Kiedy schwytano ostatniego polskiego wilkołaka?
Wilkołaki pojawiają się nie tylko w zagranicznych podaniach. Do schwytania ostatniego z nich na terenie Polski mogło dojść całkiem niedawno...
Jak opisuje w swej książce Wojownicy i wilkołaki Leszek P. Słupecki, miało to miejsce 7 lipca 1901 roku we wsi Myscowa niedaleko Krosna.
Według relacji pasterzy strzegących stada owiec pasącego się pod lasem, zza drzew wyskoczył nagle wilk, porwał jedno z jagniąt i uciekł w zarośla. Mężczyźni ruszyli w pogoń.
Już prawie doścignęli spowolnionego ciężarem zdobyczy drapieżnika, gdy nagle trop się urwał. Wilk jakby zapadł się pod ziemię.
Zamiast niego zza krzaków wyszedł... miejscowy żebrak, niejaki Iwan Karczmarczyk. Był to dobrze znany w okolicy schorowany starzec, włóczący się od wsi do wsi w poszukiwaniu jałmużny.
Rozgniewani pasterze chcieli jednak wyładować na kimś swą złość, więc powlekli go ze sobą w opłotki Myscowej, krzycząc, że schwytali wilkołaka - który zdążył powrócić do ludzkiej postaci - dybiącego na nieostrożne owce, a zapewne także kobiety i dzieci.
Szybko utworzyło się zbiegowisko, którego prowodyrzy bez namysłu postanowili sami wymierzyć Karczmarczykowi sprawiedliwość.
Skrupułów nie miał nawet sołtys, który z zapałem przyłączył się do bijących i kopiących żebraka osiłków. Staruszek nie przeżyłby tego samosądu, gdyby nie żandarm, który przypadkowo znalazł się na miejscu wydarzenia. Aresztował on inicjatorów całego zajścia i tym samym uratował życie być może ostatniemu polskiemu "wilkołakowi".