Korea Północna - najszczęśliwsze państwo na świecie

Korea Północna może się wydawać najbardziej szarym i smutnym państwem na świecie. Jednak władza stara się tam przekonać mieszkańców tego kraju, że jest inaczej.

Koreańska Republika Ludowo-Demokratyczna jest obecnie najbardziej zmilitaryzowanym państwem na świecie. Koreańska Armia Ludowa jest czwartą co do wielkości armią świata, liczącą 1 106 000 osób personelu. Ok. 20 procent mężczyzn mieszkających w północnej części półwyspu, w wieku między 17. a 54. rokiem życia, służy w regularnych siłach zbrojnych.

Jakby tego było mało, w 1959 roku utworzono Czerwoną Gwardię Robotniczo-Chłopską, która liczy około 3,5 mln członków. Powstała z ochotników, uzbrojonych w broń białą i moździerze, którzy mają tworzyć swego rodzaju obronę terytorialną w razie wrogiego napadu.

Reklama

Również każdy nastolatek jest w Korei Północnej obowiązkowo szkolony jest w ramach przygotowań do kilkuletniej  służby w armii. W ten sposób prawie 5 milionów żołnierzy uzbrojonych w zabytkową broń chroni kolejnego z władców i rządzącą doktrynę - dżucze.

Doktryna dżucze, na której opiera się system władzy w Korei Północnej, wyznaje zasadę całkowitej samodzielności państwa. Ma ono być, i jest, samowystarczalne i w żaden sposób nie potrzebuje pomocy z zagranicy. Dlatego władze cały czas dbają o to, aby mieszkańcy byli szczęśliwi i nic im nie brakowało, albo żeby przynajmniej wydawało im się, że nic im nie brakuje.

Kraina szczęśliwości

Władze bardzo dbają o ekologię - tak brzmi przynajmniej oficjalna wersja uzasadniająca zakaz posiadania samochodów i propagowanie wśród ludności poruszania się rowerem lub na piechotę. Na komunikację międzymiejską i tak nie ma co liczyć, bo obowiązuje zakaz opuszczania miejsca zameldowania bez specjalnego zezwolenia, tzw. wewnętrznego paszportu.

Zresztą, według władz nie ma powodu uciekać z kraju, który jako jeden z nielicznych na świecie utrzymuje koniunkturę, w którym panuje dobrobyt i nikt nie umiera z głodu. A nawet jeśli ktoś chciałby uciec, to granica lądowa jest ściśle strzeżona, na łodziach rybackich pływają politrucy, a samolotów prywatnych nie ma, nie licząc dwudziestu należących do państwowego przewoźnika Air Koryo.

Z drugiej strony, do Korei Północnej równie trudno wjechać, co z niej wyjechać - rocznie państwo jest odwiedzane przez około 1500 - 2000 osób, głównie dyplomatów i przedstawicieli organizacji charytatywnych.

Radio w służbie narodu

W KRL-D panuje przymus słuchania państwowego radia. W każdym domu musi być włączony odbiornik, którego nie można wyłączyć, a jedynie ściszyć. Nie można też słuchać innych stacji radiowych niż nakazane. Bardzo dokładnie sprawdza to policja...

Podobnie jak ustawienia telewizorów - Koreańczycy mają do wyboru 4 stacje telewizyjne, a oglądanie innych jest karalne. Na 1000 mieszkańców przypada w tym kraju zaledwie 55 odbiorników telewizyjnych.

Kultura popularna

Najpopularniejsze w Korei Północnej są parady wojskowe i Igrzyska Masowe. Może to zakrawać na żart, ale taka jest prawda. Telewizja publiczna wciąż powtarza występy taneczne tysięcy osób na placach i stadionach w każdym północnokoreańskim mieście. Największe odbywają się w stolicy - Pjongjangu. Bierze w nich udział nawet 100 tysięcy obywateli. Igrzyska składają się z pokazów tańca, gimnastyki oraz skomplikowanych układów choreograficznych.

Dopiero niedawno zezwolono kobietom na noszenie szpilek i spodni, a także pojawiły się w nielicznych restauracjach pizza i spaghetti - najczęściej w wersji bardzo koreańskiej, czyli z przecierem pomidorowym i serem - mięso jest trudno dostępne.

Nieco gorzej wygląda sprawa z innym aspektem kultury popularnej - fryzurą. Jeszcze do niedawna Koreańczycy mogli wybrać sobie dowolną fryzurę z zestawu dziesięciu proponowanych. Obecnie lista została skrócona do trzech, w tym jedna jest szczególnie promowana - "na Kim Dzong Una". Przynajmniej fryzjerzy mają łatwiej...

Kraj karłów

Na pierwszy rzut oka może się to wydać śmieszne, ale Koreańczycy z północy półwyspu są niżsi od swoich południowych sąsiadów o około 8 centymetrów. Przyczyną jest wielki głód, który trawi kraj od wielu lat. Mieszkańcy północy nie mają szans na zdrowy rozwój. Śmiertelność dzieci jest ogromna. Nikt z rządzących nie przejmuje się dystrybucją pomocy humanitarnej dla potrzebujących - trafia ona zwykle do wojskowych magazynów.

Raport ONZ opublikowany na początku 2014 roku donosi o przypadkach kanibalizmu i handlu ludzkim mięsem. Korea Północna odrzuciła wnioski ONZ jako część "spisku politycznego, którego celem jest sabotaż systemu socjalistycznego i zniesławienie wizerunku KRLD oraz tworzenie klimatu nacisku pod pretekstem ochrony praw człowieka". Nadal ma jawić się jako raj na ziemi i kraina wszelkiej szczęśliwości. Przynajmniej w oczach jej przywódców.

Kijŏngdong - koreańska wioska pośrodku pola minowego

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy