Hitler-gej wzbudza śmiech

Precle zamiast swastyk? Flagi i afisze na fasadzie Pałacu Admiralicji w Berlinie przypominają mroczny epizod najnowszej historii Niemiec. Tym razem jednak chodzi o dobrą zabawę.

Obsypany nagrodami musical z Broadwayu, "Producenci", nareszcie zawitał do niemieckiej stolicy - osiem lat po tym, jak szturmem podbił Nowy Jork. Nikt tak naprawdę nie wiedział, jak niemiecka publiczność zareaguje na postać... krzykliwie homoseksualnego Hitlera.

Berlin był na to gotowy

- Nie mogę wydać werdyktu. Sądzę, a przynajmniej mam nadzieję, że nikt nie śmieje się z prawdziwego Hitlera, bo tego nie powinniśmy robić. To powinno być traktowane z powagą. Ale możemy śmiać się z Hitlera takiego, jakim go widzimy tutaj, i mam nadzieję, że tak jest. Berlin był na to gotowy od dłuższego czasu - mówi Cornelius Obonya, odtwórca roli Maxa Bialystocka.

Reklama

Satyra na rzeczywistość

Musical jest głównie satyrą na rzeczywistość Broadwayu. Dwaj producenci pochodzenia żydowskiego chcą wystawić najgorszą sztukę na świecie. To przekręt, dzięki któremu mają błyskawicznie się wzbogacić. W efekcie powstaje musical "Springtime for Hitler" ze śpiewającym i tańczącym Fuhrerem, który jednak okazuje się sukcesem zamiast porażką.

Rekordowa liczba nagród

Komedia była wystawiana w Nowym Jorku przez sześć lat i zdobyła rekordową liczbę dwunastu nagród Tony. Stamtąd zawędrowała do Wielkiej Brytanii, Izraela i Austrii.

A teraz do Berlina - wielce symbolicznego przystanku na światowej trasie śmiechu.

Tłum. Katarzyna Kasińska na podst. AFP

Zobacz film:

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy