#narcolife - za hajs z dragów baluj

Na Instagramie od jakiegoś czasu toczy się nowa wojna w którą zaangażowane są południowoamerykańskie kartele. Bogate dzieci baronów narkotykowych publikują ociekające bogactwem zdjęcia, prześcigając się w tym, kto prowadzi bardziej szpanerskie, bandyckie życie.

Lubią duże biusty, błyszczącą biżuterie, szybkie samochody, prywatne samoloty i zegarki od najlepszych zegarmistrzów na świecie. Dobrze jest mieć także prywatnego lwa lub tygrysa. W ostateczności może być biały rumak, kłusujący sobie przed luksusową hacjendą pomiędzy range roverami i najnowszymi lambo. Aha - jeszcze akordeon. Akordeon jest niezmiernie ważny.

Aby podkreślić, skąd biorą pieniądze na takie życie używają hasztagów nie pozostawiających żadnych złudzeń "#narcos #narcostyle #narcoluxury #mafia #narcocorridos". Można odnieść wrażenie, że szastanie pieniędzmi z handlu narkotykami to dla wielu powód do dumy. Hulaj dusza, piekła nie ma!

Reklama

Instagram jest dosyć liberalnym miejscem w internecie. Zdjęcie młokosa wystawiającego przez okno swojego SUV-a paczuszkę z kokainą, fotki dolarów z narkotykowych transakcji układanych na kształtnych latynoskich pośladkach, czy pozłacane rewolwery z Matką Boską na kolbie nikogo tu nie gorszą, a wręcz przeciwnie - takie posty lajkują się bardzo dobrze. Ludzie lubią podglądać życie młodych gangsterów, a co gorsza - wielu to imponuje.

W ostatnim czasie zniknęło co prawda jedno z najbardziej popularnych kont o gangstersko-narkotykowej tematyce @narcoofficial, ale w jego miejsce od razu pojawiło się wiele innych. Narkodzieciaki nie lubią siedzieć zamknięte w złotych klatkach. Chcą podobnie, jak rówieśnicy chwalić się swoim życiem w mediach społecznościowych. A przeważnie mają się czym chwalić. Bo na guacamole stać chyba każdego z nas, ale nie każdy stawia je na stoliku zbudowanego z plików banknotów...

Na większości zdjęć akcja rozgrywa się w Meksyku, a bohaterami wydarzeń są ludzie powiązani z gangiem Sinaloa. Tym samym, któremu przewodził pojmany ostatnio Joaquin Guzman Loera, zwany także "El Chapo".

Znawcy tematu twierdzą, że choć "El Chapo" nie skończył nawet podstawówki, to potrafił tak zarządzać swym kartelem, żeby ten mógł funkcjonować sprawnie również i bez jego obecności. Rzut oka na Instagram zdaje się to potwierdzać. W narkotykowym świecie Meksyku nadal nie zmieniło się nic. Baronowie nadal są pewni siebie i czują się kompletnie bezkarni.

Zbrodnia nie popłaca? Mając do dyspozycji gotówkę dostarczaną całymi kilogramami i wydawaną bez umiaru, faktycznie można tak pomyśleć. Nam wystarczy jednak zdjęcie nieuchwytnego - jakby się mogło wydawać - "El Chapo", prowadzonego przez antyterrorystów, by stwierdzić, że takie życie to wybrukowana złotymi sztabami ślepa uliczka...

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy