Sienczyłło: dziadkowie na wyciągnięcie ręki
Justyna Sienczyłło - aktorka teatralna i telewizyjna, a prywatnie żona Emiliana Kamińskiego - opowiada portalowi INTERIA.PL o swoich wspaniały dziadkach, którzy nauczyli ją, jak żyć i czerpać z tego radość.
- Jaką rolę w twoim życiu odegrali dziadkowie?
- To byli bliscy mi ludzie, którzy zawsze mieli dla mnie dużo czasu. Spełniali rozmaite prośby, typu: upieczone ciasto czy placki z jabłkami. Byli na wyciągnięcie ręki - zawsze!
Czego nauczyłaś się od babci?
- Robienia na drutach, haftowania i... świadomości, że ktoś żyje wraz ze mną moim życiem.
A czego od dziadka?
- Historii Polski (dziadek był oficerem, podczas wojny przebywał w oflagu), uśmiechu i poczucia humoru. A od drugiego dziadka robienia przetworów i podstaw szycia na maszynie. Pamiętajmy, że moje dzieciństwo to lata kryzysu w Polsce. Bardzo przydały mi się te umiejętności, bo sama szyłam sobie rzeczy.
- Jakie masz najpiękniejsze wspomnienie z babcią w roli głównej?
- Mam w głowie taki obraz: pochylona nad tamburynkiem do haftowania wyszywa mi serwetę, którą dostałam w posagu; kładę ją na stole i wiem, że ciągle jest ze mną. Ciągle ją widze...
- A najpiękniejsze wspomnienie z dziadkiem w roli głównej?
- Wygłupianie się wraz z bokserami (moimi ukochanymi psami) dziadka i śmiech, duuużo śmiechu...
- Jak obchodzisz dzień babci i dzień dziadka? Jak im dziękujesz za ich obecność w twoim życiu?
- Tęsknię. A moim dzieciom przypominam o tym, że oni kochają bezwarunkowo i bezgranicznie i żeby starali się ich kochać podobnie. Póki co to nierealne - muszą dorosnąć, żeby to zrozumieć.