceną zmęczenia. Kiedy kobieta zostaje matką, musi szybko wrócić do formy i do pracy. Kiedyś wszyscy wiedzieli, że kobiecie trzeba czasu, żeby doszła do siebie - odpoczynek w czasie połogu był czymś naturalnym. Dziś pomija się biologiczne ograniczenia, kobiety muszą zaprzeczać swojej fizjologii.
Kiedy mają menstruację, organizm inaczej funkcjonuje, trzeba zwolnić tempo, dać organizmowi odpocząć, wspierając naturalny proces oczyszczania. Kto dziś tak robi? Kto kładzie się na tydzień do łóżka, gdy jest przeziębiony? Mamy przecież antybiotyki i inne medykamenty, które szybko postawią nas na nogi, kawę, gdy już padamy ze zmęczenia. Mobilizujemy się, spinamy, by jeszcze dać radę, nie myśląc o tym, że przyjdzie nam zapłacić za to cenę. Utrata umiejętności bycia w kontakcie ze sobą i troski o siebie, jest według mnie jedną z przyczyn agresji.
Jak postrzega się dziś kobiety agresywne?
- Kobiety kiedyś miały ciężkie życie, były zależne od mężczyzn, same dla siebie stanowiły wsparcie. Kobieca agresja występowała, ale w innej formie - kobiety obgadywały, plotkowały. Płakały, gdy nie mogły swojej złości wyrazić. Rozładowywały w ten sposób napięcie. Dziś poziom stresu jest taki, że podobne zachowania nie wystarczają. Kobiety stały się agresywne, bo są przeciążone, długo funkcjonują na wysokich obrotach. Nauczyły się wyrażać agresję w sposób typowo męski...
Kobiety coraz częściej zaprzeczają swojej delikatności, czułości, bo świat dzisiejszy wymaga innego rodzaju siły. Kobiety stały się trochę z konieczności bardzo silne, żeby móc w świecie funkcjonować i mieć w nim przestrzeń dla siebie.
My w Polsce nadal jesteśmy na etapie przemian. Długo nie mieliśmy czasu stabilizacji, bezpieczeństwa. U nas trudno cokolwiek przewidzieć. W społeczeństwach, gdzie ustalony jest już pewien dobrobyt, dłużej trwa stabilizacja, agresja kobiet jest mniejsza i przejawia się inaczej. Panie staja się bardziej aktywne w życiu społecznym, walczą o ważne dla siebie sprawy w organizacjach pozarządowych, bo nie muszą już wkładać tyle energii w odnajdywaniu się w swojej roli społecznej.
- Przede wszystkim nie zaprzeczać swoim uczuciom, potrzebom. Być bardziej w zgodzie ze sobą. Byłam świadkiem takiej sytuacji: w tramwaju jedna kobieta zwierzała się drugiej ze swoich kłopotów, mówiła, że jest smutna, przygnębiona. Słuchaczka dała jej taka radę: "teraz jedziesz do pracy, uśmiechnij się, nie daj po sobie poznać, że coś jest nie tak." To trochę tak, jakby w deszczowy dzień zamiast wziąć parasol i nieprzemakalne buty, udawać, że nie pada.
A tu chodzi o podstawową troskę o siebie, o to, by traktować siebie z uwagą i cierpliwością, właśnie wtedy być dla siebie dobrą, mniej wymagającą. Może nauczyć się słuchać siebie, pozwalać sobie na słabości i gorsze dni, czasem siebie porozpieszczać, czasem mniej od siebie wymagać.
Znajdować czas na pytanie siebie o to, czego chcę, potrzebuję, co jest dla mnie ważne, co mogę zrobić dla siebie samej - dziś, jutro, pojutrze. Prosić o pomoc - mężów, partnerów, dzieci, przyjaciół. Choć wiem, że to nie zawsze łatwe, zwracać się o radę i pomoc do swoich matek, babć, kobiet w rodzinie. Kobiety musza pamiętać, że ich mamy, babcie miały podobne kłopoty - były w ciąży, rodziły dzieci, miały wiele obowiązków.
I tam możemy więc znaleźć źródło wsparcia. Moja babcia, ciężko pracująca kobieta, miała zwyczaj siadać na ławeczce i mogła tak się siedzieć "bezczynnie" bardzo długo. Wtedy dziwiłam się, że jej się tak nie nudzi. Dziś myślę, że była w tym duża mądrość, to był taki ważny czas odpoczynku, ale też bycia: w sobie, ze sobą, w przestrzeni wewnętrznej, zatrzymanie, żeby nabrać sił i dystansu rozpędzonym świecie...
- Dziękuję za rozmowę.