Uprowadzeni sprzed bram raju
By dostać się do USA, pokonują setki kilometrów, koczują dziesiątki dni na meksykańskim odludziu i jeszcze płacą po kilka tysięcy dolarów za przeprowadzenie przez granicę. Gdy jednak odmówią zapłacenia kolejnych pieniędzy, trafiają w ręce gangsterów. Ci pozbawiają imigrantów już wszelkich złudzeń...
Sprzedany gangowi
Kiedy imigrant z Hondurasu oświadczył, że nie ma tylu pieniędzy, przemytnik wykonał szybki telefon. Po chwili skrępowany Eduvin jechał już z członkami gangu w nieznanym kierunku. - Trafiłem do jakiegoś domu, w którym było 21 innych porwanych imigrantów - opowiada 34-latek z Hondurasu.
Wszyscy chcą zarobić na nielegalnych
"Nielegalni" - jak często w skrócie nazywana jest rzesza ludzi takich jak Eduvin, nie mają żadnych praw. Nikt się o nich nie upomni ani nikt nie będzie ich szukał. Często już do Meksyku są przemycani, więc oficjalnie nie istnieją.
W takiej rzeczywistości perfekcyjnie odnalazły się meksykańskie gangi, które zarabiają miliony dolarów rocznie nie tylko przerzucając imigrantów do USA, ale także wykorzystując ich do niewolniczej pracy. Spora część ich dochodów pochodzi też z okupów. Na okup składają się nierzadko całe wioski, z których pochodzą porwane osoby. Prawie nikt nie informuje w takich przypadkach policji.
Udaje się tylko nielicznym
Problemem rosnącej liczby porwań imigrantów, którzy są bestialsko traktowani i wykorzystywani seksualnie, zainteresowało się wiele meksykańskich organizacji zajmujących się prawami człowieka, a także Trans-Amerykańska Komisja ds. Praw Człowieka - autonomiczny organ Organizacji Państw Amerykańskich.
Meksykańskie organizacje szacują, że między wrześniem 2008 r. a lutym 2009 r. porwano co najmniej 10 tys. osób, które zamierzały dostać się nielegalnie do USA. W tym roku porwań jest podobno jeszcze więcej. Coraz częściej pojawiają się też głosy, że z gangsterami współpracują meksykańscy policjanci i lokalne władze. Ponoć nie tylko lekceważą one porwania, ale jeszcze czerpią z nich zyski.
Według raportu, przedstawionego przez Meksykanów Trans-Amerykańskiej Komisji ds. Praw Człowieka, zdecydowana większość porwanych pochodziła z Ameryki Środkowej, w szczególności z Hondurasu. Średnia wysokość okupu, jakiego żądano za porwaną osobę, wynosiła 2,5 tys. dolarów. Przedstawicie Komisji powiedzieli po zapoznaniu się z raportem, że zawarte w nim dane są "porażające".
Pół miliona imigrantów rocznie
W trakcie prowadzonej od 4 lat operacji militarnej, mającej przywrócić porządek w Meksyku, w którym realna władza należy do rywalizujących ze sobą karteli narkotykowych, zginęło już ponad 15 tys. osób. Wśród ofiar są także członkowie gangu "Zetas", który porwał Eduvina.
Organizacja ta zaczynała jako paramilitarny oddział zabójców, świadczący usługi dla potężniejszych karteli. Jednak kiedy znacząco urosła, stała się jednym z najgroźniejszych gangów w północnych stanach Meksyku. To właśnie "Zetas" przypisywana jest większość porwań imigrantów próbujących przedostać się do USA.
- Kiedy wyjeżdżałem z Hondurasu, nie wiedziałem o porwaniach - twierdzi Eduvin. - Gdybym wiedział, nigdy bym się nie zdecydował na wyjazd - dodaje.
Tłum. MW na podst. AFP