​Nadciąga apokalipsa? Milionerzy budują bunkry w Nowej Zelandii

Czy finansowa elita USA wie o czymś, o czym my nie wiemy? Bogacze z Doliny Krzemowej coraz częściej kupują nieruchomości w Nowej Zelandii w obawie przed zagładą cywilizacji. Niektórzy wysyłają na pacyficzne wyspy luksusowe schrony.

Amerykańscy milionerzy myślą już o apokalipsie?
Amerykańscy milionerzy myślą już o apokalipsie?123RF/PICSEL

To nie scenariusz kolejnej odsłony gry z serii Fallout. Jak podaje "New York Post" już siedmiu spośród najbogatszych biznesmenów z szeroko pojętej branży technologicznej zainwestowało w bunkry w Nowej Zelandii. Na wypadek Armageddonu.

Postapokaliptyczna arystokracja

Peter Thiel, współzałożyciel Paypala związany obecnie z Facebookiem wybudował niedawno w Queenstown dom ze schronem wart prawie 5 milionów dolarów. Wśród biznesmenów, którzy przyznali, że realnie rozważają ucieczkę do kraju ptaków kiwi znaleźli się inwestor Sam Altman, współzałożyciel LinkedIna Reid Hoffman, finansista Julian Robinson czy reżyser James Cameron.

- Nowa Zelandia nie jest niczyim wrogiem - tłumaczy Gary Lynch, właściciel firmy produkującej bunkry. - Nie jest potencjalnym celem ataku nuklearnego ani terytorium dla działań wojennych. Ludzie szukają tu schronienia.

Firma Lyncha, Rising S Company, to jeden z najpopularniejszych dostawców schronów w USA. Ich 150 - tonowe konstrukcje zakopywane 4 metry pod ziemią mają zapewnić azyl przed wszelkimi możliwymi zagrożeniami. Od kataklizmów po wojny. Ich flagowy produkt, bunkier "Arystokrata", kosztuje 11,5 mln dolarów, nie wliczając kosztów transportu i montażu.

Nietypowa przesyłka

"Arystokrata" może pomieścić ponad 50 osób. Wystrój wnętrza zależy od kaprysu właściciela. W schronie na pewno znajdą się kuloodporne drzwi, system zasilania energią słoneczną, ale również basen, kręgielnia czy strzelnica.

Bunkry budowane są w Stanach, więc do Nowej Zelandii trzeba je jeszcze wysłać. Dwie ostatnie tego typu przesyłki to kompleksy przeciwatomowe o powierzchni prawie 100 metrów kwadratowych. Każda z nich musiała zostać podzielona na 19 części przetransportowanych osobnymi statkami.

Były premier Nowej Zelandii przyznał, że kupowanie nieruchomości w jego kraju przez bogatych Amerykanów na wypadek globalnej katastrofy to zauważalny trend.

INTERIA.PL
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas