SHERP. Rosyjski potwór na ogromnych kołach
Wóz opancerzony? Amfibia? SHERPa, czyli ATV rosyjskiej produkcji trudno jest sklasyfikować, ale jedno jest pewne - nie ma na niego mocnych! Wszędobylskie pojazdy w ostatnim czasie robią ogromną furorę na całym świecie. Podbijają rynek amerykański, a od niedawna można je kupić także w Polsce.
SHERP to dzieło Aleksieja Garagaszjana, inżyniera z Sankt Petersburga, waży nieco ponad 1300 kilogramów, a jego sercem jest 44-konny silnik Kubota o pojemności 1,5 litra. To wystarczy, aby na lądzie rozpędzić maszynę do 45 km/h. W wodzie porusza się ona z maksymalną prędkością 7 km/h. Mało? Tylko na papierze. W wodzie radzi sobie jak ryba!
Pojazd wygląda tylko na ogromną konstrukcję. Jest to głównie zasługa kół o nieprzyzwoitej wręcz wielkości. W rzeczywistości to maszyna, w którego kabinie można nabawić się klaustrofobii. Mimo to, siedząc za jego sterami (bo kierownicy nie posiada) nie sposób jest się dobrze nie bawić. SHERPem można jeździć po lądzie, pływać, a nawet wspinać się na przeszkody o wysokości 70 centymetrów! I nie złapie przy tym gumy! Opony są samopompujące, a ciśnienie w nich regulować można na bieżąco, za pomocą wpuszczanych tam... spalin!
Zawieszenie to konstrukcja... pneumocyrkulacyjna. Nie ma tu sprężyn, ani amortyzatorów. Wszystko opiera się na swobodnym przełypwie powietrza między kołami. Twórcy chwalą to rozwiązanie, twierdząc, że jest bardziej niezawodne, a w razie ewentualnej awarii - tańsze w naprawie.
To jeszcze nie wszystko. Każda z felg zamknięta jest deklem, stanowiącym wieko specjalnego zbiornika o pojemności 58 litrów. Rosjanie sugerują do przednich kół nalać odpowiednio wody, wódki, a tylne uzupełnić paliwem. Wtedy SHERP zamienia się w kampera z całkiem pokaźnym zapasem najważniejszych płynów.
Wracając do serca pojazdu, czyli japońskiego silnika, to jest on wolny od wszelkiej elektroniki, co czyni go gotowym do pracy w nawet najbardziej ekstremalnych warunkach klimatycznych. Spala od 2 do 3 litrów oleju napędowego na godzinę i jest w stanie funkcjonować nawet bez w pełni sprawnej instalacji elektrycznej.
Wnętrze jest zarówno spartańskie, jak i przemyślane. Jako obić tapicerskich użyto tu Cordury - materiału o ponadprzeciętnej trwałości i odporności na zabrudzenia. Pod podłogą ukryto dodatkowy bagażniko-schowek o pojemności 170 litrów, a do wszystkich podzespołów można dostać się nie wychodząc z pojazdu.
Rosyjski wszędołaz w najtańszej konfiguracji kosztuje około 250 tys. złotych. Chcąc wyposażyć go w spersonalizowane wnętrze, lakier na zamówienie, dodatkowy bak czy też oświetlenie trzeba liczyć się z "ucieczką" jeszcze kilku tysięcy z konta w banku.
"Maluch" o długości zaledwie 3,4 metra to wręcz idealna zabawka zarówno dla dużego chłopca, jak i profesjonalisty. Sprawdzony w nieprzyjaznych warunkach Półwyspu Kolskiego z pewnością da sobie radę także w innych miejscach świata, do których zwykłe samochody terenowe po prostu by nie dojechały.
W wypadku SHERPa śmiało możemy mówić, że tym razem Rosji udał się podbój USA! To właśnie z tamtejszego rynku spływa większość zamówień, a Amerykanie wręcz zachwyceni są jego możliwościami. W sieci bardzo popularne jest wideo z zawodów w przemierzaniu błotnistego rowu. Wiele potężnych wozów grzęźnie tam na dobre, podczas gdy rosyjski ATV ze spokojem pokonuje trasę w obie strony, po drodze zabierając na pokład pasażerkę...
Tutaj z kolei coś o wiele poważniejszego, niż zwykła zabawa w błocie. Rosjanie postanowili sprawdzić SHERPy w prawdziwie ekstremalnych warunkach i wybrali się na ekspedycję na Wostok.
W Polsce też mamy swoje SHERPy! Tutaj test w zimowych warunkach, pokazujący możliwości tego pojazdu. Zobaczycie też całkiem nieplanowaną akcję ratunkową na zamarzniętym jeziorze...