Seryjny zabójca z Wybrzeża
W latach siedemdziesiątych do gdańskich milicjantów zaczęły napływać niepokojące sygnały. Coraz częściej pojawiały się doniesienia o podobnych do siebie brutalnych atakach na kobiety.
Łączył je sposób działania sprawcy, który zawsze atakował samotne kobiety i używał tępego narzędzia, młotka lub obucha siekiery, potem zawsze obnażał ciało i w większości przypadków dopuszczał się czynności seksualnych na zwłokach.
Grupa o kryptonimie Skorpion
Początkowo nikt nie łączył tych doniesień w jedną całość. Mimo że, jak przyznaje prof. Ewa Gruza, seryjni mordercy pojawiają się regularnie co kilka lat, z przyczyn politycznych ówczesne władze nie chciały przyznać, że w okolicach Gdańska pojawił się nowy seryjny morderca. Przez kilka miesięcy na przełomie 1982 i 1983 roku zabójca uderzył aż sześciokrotnie, z tego dwa razy śmiertelnie. Dopiero na początku 1983 r., kiedy sprawca niewyjaśnionych zbrodni działał już ponad siedem lat, utworzono w Komendzie Wojewódzkiej Milicji w Gdańsku specjalny zespół, który miał zająć się wyjaśnieniem tych tajemniczych zbrodni. Grupa otrzymała kryptonim Skorpion.
Jadł kanapki nad ofiarami
Jeszcze raz przeanalizowano wszystkie morderstwa pod kątem psychologicznego profilu sprawcy, zaś ofiary, które cudem uniknęły śmierci, przesłuchano z nadzieją, że uda się ustalić, wcześniej pominięte, fizyczne cechy sprawcy. Śledczy ustalili, że mają do czynienia z młodym, sprawnym mężczyzną, na tyle silnym, że potrafił przeciągnąć ciała zamordowanych kobiet na znaczne odległości.
Znaleziony przez milicjantów włos pozwolił ustalić grupę krwi sprawcy. Śledczy wiedzieli także, że mają do czynienia z wyjątkowo bezwzględnym zabójcą, który nad ciałem brutalnie zamordowanej ofiary... posilał się kanapkami wyjętymi z jej torebki.
Działania bez skutku
Poza tym wiedziano, że sprawca działa z pobudek seksualnych. Ciała zamordowanych kobiet były obnażone, a pozostawione przez mordercę ślady wskazywały, że działał w stanie silnego podniecenia.
Stworzono portrety pamięciowe zabójcy, przesłuchano notowanych w milicyjnych kartotekach zboczeńców, sprawdzano alibi pasujących do profilu mordercy skazanych już wcześniej za podobne przestępstwa. Analizowano wzrost sprawcy, wagę, sposób ubierania się, próbowano przewidzieć, gdzie ponownie uderzy. Działania te nie przynosiły jednak spodziewanych rezultatów. Kobiety nadal były mordowane.
Wiosną 1983 roku milicjanci otrzymali zgłoszenie, że na poboczu lokalnej drogi leży potrącona kobieta. Na miejscu okazało się, że kierowca najechał na idąca do pracy Wiesławę G., a następnie brutalnie ją pobił i obrabował. Młoda kobieta cudem przeżyła. Nie był to pierwszy wypadek tego typu, a sposób działania wskazywał, że Skorpion uderzył ponownie.
Zwykły, niepozorny człowiek
Po gruntownym przeszukaniu okolicy milicjanci odnaleźli porzucony w lesie samochód, którym potrącono Wiesławę G. W środku pojazdu znaleziono nietypowe ślady błota. Okazało się, że wcześniej samochodu użyto do kradzieży czterech warchlaków. Milicjanci rozpoczęli dyskretne poszukiwania prosiaków z nadzieją, że doprowadzą ich one do jednego z najbrutalniejszych polskich seryjnych morderców. Nie pomylili się.
Po krótkim czasie udało się ustalić, że niejaki Paweł Tuchlin, zamieszkały w miejscowości Góra, wzbogacił się niedawno o cztery małe świnie. Podejrzanego poddano dyskretnej obserwacji i gruntownemu sprawdzeniu. Okazało się, że wszystkie elementy, które do tej pory specjalny zespół milicjantów mozolnie gromadził, zaczynają układać się w jedną całość. Pawła Tuchlina zatrzymano. Podczas śledztwa i w czasie wizji lokalnych okazało się, że ten brutalny seryjny morderca był z pozoru zwykłym, niepozornym człowiekiem.
Trudno ich złapać
Profesor Lech Widacki, kryminalistyk, wielokrotnie brał udział w pracach milicyjnych oraz policyjnych zespołów pracujących nad znalezieniem sprawców seryjnych morderstw. Widacki podkreśla, że wielu ludziom seryjny morderca kojarzy się z wyjątkowym rodzajem człowieka. Gwałtownym i niebezpiecznym, z takim, który wypisaną ma na twarzy chęć mordowania. W zdecydowanej większości przypadków są to jednak zwykli ludzie. Przykładni ojcowie, mężowie, pomocni sąsiedzi, cieszący się dobrą opinią w środowisku, w którym żyją. Jest to jeden z powodów, dla których tak trudno jest ich złapać.
Zaskoczenie wśród najbliższych
Kryminolog, profesor Tadeusz Widła określa takich morderców jako typowych potworów z sąsiedztwa, nie zwracających na siebie uwagi, cieszących się dobrą opinią wśród znajomych, sąsiadów i kolegów z pracy. Taki właśnie był Paweł Tuchlin. Jego zatrzymanie pod zarzutem dokonania brutalnych morderstw było sporym zaskoczeniem dla rodziny i sąsiadów.
Po trwającym kilka miesięcy procesie, w którym postawiono mu 41 zarzutów, został skazany na karę śmierci za udowodnienie mu 9 morderstw i kilkunastu usiłowań zabójstw. Tuchlin przyjął oświadczenie sądu z kamiennym obliczem.
Wyrok wykonano.
Marcin Koczan
Poznaj kulisy najgłośniejszych zbrodni w PRL. Oglądaj program "Seryjni mordercy" na kanale Discovery World, w każdy wtorek o godzinie 22:30.