Ten przeklęty czynnik ludzki...

- Wypadki lotnicze były, są i będą. Na szczęście samoloty są coraz lepsze, więc liczba katastrof z powodów technicznych znacząco maleje. Niestety, rośnie liczba wypadków, podczas których zawiódł czynnik ludzki - mówi dr Andrzej Augustynek, psycholog lotnictwa i pilot szybowców.

Prezydencki Tu-154M na lotnisku w Bagram. Lato 2007/ fot. Marcin Ogdowski
Prezydencki Tu-154M na lotnisku w Bagram. Lato 2007/ fot. Marcin Ogdowski

Dr Andrzej Augustynek: - Wszyscy pasażerowie niewątpliwie byli przypięci pasami, obsługa była na swoich stanowiskach, piloci wykonywali czynności lotnicze.

Czyli?

- Procedurę lądowania, która została przerwana uderzeniem koła samolotu w drzewo. Dalej były już konsekwencje tego działania. Wcześniej piloci wykonywali procedurę lądowania, opierając się na ograniczonym polu widzenia. I jedyne, co mogli zrobić pasażerowie, to czekać na efekt lądowania.

A co się mogło dziać na pokładzie tych kilka minut wcześniej, gdy podejmowana była decyzja o tym, by w ogóle lądować?

- To jedynie spekulacje, ale można przypuszczać, że zarówno pasażerowie, jak i załoga, byli świadomi wagi imprezy, która miała się rozpocząć za około 20 minut. Niezależnie od tego, czy była to presja zwierzchników, czy presja sytuacyjna, pilot czuł się zobligowany do zrobienia wszystkiego, co jest w jego mocy, aby wylądować i umożliwić osobom na pokładzie uczestnictwo w tej bardzo ważnej imprezie.

- Jednym z ważniejszych elementów szkolenia jest zachowanie się w sytuacjach awaryjnych. Wszystkie związane z tym procedury są zatem wielokrotnie ćwiczone. Poza tym to byli bardzo doświadczeni piloci, którzy wykonywali wiele lotów. Zapewne obfitowały one w sytuacje trudne, ale umiejętności pozwalały im bezpiecznie je zakończyć.

Aż do tego momentu... Czy Polacy po tej tragedii będą bali się latać?

- Osoby, dla których każdy lot jest przeżyciem stresującym, niewątpliwie tak. Teraz każdemu moment startu i lądowania będzie się kojarzył źle...

Ale czy uważa pan, że może to wpłynąć na spadek popularności linii lotniczych?

- Zdecydowanie tak, odbije się to na liczbie lotów, jednak tylko przez jakiś czas. Tak się dzieje po każdej katastrofie samolotowej.

- Przede wszystkim, proszę mi wybaczyć brutalność odpowiedzi, musi czekać, czy dożyje momentu zatrzymania się statku powietrznego. Jeśli tak się stanie, to wiele zależy właśnie od jego postawy i zachowania innych pasażerów. Wybuch pożaru, wdarcie się wody - jeśli są jakieś szanse na ewakuację, to trzeba umieć zachować spokój, by w jak najmniejszej jednostce czasu, jak najwięcej osób mogło opuścić samolot. Często panika powoduje, że wzajemnie tratujący się ludzie blokują wyjście z samolotu, uniemożliwiając wydostanie się chociażby tym paru osobom, które mają szansę na ewakuację. Czyli dożyć momentu zatrzymania samolotu, co oczywiście jest zupełnie niezależne i, jeżeli są szanse, zachować spokój w próbach ewakuacji.

Co jest najczęstszą przyczyną katastrof lotniczych?

- Wypadki lotnicze były, są i będą. Rzecz w tym, by było ich coraz mniej. Na szczęście samoloty są coraz lepsze, więc liczba katastrof z powodów technicznych znacząco maleje. Niestety, rośnie liczba wypadków, podczas których zawiódł czynnik ludzki.

Zdjęcie z pokładu prezydenckiego samolotu Tu-154M/ fot. Marcin Ogdowski

- W Polsce? Tak, przede wszystkim maleje liczba wykonywanych przez polskich pilotów nalotów.

Co to są naloty?

- Liczba wylatanych w powietrzu godzin w określonej jednostce czasu. Naszej armii, na przykład, zwyczajnie nie stać na zapewnienie pilotom dużych nalotów, porównywalnych chociażby z liczbą nalotów, jakie mogą wykonywać piloci niemieccy, brytyjscy czy francuscy.

Armia to jedno, ale co z pozostałymi pilotami zawodowymi?

- Wiele zależy od tego, gdzie latają. Jeżeli latają w prywatnych firmach lotniczo-przewozowych, to często mają bardzo duże naloty. Z pilotami wojskowymi jest bardzo różnie, bo to zależy od możliwości danej jednostki, ale tu rzeczywiście jest pewien niedobór. Piloci komunikacyjni dobrych linii lotniczych wykonują bardzo dużo nalotów i rzeczywiście mają duże doświadczenie. Z kolei piloci sportowi mają tych nalotów coraz mniej.

- Piloci zawodowego lotnictwa cywilnego pracujący w firmach, które mają zapotrzebowanie na swoje usługi, rzeczywiście mają taką sposobność. Są też piloci zatrudniani przez prywatnych pracodawców, ci tak zwani, dyspozycyjni, którzy tygodniami nie wykonują żadnego lotu, dlatego, że ich zwierzchnik nie ma takiej potrzeby. Taki pilot, jak sama nazwa mówi, jest do dyspozycji swojego szefa, a jeżeli szef w ciągu miesiąca nie widzi potrzeby żadnego lotu, to pilot nie lata. Nie muszę chyba dodawać, jak to wpływa na jego doświadczenie lotnicze.

Czy częsta jest tendencja do latania w trudnych, granicznych warunkach pogodowych, tak jak to miało miejsce podczas lotu Tupolewa?

- Żeby było jasne, jako pilot mogę powiedzieć, że ta pogoda nie była jednoznacznie uniemożliwiająca wykonanie tego lotu i przystąpienia do lądowania, bo fragmenty pasa pilot prawdopodobnie widział wśród mgły. To jest właśnie przykład sytuacji granicznej, bo gdyby się udało wylądować, to ta trudna sytuacja, mimo niesprzyjających warunków atmosferycznych, byłaby niezauważona. No ale , niestety, skończyło się katastrofą. Proszę pamiętać, wiele katastrof zdarzyło się z winy pilota przy pięknej pogodzie, przy dużo lepszym oprzyrządowaniu nawigacyjnym lotniska, jak i samolotu.

- Od sprawności sprzętu i prawidłowych decyzji. Poważny błąd pilota zawsze kończy się katastrofą.

Jaki środek transportu jest najbezpieczniejszy?

- Lotnicy zawsze będą twierdzić, że jest nim samolot. Ja, jako jeden z nich, też jestem o tym przekonany. Natomiast jako człowiek, który nie ma uprawnień do latania, zastanawiałbym się, czy bezpieczniejsza nie jest przypadkiem kolej albo statek. Pociągów jeździ sporo, a o wypadkach rzadko się słyszy. Nawet jak pociąg się z czymś zderzy, to w pewnym momencie musi się zatrzymać i można się ewakuować. Natomiast ze statku powietrznego ewakuacja jest trudniejsza, ba , często po prostu niemożliwa. I mimo, że niezawodność samolotów wciąż się zwiększa, to jednak zawsze jest ten czynnik ludzki . Dlatego trzeba robić wszystko, żeby szkolić pilotów w taki sposób, aby nie popełniali niewymuszonych, prostych błędów pilotażowych. Wtedy lotnictwo będzie, na pewno, bardzo bezpieczne.

Dziękuje za rozmowę.

13 kwietnia dr Augustynek był gościem Czaterii. Kliknij tutaj, by przeczytać zapis jego rozmowy z wami, naszymi użytkownikami.

INTERIA.PL
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas