Pijany Rosjanin ukradł samolot i poleciał po wódkę

Pewien mieszkaniec Rosji ukradł samolot, aby polecieć po wódkę, której zabrakło na imprezie. Niestety podczas lądowania zahaczył o linię wysokiego napięcia.

W Rosji nie takie wyprawy po alkohol były organizowane. Na początku marca pisaliśmy o mieszkańcu Syberii, który uciekł ze szpitala, żeby kupić sobie piwo.

Jak donosił wówczas "The Siberian Times" pewien Rosjanin tuż po operacji postanowił wyjść ze szpitala, by poszukać alkoholu, bo "w szpitalu nie chcieli mu podać". Pielęgniarki nagabywane przez pacjenta wciąż mu odmawiały, tłumacząc mu, że nawet piwo mu zaszkodzi. Ten jednak wyruszył na poszukiwanie złotego napoju.

CZYTAJ WIĘCEJ O UCIEKINIERZE

Reklama

O godzinie 22:25 26 czerwca do służb ratunkowych dotarła informacja, że w rejonie miasta Penza, koło wsi Oktiabrskoje rozbił się samolot.

Kiedy ratownicy przyjechali na miejsce okazało się, że na plecach leży wrak samolotu ultralekkiego "Bekas". Wewnątrz wraku znaleziono martwego pilota.

Świadkowie wypadku twierdzili, że podczas lądowania samolot zawadził o linię wysokiego napięcia i spadł. Tuż po rozpoczęciu śledztwa okazało się, że "pilot" nie posiadał uprawnień do latania samolotem. Ba! Ponoć nawet nie umiał pilotować statków powietrznych. Na razie pozostaje zagadką, w jaki sposób udało mu się wystartować.

Jak się okazało "pilot" ULM-a ukradł go, kiedy skończyła się wódka na imprezie, którą organizował z kolegami. Chciał jak najszybciej uzupełnić braki, a samolot był najszybszym środkiem lokomocji, jaki był w okolicy...

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy