Amerykański sen na polskim placyku. Osiedla Ventana i Walendia
Otwarte podwórka bez płotów, szerokie ulice, ogromne domy z kolumienkami nad wejściem i kilka innych detali. Któż nie kojarzy typowych amerykańskich domów przedstawianych w filmach zza oceanu? Wydaje się, że taki rozmach i monumentalna powtarzalność mogą zdarzyć się tylko w USA, gdzie umiłowanie do posiadania wszystkiego największego jest niemal nadrzędne. Mocno się zaskoczymy, gdy pojedziemy do podwarszawskiego Walendowa. Deweloper w tej niewielkiej miejscowości chciał chyba spełnić swój własny sen, niekoniecznie amerykański. Jak mu to wyszło?
Dwadzieścia kilometrów na południowy zachód, niedaleko drogi ekspresowej S8, pomiędzy Nadarzynem i Jankami, na skraju Lasów Sękocińskich. To tutaj w ostatnich kilku latach powstały dwa luksusowe osiedla Ventana i Walendia. Pojechać musimy dokładnie do niewielkiego Walendowa.
Na ogrodzonej powierzchni zostało wybudowano niejako "miasto w mieście". Sto czterdzieści domów ustawionych rzędowo, przytulonych z jednej strony do lasu, a z drugiej do niewielkich stawów. Można by przejść obojętnie obok takiego osiedla, gdyby nie charakterystyczna architektura budynków. Domy wyglądają jak z amerykańskich filmów - bez płotów, lśniąco białe, z ogromnymi garażami i kolumnami przy wejściu. To wszystko tworzy klimat niewiele mający wspólnego z pstrokacizną architektoniczną, jaką zobaczymy na przeciętnej polskiej wsi. Widocznie taki był zamysł dewelopera, aby przenieść mieszkańców gdzieś za granicę.
Okolica, trzeba przyznać, jest wyjątkowo zielona i mieszkańcy mają dziką naturę na wyciągnięcie ręki. Czy życie w Ventanie czy Walendii jest aż tak usłane różami? Tego trzeba zapytać samych mieszkańców, którzy sporadycznie odpowiadają pytającym się na forach, jak się żyje w "dystrykcie prestiżu".
Z jednej strony chwaląc sobie spokój, ciszę oraz... obecność budki strażniczej, mieszkańcy krytykują chociażby kiepskie gleby, na których postawiono całe osiedle. Na gliniastym podłożu nie dość, że słabo rośnie cokolwiek (ewentualnie chwasty), to przy większych opadach podwórka domów zlokalizowanych przy stawach są notorycznie zalewane.
Dojazd do Warszawy jest również niełatwy. Lokatorzy Ventany zwracają uwagę na korki, przy których dojeżdża się do centrum stolicy w 1,5 godziny! Do tego brak sklepu spożywczego na miejscu, wysoka cena kursu taksówką z miasta, wątpliwej jakości zasięg telefoniczny i internetowy. Jak się okazuje, tych minusów jest spora lista, ale wydaje się, że mieszkańcy doceniają jednak życie w swojej enklawie.
- Brak "aborygenów" (przyp. red. lokalnych mieszkańców) jest tu wielkim atutem - tą opinię anonimowego "obywatela enklawy" już kilkukrotnie cytowano w internecie. Czyżby zamysłem dewelopera faktycznie było wybudować osiedle, w którym mieszkańcy nie muszą martwić się obecnością stereotypowych "Polaków" i spokojnie żyć w swoim zamkniętym światku?
O ile osiedle Ventana to kraina kolumn toskańskich, to sąsiednią Walendię opiszemy jako modernistyczny dystrykt z miniaturowymi ogródkami. Jedno i drugie cieszy się popularnością - domy nieustannie się sprzedają, a deweloper zrealizował całość inwestycji, budując po ponad sto niemal identycznych domów na każdym z osiedli. Kiedy osiedle dopiero się budowało w 2011 roku, ceny domów wahały się od 640 do nawet 940 tysięcy złotych. Dzisiaj, kiedy ceny nieruchomości szybują niekontrolowanie w górę, luksusowe wille kupują nowi właściciele za sporo powyżej miliona złotych.
Brak "aborygenów" (przyp. red. lokalnych mieszkańców) jest tu wielkim atutem.
Ventana i Walendia stały się już plenerem niejednej produkcji filmowej. Chociażby ostatni polski kandydat do Oscara "Śniegu już nigdy nie będzie" w reżyserii Małgorzaty Szumowskiej był tutaj kręcony. Filmowcy najwidoczniej umiłowali sobie przedstawianie polskich klas wyższych, jakoby żyli tylko na takich enklawach w iście amerykańskim stylu.
"Co komu do tego, jak sobie żyje?" Słowa wszelakiej krytyki czyichś posiadłości rzadko bywają przyjęte ze spokojem. Lubimy odbierać to jako atak na naszą własność. Czy grodzenie się od świata w odrealnionych osiedlach jest tylko troską o bezpieczeństwo swojej przestrzeni mieszkaniowej, czy izolowaniem się od prawdziwego świata, z którym jednak codziennie się mierzymy, przekraczając granicę szlabanu? Ventana i Walendia są tylko dwoma osiedlami dającymi fałszywy prestiż, ale powszechnie wiadomo, że takich miejsc w Polsce jest więcej.
Przeczytaj też:
Betonoza czy green future: jaki los czeka polskie miasta?
Betonoza a woda, czyli w poszukiwaniu złotego środka