Najbardziej dziwaczne restauracje na świecie. Koniecznie musicie tam wpaść

Na świecie jest wiele ciekawych miejsc, które trzeba zobaczyć przed śmiercią. Jednymi z nich są dziwne restauracje, w których niekoniecznie będziecie mogli zjeść zdrowe jedzonko.

Polska restauratorka Magda Gessler od kilku sezonów przekonuje nas, że w kwestii zbiorowego żywienia ważnym jest nie tylko co serwuje personel lokalu, lecz także jak oraz w jakich warunkach. Właśnie pomysł i oryginalność miejsca w dużym stopniu są gwarantem sukcesu zakładu gastronomicznego. Dziś – mimo że na dość uszczuplonym przykładzie – będziemy mogli się przekonać, że owa pomysłowość nie zna granic, a niekiedy koncept ma całkiem głębokie podłoże.

1. Heart Attack Grill (Zawał Serca)

Pierwsza z restauracji, które zrobiła na mnie wrażenie, znajduje się Chandler w stanie Arizona (Stany Zjednoczone). Później otworzono filię w Las Vegas w Nevadzie. Swych klientów wabi ona wielce oryginalną nazwą Zawał serca (Heart Attack Grill), mimo której, można by ją określić mianem marzenia każdego statystycznego Amerykanina. Dlaczego? Otóż jest to lokal, w którym serwowane są nie tylko znane nam pojedyncze i podwójne, lecz także potrójne i poczwórne (!) hamburgery, obwieszone kiśćmi smażonego boczku, ociekające serem i tłuszczem wewnątrz chrupiącej bułeczki. Ów „raj dla podniebienia”, w zależności od opcji, waży od 230 do 910 gram i, prócz cholesterolu, dostarczy Twemu wygłodniałemu organizmowi aż 8000 kcal. Czytajcie dalej na drugiej stronie (2).

Reklama

Ktoś powie, że przecież ten posiłek może zabić. I właśnie o to poniekąd chodziło. Właściciel restauracji, Jon Basso, zanim w 2005 roku zaczął parać się gastronomią, był dietetykiem i trenerem fitnessu, lecz patrząc na tyjących Amerykanów zdał sobie sprawę, że ten „naród fast foodów” nie uratuje nic... prócz humoru. Pewnie uznasz Johna Basso za skończonego cynika, który nie dość, że uśmierca ludzi, to jeszcze zbija na tym majątek. Tym czasem to raczej nie cynizm lecz szokująca szczerość – jeśli masz nadwagę i jeszcze wciągasz bułkę dostarczającą 8000 kcal, to przynajmniej nie oszukuj się, że będziesz żył długo.

Można rzec, że właściciel prowadzi swój bar dwutorowo. Cały lokal jest oplakatowany treściami, informującymi o tym, że tłuste, bogate w cholesterol potrawy prowadzą do zawału serca! Stąd też sceneria oraz sposób obsługi są utrzymane w tematyce szpitalnej. Kelnerki obsługują gości w strojach pielęgniarek, natomiast właściciel restauracji, ubrany w lekarza, niejako przypomina o niebezpieczeństwach związanych z nadmiernym spożywaniem serwowanych przez niego smakołyków. Co więcej, wchodząc do lokalu, klient zaczyna być traktowany jak pacjent, dlatego musi założyć na siebie szpitalne wdzianko.

Oferta baru przywiduje zniżki dla osób ważących ponad 160 kg. Co więcej, jeśli wyżej wspomniany klient przed każdym burgerem zważy się razem z pielęgniarką lub lekarzem, może zamówić posiłek za darmo. Jest on jednak ofertą na wyłączność i dzielenie się nim jest niedozwolone. Na specjalnym monitorze, umieszczonym na ścianie, można zobaczyć informację o tym, ile kalorii „sprzedano” w dniu dzisiejszym. Wszak lokal nie działa bez ekscesów i niekiedy zbiera żniwo ludzkiej żarłoczności. 11 lutego 2012 roku, podczas jedzenia potrójnego hamburgera, klient doznał ataku serca. Po interwencji właściciela oraz telefonie na pogotowie, został on przewieziony do szpitala. Rok później 52-letni John Alleman zmarł z tegoż powodu, czekając na przystanku autobusowym, naprzeciwko restauracji w Las Vegas.

Nie wiadomo co bardziej, czarny humor, czy jednak troska, stoją za kolejną atrakcją zakładu. Otóż nagrodą dla klientów, którzy skonsumowali potrójny lub poczwórny burger, jest umieszczenie na wózku inwalidzkim oraz odwiezienie na parking lub przystanek przez „osobistą pielęgniarkę”. Na koszt firmy! Najbardziej zdumiewa, że „cyniczny grill bar” cieszy się znacznie większym powodzeniem niż zwyczajne. Ciągle nowe pomysły Jona Basso podgrzewają ciekawość mediów oraz gości. Cóż, od szkodliwej żywności niektórych może odzwyczaić jedynie pierwszy zawał serca.

2. Modern Toilet (Nowoczesna Toaleta)

Nie mniejszą pomysłowością wykazują się przedstawiciele innych narodowości. W chińskim mieście Shenzhen znajduje się ciekawa restauracja o nazwie Nowoczesna toaleta (Modern Toilet). Można tu coś zamówić, siedząc na sedesie, rozsmakowywać się w lodach z talerzyków w kształcie toalety, spocząć na kanapie w postaci fekaliów.

Dość szokujące wnętrza, jak również forma podawanych potraw w dość dużym stopniu wpływają na klientelę restauracji. Nic więc dziwnego, że stała się ona jednym z ulubionych miejsc studentów. Jak twierdzi jej właściciel Wang Tzi-wei, na młodych ludziach znacznie łatwiej można zrobić wrażenie. Należy zauważyć, że mimo swojej specyfiki, a może i dzięki niej, lokal zawsze jest pełen ludzi. Sałatki i przekąski serwowane są w specjalnym naczyniach w kształcie muszli klozetowych czy pisuarów. Zamiast stołów – wanny ze szklanymi blatami.

Prócz słodkości i tradycyjnych dań można tu zamówić sushi. Cel lokalu – stać się marką numer jeden wśród podobnych restauracji na terenie Chin. Jak twierdzi Wang: „W czasach, w którym kreatywny marketing jest królem rynku, nawet fekalia można zamienić w złoto”. Widać, że wie co mówi, gdyż zaczynał swój biznes w Taipei na Tajwanie w 2004 roku, a na dzień dzisiejszy ma również restauracje w Hong Kongu. Myślicie, że w Polsce znalazło by się wielu zwolenników podobnych słodkości?

3. Alice in Wonderland (Alicja w Krainie Czarów)

Również Japończycy nie pozostają w tyle. W piwnicy budynku Odakyu HALC w Tokio znajduje się fantastyczna restauracja Alicja w Krainie Czarów (Alice in Wonderland) inspirowana dziełem Lewisa Carrolla. Psychodeliczne dekoracje, teatralne wręcz konstrukcje tworzą niezwykły klimat.

Nad projektowaniem wnętrz pracowało japońskie studio Fantastic Design Works. Jest to czwarta restauracja sieci Diamond Dining. Znalezienie lokalu przypomina wędrówkę po króliczej norze. Po pokonaniu wielu schodów, w końcu trafia się na recepcję, przypominającą gigantyczną bibliotekę z biurkiem, stylizowaną na stos ogromnych książek. Wszystkie kelnerki są ubrane w stroje Alicji i, co ciekawe, mogą zaśpiewać na żądanie klienta.

Restauracja zajmuje obszar 2245 metrów kwadratowych i jest podzielona na kilka stref tematycznych, odzwierciedlających sceny z disneyowskiego filmu animowanego z 1951 roku. Zamiast opowiadać o tym przecudnym miejscu lepiej obejrzyjcie niektóre z wnętrz. W tak wspaniałym otoczeniu warto zjeść coś pysznego, zwłaszcza, gdy sama potrawa mówi...

Geekweek
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy