Lista Hooda: Dlaczego ufolodzy umierają przedwcześnie?

Badacz UFO, Glenn Dennis w muzeum Roswell przy reprodukcji ciała kosmity /East News
Reklama

Sprawdzanie statystyk umieralności nigdy nie jest przyjemne. Kiedy jednak zajrzeć do statystyk pewnej specyficznej grupy, mianowicie ufologów, ciarki przechodzą po plecach. Wielu z nich zmarło przedwcześnie - zazwyczaj w niewyjaśnionych okolicznościach! Czy te przypadki coś łączy?

Każdy, kto zaczyna się interesować tajnymi informacjami dotyczącymi polityki lub wojska, wie, że wystawia się na wielkie niebezpieczeństwo. Istnieją bowiem informacje, które muszą pozostać w ukryciu za wszelką cenę, nawet cenę ludzkiego życia. Pozbycie się niewygodnego świadka czy informatora często kamufluje się tak, aby wszystko wyglądało na nieszczęśliwy wypadek. Kiedy przyjrzeć się dokładniej statystykom śmierci osób, które badają fenomen UFO, takie sytuacje mają miejsce nader często.

Władze zazwyczaj stanowczo zaprzeczają, jakoby miały jakiekolwiek informacje na temat niezidentyfikowanych obiektów latających czy życia pozaziemskiego. Często też sprowadza się ten temat do formy żartu. Jednak fakt, że ufologowie o wiele częściej niż przeciętni obywatele umierają w niewyjaśnionych lub dziwnych okolicznościach, wydaje się co najmniej zastanawiające. Debata na temat zagadkowych śmierci ufologów rozgorzała na nowo, kiedy zmarł kolejny z nich. Czy był dla kogoś niewygodny, jak sam sugerował przed śmiercią?

Reklama

Wszystko zaczęło się w Roswell?

Pierwsze pogłoski o tajemniczych śmierciach badaczy pojawiły się już w 1947 roku. To właśnie wtedy miało dojść do awaryjnego lądowania tajemniczego obiektu w amerykańskim Nowym Meksyku. Rzekomo sprawie towarzyszyła seria zastraszeń i zmuszanie do milczenia. To właśnie to wydarzenie mogło zapoczątkować praktykę "usuwania" niewygodnych świadków. Początkowo większość osób traktuje kolejne śmierci jako zbiegi okoliczności. Dlaczego badacze mieliby komukolwiek przeszkadzać? Z czasem pojawia się jednak coraz więcej informacji o samobójstwach i dziwnych okolicznościach śmierci ufologów, które trudno już traktować jako przypadek.

"Już w 1971 roku badacz Otto Binder (1911-1974) ogłosił, że w przeciągu całych lat 60. w dziwnych okolicznościach zmarło aż 137 badaczy UFO" - zwraca uwagę brytyjski ufolog Nigel Watson.

Alarmująca liczba

Coraz więcej osób zaczyna interesować się wysoką umieralnością badaczy UFO... Zalicza się do nich między innymi były doradca amerykańskiego rządu i entuzjasta astronomii Timothy Hood, który kilka lat temu wystąpił na międzynarodowej konferencji w Amsterdamie, poświęconej poszukiwaniu życia pozaziemskiego. To właśnie tam przedstawił swoją listę tajemniczych zgonów ufologów, nad którą pracował ponad 30 lat.

Przytoczone przez niego statystyki ukazują, jak wiele jest wśród ufologów przypadków morderstw, tajemniczych samobójstw czy "nagłych śmierci z nieznanych przyczyn".Jednym z najbardziej szokujących przykładów jest śmierć byłego oficera amerykańskich sił lotniczych Edwarda Ruppelta (1923-1960). Zdrowy, zaledwie 37-letni mężczyzna, zmarł rzekomo na atak serca. Czy tak było? Okoliczności są dość zagadkowe.

UFO to tylko żart

Ruppelt był pierwszym kierownikiem projektu Blue Book, który miał na celu badanie fenomenu UFO. Potraktował swoje zadanie bardzo poważnie i wraz z zespołem przebadał kilka tysięcy niewyjaśnionych przypadków, które, jak sam przyznał, mogły mieć związek z istnieniem kosmitów. To prawdopodobnie nie spodobało się armii, która finansowała projekt. Zdecydowano się usunąć go z kierowniczej roli i całkowicie zmienić kierunek badań.

Według nowych wytycznych badacze mieli zaprzeczać istnieniu UFO. Czy Ruppelt miał za dużo informacji i ktoś starał się go uciszyć? Oczywiście, mógł mieć atak serca, jednak w kontekście tajemniczych śmierci wielu innych badaczy trudno powstrzymać się przed zadawaniem dodatkowych pytań...

Szaleniec czy informator?

Nazwisko Amerykanina Philipa Schneidera jest dziś znane jedynie garstce największych entuzjastów. A to właśnie on wywołał przed laty burzę w środowisku ufologów. Schneider twierdził, że pracował jako inżynier podczas budowania tajnych amerykańskich baz wojskowych oraz że posiada informacje o tajnej umowie, którą władze Stanów Zjednoczonych zawarły z kosmitami w latach 50. Zgodnie z nią kosmici zyskali rzekome pozwolenie na przeprowadzanie testów na ludziach i zwierzętach w zamian za informację o swoich technologiach. W 1979 roku w tajnej bazie w Dulce, gdzie pracował również Schneider, miało dojść do konfliktu pomiędzy przybyszami z kosmosu a wojskiem amerykańskim, który zakończył się strzelaniną.

"Podczas strzelaniny zginęło ponad 66 żołnierzy oraz pracowników FBI. Byłem przy tym" - twierdzi Schneider.

 Liczba dziwnych historii, które opowiadał, spowodowała, że zaczęto uważać go za szaleńca. Czy rzeczywiście cierpiał na zaburzenia osobowości? A może część jego opowieści była prawdziwa?  

Tajemnicze zabójstwa i samobójstwa

Śmierć Schneidera stawia jednak całą historię w zupełnie innym świetle. Mężczyzna z czasem zaczął coraz bardziej obawiać się o swoje bezpieczeństwo i życie. Twierdził nawet, że jego auto kilkakrotnie próbowano zepchnąć z autostrady przy pomocy wojskowych samochodów. Jego najgorsze obawy niestety się potwierdziły.

Kiedy w styczniu 1996 roku kolega Schneidera przyszedł z wizytą do jego mieszkania w Oregonie, odnalazł tam rozkładające się zwłoki. Początkowo twierdzono, że mężczyzna doznał udaru, jednak podczas sekcji zwłok odkryto na jego szyi ślady po gumowej rurce. Schneider został zamordowany.

Dlaczego? Czy opowiadane przez niego historie mogły być prawdziwe? Schneider nie był jedynym, którego spotkał podobny los. Amerykański astronom i ufolog Morris K. Jessup (1900-1959), który zajmował się badaniem Eksperymentu Filadelfia, udusił się we własnym aucie. William Milton Cooper (1943-2001), autor książki o teoriach spiskowych, został na własnej posesji zastrzelony przez policję.

Lista jest coraz dłuższa

Lista tajemniczych śmierci ufologów jest jednak o wiele dłuższa i nie dotyczy tylko Ameryki. W Wielkiej Brytanii w kwietniu 1987 roku zmarły aż cztery osoby pracujące przy brytyjskich programach kosmicznych. Inżynier Mark Wisner został uduszony, Stuart Gooding zmarł w wypadku samochodowym, David Greenhalgh spadł z mostu, a Shani Warren według oficjalnej wersji popełnił samobójstwo, choć znaleziono go w płytkim jeziorze z rękami związanymi do tyłu. Wokół wszystkich tych śmierci krąży wiele pytań. Czy to był jedynie zbieg okoliczności?

W lecie 2016 roku do listy dopisane zostaje kolejne nazwisko. Ufolog i badacz teorii spiskowych Max Spiers prawdopodobnie został otruty. Niedługo przed śmiercią wysłał wiadomość do matki, w której informował ją, że ma kłopoty.

"Twój chłopiec ma problem. Jeśli coś mi się stanie, szukaj dowodów"- napisał.

Spiers zmarł w Warszawie, gdzie przyjechał na konferencję Projektu Ziemia. Świadkowie twierdzą, że po odnalezieniu ciała zaobserwowali, że ust zmarłego wydobywa się ciemna ciecz. Czy ktoś starał się uciszyć kolejnego badacza?

Paweł Bestia


Treści popularno-naukowe z miesięcznika Enigma wydawnictwa Amconex

Enigma
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy