Koszmar w tropikach

Diabelska Wyspa - tak nazywało się jedno z najokrutniejszych więzień na świecie, wybudowane na jednej z wysp archipelagu Isles du Salut.

Wyspy te leżą na Atlantyku na północny-wschód od Gujany Francuskiej, położonego w Ameryce Południowej zamorskiego terytorium Republiki Francuskiej. W początkach XIX wieku założono tam kolonię trędowatych, potem, w latach 1852-1946, istniało tam więzienie przeznaczone dla szczególnie niebezpiecznych przestępców.

Trzy skaliste wyspy

Archipelag składa się z trzech skalistych wysp, oddzielonych od siebie burzliwymi przesmykami o szerokości ok. 200 metrów. W centrum archipelagu leży Ile Royale, obok niej znajduje się St. Joseph, z plażą i małą przystanią, zaś po drugiej stronie - Diabelska Wyspa (Isle du Diable). Obecnie jest to bezludny skrawek ziemi. Niegdyś było to miejsce odosobnienia dla więźniów politycznych i groźnych zbrodniarzy.

Reklama

Wyspa, będąca wielkim kawałkiem skały, wystającym z morza na wysokość ok. czterdziestu metrów słynęła z tego, że nie sposób było z niej uciec. Można tu przybić tylko w jednym miejscu. Cała reszta Isle du Diable to niedostępny klif, o który z wielką siłą uderzają fale oceanu.

Skok do wody zakrawa na samobójstwo - jeśli potencjalny uciekinier nie zostanie roztrzaskany o skały, to zajmą się nim rekiny, których tam nie brakuje. Na dodatek do stałego lądu jest kilka mil. By je przebyć, trzeba przedrzeć się przez bagna Cayenne, grząski teren ciągnący się aż do stolicy Gujany Francuskiej, pełen jadowitych węży, aligatorów i zdradliwych topieli.

Z powodu niedostępności Diabelskiej Wyspy wybudowano nad przesmykiem rodzaj prymitywnej kolejki linowej, którą dostarczano zaopatrzenie dla przebywających tam więźniów i strażników. Było to bezpieczniejsze niż przewóz drogą morską, ponieważ łodzie często rozbijały się o skały.

Nigdy nie wrócili do domu

W tym nie tyle więzieniu, co kolonii karnej w najlepszych czasach przetrzymywano nawet dwa tysiące więźniów. Ich los naprawdę nie był godny pozazdroszczenia. Klimat Gujany jest dla Europejczyka wyjątkowo nieprzyjazny (wysoka wilgotność, temperatura ok. 30 stopni Celsjusza), więźniowie umierali na malarię i inne choroby tropikalne. Dodatkowo władze kolonii wychodziły z założenia, że zesłańcy powinni na siebie zarobić. Pracowali więc w dżungli przy produkcji kopry (to suszony miąższ orzechów kokosowych), w strasznych warunkach. Codziennie przez wiele godzin ścinali drzewa i zbierali kokosy, często po pas w bagnie, poganiani i katowani przez bezlitosnych strażników.

Kiepskie jedzenie, mordercza praca, zabójczy klimat powodowały, że wielu z osiemdziesięciu tysięcy więźniów, którzy przez niemal wiek przewinęli się przez Diabelską Wyspę, nigdy nie wróciło do domów. Panujące tam warunki nie odbiegały od tych w nazistowskich obozach koncentracyjnych, zesłańców traktowano często w sposób wręcz sadystyczny. To między innymi spowodowało, że po II wojnie światowej i doświadczeniu holocaustu Francuzi zdecydowali się zlikwidować wyspiarskie więzienie. Uznano wreszcie, że prawa człowieka dotyczą także ludzi skazanych przez prawo.

Krajoznawcza atrakcja

Obecnie była kolonia karna jest jedną z bardziej znanych krajoznawczych atrakcji, często odwiedzaną przez podróżujących po Gujanie Francuskiej turystów. Na Ile Royale można obejrzeć pozostałości baraków, kaplicy, latarnię morską i więzienny szpital. Stołówka strażników to teraz restauracja oraz hotelik. W domu komendanta mieści się muzeum, w nim zaś stare mapy i fotografie. Klimat jest nieco sielski, a przecież kiedyś to miejsce dla wielu było przedsionkiem piekła. Nie bez kozery patronuje mu diabeł.

Jacek Inglot

Śledztwo
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy