Relaks na Grand Central. Pracownicy wyrzuceni za tajny pokój socjalny

​Trzech pracowników Metropolitan Transportation Authority, przedsiębiorstwa odpowiedzialnego za transport publiczny w stanie Nowy Jork, zostało zawieszonych w swoich obowiązkach po tym, jak pod jedną ze stacji metra odkryto sekretny pokój. Mężczyźni mieli urządzić go i spotykać się w nim w czasie pracy, a po skończonych zmianach wykorzystywać pomieszczenie do imprezowania.

Niektórzy fantazjują w pracy o wyjeździe do ciepłych krajów, gdzie można zapomnieć o znoju codzienności, stresie i zmęczeniu. Dla innych jednak egzotyczną przygodę z fantastyczną pogodą można zastąpić sofą, telewizorem i puszką zimnego napoju w ręku. Czasem, żeby spełnić to małe marzenie, trzeba niestety złamać prawo. 

Do nowojorskiego zakładu transportu zbiorowego, MTA, zaczęły napływać jakiś czas temu zgłoszenia o dziwnych odgłosach na dworcu kolei podmiejskich Grand Central. 

Śledczy zatrudnieni przez przedsiębiorstwo do zbadania źródła tajemniczego hałasu bez trudu natrafili na ukryty pokój, a w nim na pełen zestaw potrzebny do męskiej rekreacji: wysiedzianą, klasyczną, czarną kanapę (niektórym użytkownikom internetu może wydawać się ona dziwnie znajoma, ale to autentyczne zdjęcie), lodówkę, stół, mikrofalówkę i telewizor. 

Reklama

Prowizoryczny pokój socjalny, zaaranżowany pod torem numer 114, nosił świeże ślady użytkowania. Szybko udało się ustalić jego użytkowników. Okazało się, że była to trójka pracowników MTA -  elektromonter, brygadzista stolarzy i brygadzista zespołu elektryków. 

Korzystali oni z pomieszczenia od lutego 2019, spotykając się, pijąc alkohol, oglądając seriale czy zwyczajnie po to, żeby odpocząć. Dla wielu nie brzmi to, jak coś wybitnie nielegalnego lub problematycznego. Metropolitan Transportation Authority zawiesiło jednak całą trójkę w obowiązkach, bez możliwości otrzymania wynagrodzenia. Pracownicy mogą też zostać ukarani grzywną. 

Przedsiębiorstwo wydało obszerny raport, w którym tłumaczy, dlaczego powzięto tak surowe kroki wobec imprezowiczów.

Po pierwsze, pracownicy prawdopodobnie relaksowali się w tajnym pokoju w godzinach pracy. Po drugie, pomieszczenie stanowiło spore zagrożenie zarówno dla nich samych, jak i całej stacji ze względu na ryzyko pożaru. 

Nawet ich przełożeni nie mieli pojęcia o istnieniu sekretnej komnaty rekreacji, więc w razie wzniecenia tam ognia, nie byłoby możliwości, aby ich uratować. W takim wypadku płomienie mogłyby też przedostać się do innych części dworca.

- Wielu Nowojorczyków marzy o lokalu w sercu Manhattanu, gdzie można wyluzować się z zimnym piwkiem, szczególnie, jeśli apartament ma tak dobry dostęp do komunikacji miejskiej. - komentuje ironicznie Carolyn Pokorny, pełniąca funkcję inspektora generalnego MTA. - Ale tylko nieliczni mieli tupet, żeby urządzić sobie sekretny pokój pod płytą samego Dworca Grand Central. 

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Nowy Jork
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy