To Polak skonstruował największy otwieracz do piwa!
To najbardziej spektakularny i największy otwieracz do piwa na świecie. Za jednym zamachem otwiera 120 butelek i zabiera mu to około... jednej sekundy. Kto jest konstruktorem tego wynalazku? To Polak, wielce utalentowany artysta potrafiący zamienić złom w dzieło sztuki - Bartłomiej "Bury" Kolbusz.
"Burego" ciężko jednoznacznie zaklasyfikować. Mówią o nim, że to artysta spawacz, demiurg, konstruktor, badacz, wynalazca i performer. A przy tym twórca sztuki bioindustrialnej, tatrzańskiego folk-punku oraz... restaurator. Ci którzy mieli okazję odwiedzić prowadzonego przez niego "Burego Misia" w Bukowinie Tatrzańskiej, doskonale wiedzą że to niezwykłe miejsce. Prawdziwa świątynia wynalazków skonstruowanych z żelastwa, które nie było już nikomu potrzebne, a w które Bartek tchnął nowe życie.
W swoim życiu ekscentrycznego konstruktora Bury zmontował już wiele otwieraczy. Tym razem jednak zadanie było wyjątkowe. W rekordowo krótkim czasie należało skonstruować równie rekordową maszynę...
- Dostaliśmy zlecenie na stworzenie czegoś wyjątkowego na konferencję Grolscha w Bratysławie. Mieliśmy półtora tygodnia czasu, więc zbudowanie tego otwieracza było dla nas sporym wyzwaniem. Rzuciliśmy się do roboty i tak powstał Grolsch Arena 120. Dlaczego 120? Bo otwiera 120 piw. A dlaczego akurat tyle? Bo tylu dyrektorów firmy przybyło z całego świata na konferencję - wyjaśnia w rozmowie z INTERIA.PL Bartek.
- Otwieracz waży ćwierć tony, ma 3.5 metra długości i 170 centymetrów wysokości. Za jego skuteczne działanie odpowiada osiem misternie przeplatanych linek oraz długo i precyzyjnie dobierany, 45-kilogramowy ciężarek z systemem amortyzatorów zabezpieczających. Jest także wajcha, która uruchamia cały proces - tłumaczy konstruktor z Metalmorfozy Złomu.
- Każdorazowe otwarcie piwa, jest w pewnym sensie wielkim widowiskiem, choć to raczej jednosekundowy szał. Potężne uderzenie, wybuch korków i wiadro piwa gotowe. Fakt, Grolsch Arena 120 jest spektakularny, ale to już ostatni z naszej serii mass openerów. Budowanie większych nie ma sensu. Idąc tą samą drogą, można przecież zrobić maszynę otwierającą i tysiąc piw - opowiada.
Gigantyczny otwieracz na wszelkie imprezy podróżuje komfortowym busem, choć na co dzień stoi pod chmurką i nabiera szlachetnej, rdzawej patyny. Do tej pory oficjalnie używany był pięciokrotnie. Między innymi na Słowacji, w Rumunii i w Polsce. Plan jest jednak taki, że po wykonaniu 63 cykli pracy, dzieło trafi do muzeum Grolscha w Holandii.
Konstruktor otwieracza-giganta może żałować, że nie opatentował swoich dotychczasowych wynalazków. Nagminnie zdarza się bowiem, że jego pomysły są delikatnie mówiąc "zapożyczane".
- Czasem szpiegują mnie inne firmy. Podchwytują moje sposoby i przetwarzają po swojemu, ale to nic. Taka już moja misja i muszę z tym żyć. Tym bardziej, że na miejsce jednego pomysłu mam od razu z 70 kolejnych - zaciera ręce Bury.
Ostatnio podhalański konstruktor w pocie czoła pracuje nad nie mniej spektakularnym dziełem, a właściwie obiektem. To latarnia morska, którą kupił na... Allegro i przetransportował do Bukowiny Tatrzańskiej ciężarówką. Teraz stalowy gigant zdobi podwórko przed manufakturą i powoli nabiera odpowiedniego charakteru.
- Gdy wstaję rano z łóżka i nie wiem w co ręce włożyć, idę spawać latarnię. Plan jest taki, aby na górze powstał szklany kiosk, a zegar świetlny uruchamiał się co godzinę. Poza tym latarnia będzie także ścianką wspinaczkową, ale taką industrialną. Będzie z niej wystawać mnóstwo rzeczy, po których można się będzie wspinać - roztacza wcale nie taką nierealną wizję Bury. A na pytanie o kolejny widowiskowy otwieracz do piwa, robi się niezwykle tajemniczy.
- Na razie niewiele mogę zdradzić. Powiem tylko, że idziemy w kierunku robotów - zdradza. O więcej nie pytamy. Po prostu wiemy, że Bury niebawem po raz kolejny przekroczy granice naszych najśmielszych oczekiwań.
Burego w jego pracowni odwiedził
Rafał Walerowski