CIA wysadziło radziecki gazociąg? "To była nasza robota"
Mówi się, że mogła być to największa nieatomowa eksplozja wywołana przez człowieka w historii. Władze amerykańskie nie chcą wypowiadać się w tej sprawie. Rosjanie twierdzą, że faktycznie doszło do wybuchu, ale o wiele mniejszego i gdzieś indziej. Były członek Rady Bezpieczeństwa Narodowego USA mówi wprost: "zrobiliśmy to". Czy CIA naprawdę doprowadziło do zniszczenia Rurociągu Transsyberysjkiego w 1982?
Historia o rzekomym sabotażu jednej z najdroższych inwestycji ZSRR ujrzała światło dzienne już jakiś czas temu. Jednak do dzisiaj nie udało się jej jednoznacznie zweryfikować
Początek lat 80. był kolejnym zwrotem w stosunkach wschód - zachód. Wyglądało na to, że ZSRR zdobyło przewagę i pragnie doprowadzić do złagodzenia napięć międzynarodowych, a świat powoli przekonuje się do polityki détente (franc. odprężenie).
Wtedy właśnie na scenie pojawił się gracz, który postanowił zmienić układ sił.
Prezydent-kowboj
Ronald Reagan rozpoczął swoje rządy w roku 1981 i już od samego początku zainicjował działania mające na celu zakończenie zimnej wojny. Oczywiście zakończenie korzystne dla USA.
Do swojej administracji powołał między innymi Richarda Allena, który odpowiadał za politykę zagraniczną w pierwszej ekipie Nixona. Allen zapytał o plan nowego prezydenta dotyczący stosunków ze Związkiem Radzieckim. Reagan powiedział ponoć: "Plan jest prosty: my wygrywamy, oni przegrywają. Co ty na to?"
Pomimo przewagi militarnej, ZSRR zmagało się z problemami ekonomicznymi. Rozwiązaniem miała być budowa ogromnego gazociągu z Syberii i sprzedaż gazu krajom europejskim.
Zgodnie z panującym trendem w polityce międzynarodowej Europa dążyła wtedy do ocieplenia stosunków z Sowietami, więc pomysł spotkał się z aprobatą. Jedynym, który sprzeciwiał się nowej rurze, był Reagan. Nie chciał, aby stary kontynent uzależnił się energetycznie od komunistów.
Gazociąg a sprawa polska
Amerykańskiemu przywódcy pomogła sytuacja w Polscei. Ogłoszony w grudniu 1981 roku stan wojenny stał się dla Reagana pretekstem do wprowadzenia embargo na sprzedaż ZSRR amerykańskich technologii. Nie tylko zakazał firmom z USA kontaktów z Sowietami - zażądał tego samego od swoich europejskich sojuszników.
Ci jednak nie chcieli się zgodzić. Pod ich naciskiem Ronald Reagan przystał na zniesienie sankcji dla firm pod koniec 1982 roku, utrzymując jednak restrykcje dotyczące transferu technologii.
Agent "Pożegnanie"
Związek Radziecki nie czekał z założonymi rękami. Skoro nie mogli kupić technologii, postanowili zdobyć ją w inny sposób, bardziej zbliżony do ich stylu. Zdecydowali się ją wykraść.
W ramach détente Stany i ZSRR utworzyły kilka zespołów złożonych ze specjalistów, które miały być zarzewiem współpracy w dziedzinie nauki, ekonomii, ochrony środowiska czy energetyki. Grupy spotykały się na zmianę na terenie obu krajów. Sowieci jako członków tych zespołów często podstawiali szpiegów. Amerykanie wykorzystali to i... pozwolili ukraść swoją technologię.
Szczególną rolę odegrał w tym Władimir Wietrow. Wietrow był inżynierem działającym dla radzieckiego wywiadu we Francji. Jednak po kilku latach rozczarowany sytuacją panującą w swoim kraju postanowił przekazać Francuzom tajne, radzieckie dokumenty. Akta pod nazwą "Farewell" (ang. pożegnanie) zawierały ponad 4 tys. dokumentów dotyczących głównie technologii i zbrojeń.
Kryptonim "Pożegnanie" przylgnął do Wietrowa, który zaczął działać jako agent dla francuskiego wywiadu. Dostarczone przez niego informacje dostali również Amerykanie.
Trojański koń z Waszyngtonu
USA dowiedziało się dzięki temu, czego dokładnie Rosjanie potrzebują do budowy gazociągu. Thomas C. Reed, ówczesny członek Rady Bezpieczeństwa Narodowego i szef sił powietrznych Stanów Zjednoczonych w swojej książce "At the Abyss: An Insider's History of the Cold War" wydanej w 2004 r. twierdzi, że właśnie wtedy podjęto decyzję podrzuceniu konia trojańskiego.
Plan był ponoć mniej więcej taki: wykorzystując spotkania międzynarodowych zespołów oraz kontakt "Pożegnanie" CIA pozwoli KGB wykraść potrzebną im technologię. Z tym, że będzie ona zawierała ukryte wady.
Wśród "zdobyczy" miało znaleźć się oprogramowanie kanadyjskiej firmy regulujące działanie zaworów i pomp gazociągu. Rewolucyjna jak na tamte czasy technologia posłużyła według Reeda do pierwszego w historii ataku hakerskiego. Była ona bowiem tak skonstruowana, żeby w pewnym momencie doprowadzić do awarii systemu sterującego przepływem gazu.
Niczego nie podejrzewający Rosjanie wprowadzili ją do użytku w połowie 1982 roku. Reed twierdzi, że jeszcze w tym samym roku gazociąg - potężna inwestycja, która miała uratować finanse radzieckiego mocarstwa - wyleciał w powietrze.
Sam wybuch był ponoć widziany z kosmosu i był jedną z najsilniejszych nieatomowych eksplozji wywołanych przez człowieka w historii - miał rzekomo siłę około siedmiokrotnie mniejszą od bomby zrzuconej na Hiroszimę
Dzięki temu USA zablokowała postępy w budowie rury na długi czas. Europa odwróciła się od Wschodu i zawęziła współpracę energetyczną ze Stanami. Inwestycja, która miała przynieść osiem miliardów dolarów wpływów rocznie, pochłonęła tak duże środki, że przyczyniła się do bankructwa ZSRR.
Wielka eksplozja czy wielka bujda?
Historia urosła już do rangi legendy. Przedstawiciele CIA nie skomentowali oficjalnie rewelacji Thomasa C. Reeda wydanych w roku 2004. William J. Casey, szef agencji w 1982 r., który miał nadzorować całą akcję, zmarł w 1987.
Dodatkowo kilku byłych agentów KGB i inżynierów pracujących w latach 80. nad budową rurociągu zaprzecza tym doniesieniom.
Wasilij Pczelincew związany z rosyjskim wywiadem powiedział w wywiadzie dla "Moscow Times", że owszem w tym roku nastąpił wybuch gazociągu, ale w zupełnie innym miejscu niż to opisywane przez Reeda. Była to "naturalna" eksplozja gazu, a uszkodzenia naprawiono w jeden dzień.
Media cytowały także wypowiedzi ekspertów do spraw bezpieczeństwa. Ci z kolei tłumaczyli, że radziecka technologia była w tamtym czasie raczej prymitywna, a całość sterowana była ręcznie. Nikt nie używał żadnej skomplikowanej technologii, więc jest niemożliwe, żeby jakieś oprogramowanie wpłynęło na pracę instalacji.
Trzeba wziąć pod uwagę fakt, że zaprzeczenia płynęły głównie od Rosjan, mniej lub bardziej zaangażowanych w tworzenie gazociągu Transsyberyjskiego. Nie ma jednak żadnych zdjęć dokumentujących wybuch, nie potwierdzają go także żadne oficjalne raporty. Wiadomo tylko, że agent "Pożegnanie" działał naprawdę, a potęga ZSRR faktycznie zaczęła chwiać się w latach 80. by ostatecznie runąć na początku następnej dekady.
/rk