Pokonali na motocyklach drogi śmierci

Niezwykłą podróż na motocyklach przez północne Indie i Nepal u podnóży Himalajów odbyli globtroter Witold Palak i jego 16-letni syn Adrian. Trasa często prowadziła znanymi z telewizji "drogami śmierci". Kierowcy byli amatorami, ale podróż zakończyła się szczęśliwie.

v
vYouTube
Himalajskie drogi są uważane za jedne z najniebezpieczniejszych na świecie
Himalajskie drogi są uważane za jedne z najniebezpieczniejszych na świecieYouTube

Wyprawa, prowadząca od Kaszmiru po Sikkim, opisana została w książce "Księżycowa autostrada. Motocyklem przez Himalaje" Witolda Palaka.

"Ważne były legenda i styl. W naszej wyobraźni tylko kultowy Royal Enfield mógł pokonać magiczną trasę przez Ladakh. Zapragnęliśmy być himalajskimi Easy Riders, a jedynie ta indyjska produkcja, oparta na brytyjskim układzie konstrukcyjnym z 1952 roku, mogła zaspokoić nasze marzenia" - napisał ojciec, autor książki.

"Cieszyliśmy się, że motocykle spełniały najważniejszy warunek poruszania się po azjatyckich drogach: oba miały sprawne klaksony! - podkreślił.

W połowie sierpnia podróżnicy wyruszyli w trzymiesięczną trasę u podnóży Himalajów. Autor sam przyznaje, że zarówno podróżnikom, jak i ich motorom daleko było do doskonałości. Obaj całkowicie początkujący motocykliści, prawo jazdy zdobyli tuż przed wylotem do Indii, lecz zabrakło im czasu na odbiór dokumentów.

Kupione w Delhi motory Royal Enfield miały z kolei swoją długą historię: jeden to 12-letni Royal Enfield Bullet Electra, drugi, w wieku 20 lat, to Royal Enfield Bullet Classic; razem kosztowały sto sześć tysięcy rupii (2 tys. dolarów).

Sprzedawca zapewniał, że oba wytrzymają himalajskie drogi i chciał nawet wystawić gwarancję na piśmie. Potem także inni mechanicy chcieli wystawiać gwarancje na piśmie za swoje naprawy, ale w trasie tak naprawdę nie miało to żadnego znaczenia. Ważne było, żeby motory jechały, albo dały się naprawić, kiedy doszło do awarii.

Na zakończenie podróży oba zostały sprzedane w Dardżylingu za 50 tys. rupii. Podróżnicy autobusem pojechali wtedy do Kolkaty, a stamtąd samolotem wrócili do Polski.

Dzięki dołączonej do książki mapie czytelnik może śledzić przebieg podróży, a dzięki opisom i fotografiom poznawać ciekawe miejsca i niezwykłe przygody podróżników. Mimo wielu opresji, ze wszystkich wyszli cało.

"Przejechaliśmy Himalaje na własnych motocyklach. Bez prawa jazdy, bez specjalnego przygotowania, bez zaplecza technicznego i z wiedzą mechaniczną na amatorskim poziomie. Całkowicie za własne pieniądze. Do tego skład załogi - mocno ryzykowny. Bezlitośnie oddalający się od swojej młodości ojciec, z synem w szczycie wieku buntu, zdani wyłącznie na własne towarzystwo. Trudne, niewygodne i niebezpieczne warunki potęgujące stres i ułatwiające powstawanie konfliktów" - tak podsumował swoją podróż autor.

"Prowadziły nas entuzjazm, fantazja, ogromna determinacja i pomocna dłoń z góry. Od pierwszego aż do ostatniego dnia" - stwierdza.

Na zakończenie przyznaje jednak, że "ta podróż zmieniła ich obu". "Siedząc teraz wygodnie w fotelu twierdzę, że była warta każdej przeżytej sekundy. Bezcenna pod każdym względem. I nie mam najmniejszej wątpliwości, że decyzja przekucia wariackich marzeń w realne zdarzenia była jedną z najmądrzejszych w moim życiu" - pisze na zakończenie.

Książkę Witolda Palaka "Księżycowa autostrada. Motocyklem przez Himalaje" ukazała się nakładem Wydawnictwa Bezdroża.

INTERIA.PL/PAP
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas