Biznes porno prosi rząd o wsparcie

Legendarny Larry Flint, wydawca "Hustlera" i Joe Francis, CEO "Girls Gone Wild" poprosili rząd USA o dofinansowanie biznesu porno.

Fasada nocnego klubu należącego do Flynta, Nowy Jork, 8 stycznia 2008
Fasada nocnego klubu należącego do Flynta, Nowy Jork, 8 stycznia 2008AFP

- Dostaliśmy cios, jak każda inna gałąź przemysłu. Czy to jest najpoważniejsza sprawa? Czy Amerykanie będą żyć lepiej, gdy otrzymamy pomoc? Nikt nie ma prawa tego oceniać - powiedział Owen Moogan, rzecznik Larry'ego Flinta.

Francis z kolei przekazał w swoim oświadczeniu, że "rząd USA powinien wspierać przetrwanie i rozwój przemysłu erotycznego, tak jak czuje się zobowiązany wspierać inne gałęzie przemysłu w trosce o dobro zwykłych Amerykanów".

Flynt i Rancis przyznają, że na razie nie ma powodów do większego niepokoju. Spada sprzedaż DVD, ale ruch w internecie utrzymuje się na tym samym poziomie.

Jak mówią, problemem są jednak nastroje w narodzie. - Ludzie są zbyt przygnębieni, by uprawiać seks. To bardzo niezdrowa sytuacja i duże zagrożenie. Amerykanie przetrwają bez samochodów, ale na pewno nie bez seksu - mówi Flynt, dodając, że te 5 miliardów dolarów jest potrzebne, by stymulować potrzeby narodu.

Te słowa, jak i cała akcja, są odniesieniem do sprawy szykowanego wsparcia dla przemysłu samochodowego, "by uratować miejsca pracy setek tysięcy osób".

Wcześniej rząd USA przekazał 700 miliardów dolarów z pieniędzy podatników na ratowanie banków.

Jak dowiedziała się agencja AP, nie wiadomo, co się tak naprawdę stało z tymi pieniędzmi. Banki nie muszą się z nich w żaden sposób rozliczać.

Krytykowany przez wielu ekonomistów pomysł, został teraz wyśmiany przez Flynta z charakterystycznym dla jego osoby poczuciem humoru. Na razie Kongres USA nie ustosunkował się do jego apelu.

Mateusz Lubiński

INTERIA.PL
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas