Odziany w banknoty. Tak wygląda obrzydliwe bogactwo!
Bogaci ludzie lubią pokazywać światu, że mają pieniądze. Robią to na przeróżne sposoby i zapewne kilka z nich sami znacie. Ale jest ktoś, kto przebija ich wszystkich, bo w dziedzinie pozerstwa osiągnął absolutny Everest - to Michael Andile Dlamini, znany także jako "Ciało ociekające banknotami".
Pochodzi z miejscowości Nongoma w Republice Południowej Afryki. Ma 33 lata i wielkich pieniędzy dorobił się na zielarstwie i ziołolecznictwie.
Dlamini nie zawsze pławił się w luksusach. Zarabiać zaczął dopiero około trzech lat temu, gdy - jak twierdzi - wysłuchał nawiedzających go od lat głosów przodków.
Michael miał dwanaście lat, gdy po raz pierwszy we śnie jeden z nieżyjących już członków jego rodziny zdradził mu tajemną recepturę. Opowiedział dokładnie, które drzewa i jakie rośliny mają lecznicze właściwości.
Wówczas nastolatek nie skorzystał z rad, ale przodkowie znów zaczęli nawiedzać go nocą. Około 2011 roku sny nasiliły się. "Idź do lasu, pozbieraj korzenie i rośliny. Lecz ludzi" - usłyszał mężczyzna. W tym samym czasie zachorował, a jego mieszkanie zostało okradzione. Udał się do szamanki, by spytać o źródło swoich nieszczęść. Ta skarciła go za niewysłuchanie próśb przodków i nakazała wypełnić ich instrukcje.
Tak rozpoczęła się wielka kariera naszego bohatera. Jego wywary i maści zrobiły ogromną furorę, a pieniądze spływały do niego szerokim strumieniem już od pierwszych dni działalności zielarza. Dziś ma domy w Nongomie i Pongoli, a pracuje głównie prowadząc konsultacje w dużych centrach handlowych.
Jak sam twierdzi, zarabia od tysiąca do półtora tysiąca dolarów dziennie. Najlepiej sprzedają się specyfiki na potencję, "mydło szczęścia", które usuwa krosty i rozstępy oraz oczywiście "błogosławiona woda".
Dlamini znany jest jednak nie tylko ze swoich produktów. Znacznie bardziej z dość ekscentrycznego stylu życia. Od dwóch lat akcentuje swoje ponadprzeciętne bogactwo, paradując w stroju zrobionym z... banknotów.
Sto i dwieście randów - nasz bohater nosi na sobie wyłącznie najwyższe nominały. "Pieniądze, które dostaję w podzięce od ludzi za pomoc przypinam sobie do ubrania. Gdziekolwiek się nie pojawię, wszyscy gapią się tylko na mnie" - opowiada. Na pomysł odziewania się w pieniądze wpadł w 2014 roku. Do dziś nie zmienił swoich upodobań.
Same spodnie, czy koszula samozwańczego doktora nie są warte wiele - główną wartość stanowią banknoty. Dlatego na wszelki wypadek, gdyby ktoś chciał połakomić się na jego małą fortunę, Dlamini wszędzie pojawia się w towarzystwie kilku ochroniarzy.
Tak ekstrawagancki ubiór potrafi budzić nie tylko podziw i zazdrość. Ostatnio zielarz stał się obiektem kontrowersji, gdy w swoim pomarańczowo-niebieskim stroju pojawił się na pogrzebie Swiso Ncwane - popularnego piosenkarza gospel. Tego dnia nikomu jednak nie zaimponował. Pokazał po prostu wszystkim, jak naprawdę wygląda obrzydliwe bogactwo...