Sezon na człowieka: Kiedy role się odwracają

Ludzie od zawsze polowali na zwierzęta, aby zdobyć ich mięso i skórę lub – niestety – dla okrutnej przyjemności zabijania. Większość z nas przywykła do takiego stanu rzeczy. Jednak czasem bywa tak, że myśliwi i ofiary zamieniają się swymi rolami…

Największy w historii niedźwiedź ludojad został zabity kilka lat temu na Alasce
Największy w historii niedźwiedź ludojad został zabity kilka lat temu na AlasceEast News

Że istnieją rekiny ludojady, to wiemy, ale żeby... sumy?! Ale po kolei. W 1998 roku w indyjskiej rzece Kali doszło do tragicznego zdarzenia. Dwóch kąpiących się tam chłopców na oczach swoich bliskich zostało wciągniętych pod wodę, a ich zwłoki, mimo akcji poszukiwawczej, nie zostały odnalezione.

O całej sprawie powoli zapomniano, gdy tymczasem dziewięć lat później w tej samej rzece (choć tym razem na terytorium Nepalu) doszło do podobnego przypadku.

Ci, którzy widzieli całe zdarzenie, opisywali później, że stworzenie podobne do świni zaatakowało i wciągnęło pod wodę pływającego w niej osiemnastolatka. Wtedy na miejsce wydarzeń udał się brytyjski prezenter telewizyjny i pasjonat wędkarstwa Jeremy Wade, znany w Polsce choćby z serii programów "Rzeczne potwory".

Przeprowadził on skrupulatne poszukiwania, które wykluczyły obecność we wspomnianej rzece krokodyli (gawiali) lub mogących wpływać z zasolonych wód ujścia rekinów.

Wyjaśnienie sprawy było jednak równie intrygujące. Otóż okazało się, że w Kali Jeremy’emu udało się złowić kilka gigantycznych wręcz okazów miejscowego gatunku... suma!

Największy z egzemplarzy ważył ponad 75 kg i - jak wykazały specjalistyczne badania - był w stanie zaatakować i pożreć dziecko. A żyły tam też z pewnością większe osobniki i to one najprawdopodobniej były odpowiedzialne za śmierć nastolatków.

Specyficznym rodzajem "zanęty" miały tu być niedopalone resztki ludzkich zwłok, które rodziny zmarłych wrzucały do rzeki...

***Zobacz także***

Co się stało ze skarbem rosyjskich carów?Interia.tv

W 1915 roku obiektem ataków niedźwiedzia, którego miejscowi nazwali Kesagake, stała się niewielka, zbudowana przez pierwszych mieszkańców miejscowość o nazwie Sankebetsu położona na wyspie Hokkaido. Drapieżny ssak "wpadał" do wioski, żeby najeść się uprawianej tam kukurydzy. Ponieważ apetyt mu dopisywał, mieszkańcom Sankebetsu z czasem znudziły się wizyty nieproszonego gościa.

Pewnego dnia dwóch myśliwych postanowiło przepędzić intruza, by już nigdy nie połakomił się na ich plony. Mężczyźni ranili zwierzę, które uciekło w góry. Jednak Kesagake nie zapomniał o doznanej krzywdzie - i zapragnął zemsty.

9 grudnia pierwszą ofiarą rozjuszonego drapieżnika padła rodzina o nazwisku Ota. Niedźwiedź przedostał się do jednego z domów, zabił dziecko, po czym ruszył śladami jego matki. Nieszczęsna kobieta próbowała rzucać w zwierzę gorącymi polanami z ogniska, ale na nic to się nie zdało. Kesagake zabił ją, a ciało zawlókł do lasu. Mieszkańcy Sankebetsu przeżyli szok, kiedy po wejściu do budynku zobaczyli zwłoki dziecka oraz liczne ślady krwi na ścianach.

Wówczas grupa mężczyzn ruszyła w głąb lasu, by ostatecznie rozprawić się z drapieżnikiem. Udało im się zranić zwierzę, ale i tym razem niedźwiedź zdołał uciec. Następnego dnia znów zjawił się w domu rodziny Ota. Miejscowi ruszyli za rozwścieczonym kudłaczem, ale ten najpierw skutecznie się ukrył, a następnie napadł na dom familii Miyoke. Większość jej członków zdołała się uratować, ale podczas ataku życie straciła ciężarna kobieta wraz z dwójką dzieci. 

14 grudnia kres działalności Kesagake położył doświadczony myśliwy. Mężczyzna zabił mściwe zwierzę, które, jak się okazało, przy trzech metrach wzrostu ważyło 380 kilogramów. W najbliższych tygodniach zmarło jeszcze kilka osób rannych w starciu z niedźwiedziem. Uznając to za zły znak, mieszkańcy opuścili Sankebetsu. Dzisiaj wioska jest zupełnie opustoszała. 

Mściwe zwierzę przy trzech metrach wzrostu ważyło aż 380 kilogramów
Mściwe zwierzę przy trzech metrach wzrostu ważyło aż 380 kilogramów Yuri Smityuk / ContributorGetty Images

Największy w historii niedźwiedź ludojad został zabity kilka lat temu na Alasce. Jesienią 2012 roku, podczas polowania na jelenie, jeden z leśników zauważył w odległości około 50 metrów od siebie ogromnego niedźwiedzia grizzly. Zwierzęciu niechciane towarzystwo nie przypadło do gustu, więc z wściekłością ruszyło na człowieka. Myśliwy wystrzelał w kierunku drapieżnika cały magazynek karabinu półautomatycznego, w efekcie czego grizzly padł praktycznie tuż pod jego nogami.

Mężczyzna pośpiesznie ponownie załadował broń, po czym oddał kilka strzałów w głowę niedźwiedzia. Dopiero wtedy ogromne zwierzę zakończyło żywot. Ciężar drapieżnika przekraczał maksymalny poziom wskaźnika wagi, czyli 726 kg. Z kolei wzrost grizzly, mierzony w pozycji na tylnych łapach, wynosił 4,3 m. Pracownicy służby leśnej poszli śladami zwierzęcia i znaleźli rozszarpane ciało turysty oraz należący do niego pistolet.

Młody człowiek, broniąc się przed drapieżnikiem, oddał sześć strzałów, z których cztery dosięgnęły celu, jednak to nie powstrzymało olbrzymiego niedźwiedzia. Podczas sekcji zwłok w żołądku grizzly znaleziono resztki ludzkich kości.

***Zobacz także***

Katastrofa na morzuInteria.tv

W 1898 roku w ramach budowy Kolei Ugandyjskiej rozpoczęto prace związane z przerzuceniem mostu przez rzekę Tsavo na terenie dzisiejszej Kenii. Działaniami kierował inżynier John Henry Patterson. W okresie od marca do grudnia robotników zatrudnionych do budowy mostu terroryzowały dwa lwy ludojady. Nocami drapieżniki wywlekały ofiary z namiotów, a następnie pożerały. Robotnicy, próbując ocalić się przed lwami, konstruowali wokół miejsca noclegu ogrodzenia z kolczastych roślin, ale to nie pomagało. 

Setki przerażonych osób opuściło Tsavo, co doprowadziło do wstrzymania prac budowlanych. Patterson dostał polecenie od kierownictwa, by wszelkimi możliwymi sposobami opanował sytuację. Nie miał wyjścia - musiał zapolować na groźne koty. Dziewiątego grudnia Anglikowi udało się zabić pierwszego z nich. 

Trzy tygodnie później życie stracił również drugi z drapieżników. Oba osobniki różniły się od innych przede wszystkim tym, że prawie nie miały grzywy, choć były samcami. Długość większego mierzona od czubka nosa do końca ogona wynosiła trzy metry. Najwyraźniej oba agresywne lwy zaczęły atakować ludzi, ponieważ... nie były w stanie upolować zwierząt.

Lwy zaczęły atakować ludzi, ponieważ… nie były w stanie upolować zwierząt. Pierwszy z osobników miał zniekształcone kły i brakowało mu dolnych siekaczy
Lwy zaczęły atakować ludzi, ponieważ… nie były w stanie upolować zwierząt. Pierwszy z osobników miał zniekształcone kły i brakowało mu dolnych siekaczy Wikimedia Commonsdomena publiczna

Pierwszy z osobników miał zniekształcone kły i brakowało mu dolnych siekaczy. Poza tym posiadał wadę zgryzu oraz pourazową asymetrię czaszki. Drugi miał nadłamany ząb, a także uszkodzoną górną szczękę. Drapieżniki pożarły na pewno trzydzieści pięć osób, przy czym liczba zabitych mogła przekroczyć nawet setkę.

Później, w 1924 roku, Patterson sprzedał skóry drapieżników Muzeum Historii Naturalnej w Chicago. Lwy zostały wypchane i do dzisiaj stanowią część ekspozycji.

***Zobacz także***

Katastrofa na morzuInteria.tv

Te wyposażone w mocarne szczęki gady od zawsze wzbudzały w ludziach paniczny strach. W latach 20. zeszłego wieku na terenie stanów Alabama i Floryda dochodziło do ataków ogromnego aligatora, którego nazwano Dwupalczasty Tom. Swoje przezwisko zawdzięczał temu, że w lewej łapie posiadał jedynie dwa palce pozostawiające w błocie lub na piasku bardzo charakterystyczne ślady. 

Tubylcy uważali, że Tom nie jest zwykłym krokodylem, lecz demonem rodem z piekła, który zjawił się na świecie, by dręczyć i mordować ludzi. Długość ciała gada oszacowano na podstawie zeznań świadków i pozostawionych śladów na 4,5 metra. Niestety, Dwupalczastego Toma niełatwo było zabić. Początkowo polował na bydło domowe: krowy i muły, a potem zaczął atakować również ludzi. 

Najczęściej jego ofiarami padały kobiety, które prały ubrania w rzece. Farmerzy kilkakrotnie ogłaszali polowanie na siejącego postrach aligatora, jednak pociski nie wyrządzały mu żadnej krzywdy. Ludzie próbowali pozbyć się go nawet za pomocą dynamitu! 

Najbardziej zawzięty spośród myśliwych tropił Toma przez 20 lat. W końcu zlokalizował staw, w którym, jak twierdził, ukrywało się niebezpieczne zwierzę. Do wody wrzucono 15 wiader dynamitu. Ta końska dawka miała ostatecznie rozwiązać problem. Wybuch o potężnej sile unicestwił wszystkie żywe istoty zamieszkujące staw... i tylko Tom nadal miał się dobrze. Kilka sekund po eksplozji farmer i jego syn usłyszeli plusk wody oraz przerażające krzyki. Mężczyźni rzucili się w kierunku, z którego dochodziły wrzaski. 

Ich oczom ukazał się potworny widok: córka farmera została do połowy pożarta przez drapieżnika, a on sam pokazał światu swoje świecące ślepia, po czym zanurzył się w wodzie. Nie wiadomo, czy opisana powyżej historia zdarzyła się naprawdę, ale nie ma wątpliwości co do istnienia Toma. 

Pociski nie wyrządzały mu żadnej krzywdy. Ludzie próbowali pozbyć się go nawet za pomocą dynamitu!
Pociski nie wyrządzały mu żadnej krzywdy. Ludzie próbowali pozbyć się go nawet za pomocą dynamitu! James H. RobinsonEast News

Wielki gad rzeczywiście przez wiele lat terroryzował mokradła w dwóch amerykańskich stanach. Podobno jeszcze w latach 80. zeszłego wieku ludzie znajdowali ślady krokodyla z dwoma pazurami w miejscach, w których ponad pół wieku wcześniej żył ów straszliwy drapieżnik. Wszystkie próby schwytania go bądź zabicia kończyły się niepowodzeniem.

Współcześnie najgorszą sławą owiany jest krokodyl ludożerca zamieszkujący brzegi rzeki Ruzizi i jeziora Tanganika położonych w niewielkim afrykańskim kraju: Burundi. Ten krokodyl nilowy osiągnął długość 6,1 m i waży prawie tonę. Według danych lokalnych władz, a także informacji zebranych przez francuskiego badacza Patrice’a Faye’a, który przez kilka lat tropił ogromnego drapieżnika, gad zdążył już zabić ponad 300 osób. 

 Jeśli Gustaw nie zostanie schwytany, z dużym prawdopodobieństwem pobije ponury rekord wśród zwierząt polujących na ludzi…
Jeśli Gustaw nie zostanie schwytany, z dużym prawdopodobieństwem pobije ponury rekord wśród zwierząt polujących na ludzi… Michael Patrick O'NeillEast News

Krokodyl stał się czarną legendą - i otrzymał imię Gustaw. Miejscowi twierdzą, że zwierzę zabija ludzi nie z głodu, lecz dla rozrywki. Rzecz w tym, że ten ogromny gad podczas jednego ataku jest w stanie uśmiercić kilka osób, a potem zniknąć na wiele miesięcy. Już tylu śmiałków różnymi sposobami próbowało go dopaść! 

Warto wspomnieć choćby o tym, że Faye samodzielnie skonstruował i zainstalował podwodną pułapkę na drapieżnika.

Jednak, jak twierdził Francuz, Gustaw jedynie pływał wokół zasadzki i, jakby drwiąco, spoglądał na myśliwych. Podobno ten siejący postrach krokodyl liczy sobie już ponad 60 lat. Pewnie dlatego jest taki mądry i sprytny.

Jeśli Gustaw nie zostanie schwytany, z dużym prawdopodobieństwem pobije ponury rekord wśród zwierząt polujących na ludzi...

***Zobacz także***

Radzieccy kosmonauciInteria.tv
Świat Tajemnic
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas