Elon Musk wkroczył do siedziby Twittera z umywalką. Pracownicy Twittera: Boże... miej nas w swojej opiece!

Najbogatszy człowiek świata wszedł do siedziby głównej Twittera, trzymając w rękach potężną umywalkę. Film z Elonem Muskiem niosącym zlew sparaliżował strachem pracowników portalu społecznościowego. Miliarder zmienił opis swojego profilu i nazwał się "szefem Twittera".

To było prawdziwe "wejście smoka". Elon Musk pojawił się w siedzibie głównej portalu społecznościowego Twitter, trzymając w rękach zwykłą umywalkę. Zaskoczeni pracownicy ochrony otworzyli mu drzwi, a uśmiechnięty miliarder, niosąc potężny zlew zameldował się przy recepcji. Elon Musk był ubrany w szary T-shirt  i przypominał pracownika, który za chwilę zainstaluje umywalkę w jednej z łazienek siedziby koncernu.

Reklama

Cała scena wejścia do siedziby Twittera została wyraźnie starannie wyreżyserowana przez miliardera. Film zamieszczony przez Elona Muska stał się natychmiast przebojem w serwisie.

Do filmu zamieszczonego na Twitterze Elon Musk dodał żartobliwy wpis "Entering Twitter HQ - let that sink in!", co można przetłumaczyć "Wejście do Twittera - niech to wryje się w pamięć!".

Zwrot w języku angielskim "sink in" użyty przez Elona Muska jest kluczem do zrozumienia, o co miliarderowi chodziło z tą umywalką. Słowo "sink" oznacza bowiem dosłownie zlew, a sformułowanie "sink in" jest tzw. idiomem często używanym w amerykańskich memach internetowych i można go przetłumaczyć jako "wryć się w pamięć" (w znaczeniu - wsiąknąć w coś). Aby rozładować atmosferę, ekstrawagancki właściciel Tesli dodał zdanie o tym, że czeka go spotkanie z wieloma wspaniałymi ludźmi w Twitterze.

Elon Musk wyraźnie osiągnął zamierzony efekt i z pewnością jego "wejście ze zlewem" do siedziby Twittera zostanie zapamiętane. Wśród komentujących zaznaczył się wyraźny podział na tych, którzy cieszą się z przejęcia Twittera przez Elona Muska i osoby, które obawiają się destrukcyjnego wpływu jego silnej osobowości na to popularne medium.

 Według "The Washington Post" Elon Musk miał rzekomo poinformować inwestorów, że po przejęciu Twittera zamierza zwolnić nawet 75 proc. pracowników. Według raportu Grega Larkina i Elizabeth Gafford z serwisu Punks & Pinstripes od czasu ogłoszenia przez Muska chęci nabycia Twittera setki pracowników portalu już uciekły do innych gigantów technologicznych jak Google czy Meta. Trudno się dziwić, że niezwykłe "wejście Muska z umywalką" mocno wystraszyło wielu pracowników portalu społecznościowego, którzy w komentarzach od dawna nie ukrywają niechęci wobec właściciela Tesli.

W komentarzach pod wpisem Elona Muska pojawiło się mnóstwo memów ostrzegających, co dla Twittera może oznaczać przejęcie go przez właściciela Tesli. Nie chodzi wyłącznie o bezwzględne metody pracy preferowane przez miliardera, ale także np. zapowiadane przez niego przywrócenie konta w serwisie dla byłego prezydenta USA Donalda Trumpa. "To może być koniec Twittera, jaki znamy" - alarmują pracownicy portalu.

Nowy "szef Twittera"?

Elon Musk w sposób jednoznaczny wysłał wszystkim wiadomość, że właśnie przejął słynny portal społecznościowy. Świadczyć może o tym nowy podpis w jego profilu "Chief Twit", co można przetłumaczyć jako "Szef Twittera". 

25 kwietnia Elon Musk zawarł umowę z zarządem koncernu na zakup sieci społecznościowej za astronomiczną kwotę 44 miliardów dolarów (54,20 dolarów za akcję Twittera). W lipcu okazało się, że sprawa sfinalizowania zakupu nie jest pewna, a Elon Musk przekazał informację o "zakończeniu porozumienia". 

Kilka dni później władze koncernu zarzuciły Muskowi naruszenie umowy kupna. Wszystko wskazuje na to, że batalia o Twittera właśnie dobiegła końca, a Elon Musk stał się nowym właścicielem jednego z najpotężniejszych portali społecznościowych na naszej planecie.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Media społecznościowe | Twitter | Elon Musk
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy