Katastrofa lotnicza finałem kłótni małżeńskiej. "Wleciał prosto w dom"
Takiego finału rodzinnej sprzeczki nikt nie mógł przewidzieć. Po tym, jak pijany Duane Youd uderzył żonę w czasie kłótni, sąsiedzi wezwali policję. Kiedy mężczyzna zbliżył się do nich ponownie, dzwonić trzeba było po straż pożarną.
Mieszkańców niewielkiego miasteczka, oddalonego o nieco ponad 50 kilometrów od Salt Lake City, obudził potężny grzmot. Nie był to jednak piorun, tylko niewielki samolot, który dosłownie wbił się w jeden z domów.
Naoczni świadkowie zdarzenia mówili o "pomarańczowej kuli ognia". Płomienie szybko zaczęły trawić fasadę i przedostawać się do środka. W momencie katastrofy w domu znajdowała się kobieta z małym dzieckiem. Jak się później okazało, żona i syn pilota, który rozbił Cessnę 525 o własny dom w akcie zemsty.
Do zdarzenia doszło w poniedziałkowy poranek. Dzień wcześniej policja zatrzymała Duane'a Youda za stosowanie przemocy wobec swojej małżonki. Aresztowany wyszedł jeszcze tej samej niedzieli za kaucją.
Duane wraz z żoną od miesiąca kwietnia uczęszczali na terapię małżeńską, gdyż już wcześniej zdarzały im się kłótnie, w których "do głosu" dochodziły również pięści. Tak było i tym razem, na co na szczęście zareagowali sąsiedzi.
Policja odeskortowała go z aresztu do jego rodzinnego domu, ale funkcjonariusze nie przewidywali tego, co szykował Youd, kiedy tylko spuszczą go z oczu.
Zawodowy pilot udał się na lotnisko Spanish Fork Airport i "pożyczył" służbowy samolot. Nie studził swoich emocji, obrał kurs na miejsce, gdzie kilkanaście godzin wcześniej został aresztowany. Najprawdopodobniej dobrze wiedział, że z tego, co chce zrobić nie ujdzie z życiem.
Zdaniem śledczych jedynie cud uratował przebywających w domu kobietę i dziecko. Pilot w amoku otarł cessną o garaż jednego z sąsiadów, co zmieniło trajektorię lotu i w efekcie zmniejszyło siłę, z jaką maszyna uderzyła w dom. Duane zginął na miejscu.
Żona wraz z synem pilota uciekła z miejsca katastrofy, które błyskawicznie zajęło się ogniem. Szczęśliwie fundamenty domu zostały nienaruszone. Nie wiadomo jednak, czy pozostali przy życiu członkowie rodziny zechcą go odbudować...