Mnisi uczą jak być mężczyzną
15-letni chłopiec, który marzy, by być kobietą, nakłada odrobinę pudru na czubek nosa. To jedyny akt buntu, na jaki może się zdobyć w buddyjskiej świątyni w Tajlandii, gdzie mnisi uczą transseksualistki jak być na powrót mężczyznami.
Tusz do rzęs zamiast słodyczy
- Czasami dajemy mu pieniądze, by kupił sobie słodycze, ale on gromadzi je, by uzbierać na tusz do rzęs - mówi o Pipopie Phra Pitsanu Witcharato, kierownik specjalnego kursu, jaki mnisi uruchomili dla katoey.
Jesteś mężczyzną
- Urodziłeś się kobietą czy mężczyzną? A może nie umiesz określić swojej płci, bo nie czujesz się ani kobietą, ani mężczyzną? - pytał na ostatnich zajęciach Phra Pitsanu. - Nie możesz być nikim innym, niż tym, kim się urodziłeś. Jesteś mężczyzną. Jako nowicjusz możesz być tylko mężczyzną - wyjaśnia nauczyciel.
"Wszystkich nie zmienimy"
Nowicjusze muszą się liczyć z tym, że używanie perfum czy malowanie się jest tak samo zakazane w klasztorze, jak śpiewanie, słuchanie muzyki czy bieganie.
- Nie możemy zmienić ich wszystkich, ale możemy kontrolować ich zachowanie, by zrozumieli, że urodzili się mężczyznami. No i że nie mogą się zachowywać jak kobiety - dowodzi Phra Pitsanu.
"Bycie gejem jest złe"
Postawa Phra Maha Vuthichai Vachiramethi rozwścieczyła jednak działaczy gejowskich. Jeden z nich, Natee Teerarojanapong, uważa że próba zmiany poczucia płci i seksualności u katoey jest "bardzo niebezpieczna".
- Te dzieci będą się same nienawidzić, bo szanowani mnisi wpajają im do głów, że bycie gejem jest złe. To straszne, oni nigdy nie będą szczęśliwi - uważa Natee Teerarojanapong.
Powszechna akceptacja
Innego zdania jest były katoey, 28-letni Phra Atcha Apiwanno. Podważa on powszechną akceptację dla transseksualistów i twierdzi, że wstąpił do klasztoru z powodu społecznego napiętnowania.
- Zostałem mnichem, by kontrolować swoje nawyki i zachowania. Nie chce być kimś takim jak katoey - mówi.
"Być tym, kim byłem"
Do tej drugiej grupy na pewno dołączy Pipop Thanajindawong. W domu w Bangkoku zachowuje się zupełnie inaczej niż w klasztorze Kreung Tai: maluje się i ubiera jak kobieta. Brał także hormony, by urosły mu piersi.
Młodzieniec nie wierzy, że spełni oczekiwania rodziny i po pobycie w buddyjskim klasztorze stanie się bardziej męski.
- Mogę sprawić, że będą ze mnie dumni nawet jeśli nie będę mężczyzną - przechwala się nastolatek, dodając, że porzucił jednak marzenia o karierze stewardessy. Teraz chce pracować w banku.
Póki co już ustalił, że po maturze zrobi sobie operację zmiany płci.
- A kiedy opuszczę klasztor, pierwsze, co robię, to krzyknę: "Teraz znów mogę być tym, kim byłem" - śmieje się.