​Drugie życie prezentów

Czy ktokolwiek się gniewa, jeśli jego niezbyt trafiony podarek trafi do kogoś innego? Obdarowani boją się, że "podając dalej" obrażą osobę, która sprezentowała im dar. Nie zawsze potrzebnie - czytamy w "Psychological Science".

Ileż razy musieliśmy to przeżywać?
Ileż razy musieliśmy to przeżywać?© Panthermedia

Praktyka "podawania dalej"

Badacze przyjrzeli się zjawisku przekazywania prezentów z perspektywy zarówno wręczającego, jak i obdarowanego. Sprawdzali, czy praktyka "podawania dalej" - będąca społecznym tabu, jest dla autorów podarków tak bardzo obraźliwa, jak się tego obawiają obdarowani, którzy chcą prezent oddać w inne ręce.

- Oddawanie prezentów nie jest takie złe - ocenia Gabrielle Adams z London Business School. - Tak naprawdę jest to sposób, aby zyskać pewność, że trafią one do kogoś, kto naprawdę się z nich ucieszy. Ludzie nie powinni się bać przekazywania prezentów dalej.

Naukowcy doszli do swoich wniosków m.in. w badaniu 178 ochotników, którym przydzielono role dających i przyjmujących. Zastosowano scenariusz gry, prosząc ich, by sobie wyobrazili, że niedawno dostali zegarek z okazji ukończenia szkoły. Prezent okazał się jednak nietrafiony. Można go wyrzucić albo komuś oddać.

Oddawanie prezentów nikogo nie obrazi

Na pięciostopniowej skali badani (wcieleni w role autora prezentu i obdarowanego) oceniali, jak bardzo każde z zachowań obrazi darczyńcę.

Wyniki pokazały, że obdarowani zrównują sytuację przekazania prezentu dalej z jego wyrzuceniem - uznali, że oba rozwiązania są dla darczyńcy tak samo obraźliwe. "To dla nas szczególnie ciekawe - zauważa Adams. - Bo darczyńcy uważali, że wyrzucenie prezentu jest gorsze, niż jego ponowne wręczenie komuś innemu".

Wszystko zatem sprowadza się do przyzwolenia - twierdzą autorzy badania. Aby pogodzić strony, proponują powiększenie listy świąt i uroczystości o kolejną pozycję, "Narodowy Dzień Przekazywania Prezentów". - Okazuje się, że ustanowienie takiego dnia jest jedynym sposobem przekonania obdarowanych, że oddawanie prezentów nikogo nie obrazi - twierdzi Adams.

INTERIA.PL/PAP
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas