Skok przez kanał

Stanisław Pasternak chce powtórzyć wyczyn pioniera lotnictwa i przelecieć nad kanałem La Manche własnoręcznie wykonaną repliką samolotu Blériot XI.

Replika samolotu Blériot XI
Replika samolotu Blériot XIPolska Zbrojna

Śmiałek Blériot

- Nie wszystkie jego projekty były udane. Im później powstały, tym były lepsze - opowiada Jan Hoffmann, kierownik ekspozycji Muzeum Lotnictwa Polskiego, jedynego miejsca w Polsce, gdzie prezentowana jest replika historycznej maszyny. - Natchnienie Blériotowi dała angielska gazeta "Daily Mail", która ufundowała nagrodę w wysokości 10 tysięcy funtów angielskich dla pierwszego śmiałka, który na maszynie cięższej od powietrza przeleci nad kanałem La Manche - dodaje.

Wśród konstrukcji Francuza wyróżniał się Blériot XI, samolot wykonany z drewna w układzie górnopłata, ze śmigłem ciągnącym. Była to maksymalnie uproszczona wersja jednej z jego poprzednich maszyn. Konstruktor zrezygnował w niej między innymi z lotek i zastąpił je wygiętą krawędzią na końcach skrzydeł, nie było też podwójnego statecznika poziomego.

Powstał samolot, który okazał się na tyle udany, że można było zaryzykować lot do Anglii. I to właśnie na tym samolocie konstruktor postanowił walczyć o nagrodę "Daily Mail".

"Ledwo doleciał"

- Ledwo doleciał, bo silnik Anzani, choć był dość mocny, lubił się przegrzewać i odmawiał posłuszeństwa - opowiada Jan Hoffmann. - Konstruktor zdawał sobie z tego sprawę, ale podjął ryzyko. Trochę pomogła mu pogoda, bo w trakcie lotu deszcz chłodził silnik. Niestety, nad wybrzeżem motor zaczął przerywać i Blériot zmuszony był lądować na najbliższej łące. Siadając na ziemi, zahaczył o kamienny murek i zostawił na nim całe podwozie - wyjaśnia.

Za wygrane pieniądze Louis Blériot przebranżowił swoją firmę i poświęcił się całkowicie budowie samolotów. Dzięki niezwykłemu wyczynowi zyskał ogromną popularność. Setki kupców chciało nabyć jego maszyny. Sprzedawały się świetnie nie tylko we Francji, ale i za granicą. Do 1915 roku powstało blisko tysiąc egzemplarzy Blériot XI, a w 1911 trzy z nich zbudowano również w Polsce.

Na podstawie tego podręcznika dla modelarzy zaczął tworzyć swoje pierwsze konstrukcje, a gdy rozpoczął naukę w liceum, zapisał się do modelarni lotniczej zorganizowanej w Młodzieżowym Domu Kultury we Wrocławiu.

- Dopiero wtedy robiłem modele z prawdziwego zdarzenia. W tamtym czasie zgłosiłem się na badania medyczne do Głównego Ośrodka Badań Lotniczych. Niestety, wyniki nie były dobre, stwierdzono u mnie chwiejność układu krążenia. Żałowałem bardzo, bo marzyła mi się Wyższa Szkoła Oficerska w Dęblinie - wspomina.

Równolegle z pasją lotniczą i modelarstwem powstawały pierwsze wiersze i proza.

Siedem tysięcy godzin

Nie brakowało sukcesów również w modelarstwie: jako pierwszy na świecie skonstruował model z napędem gumowym z klapami. Osiągnięcie to zostało zauważone i docenione także za granicą, a później rozwiązanie napędu gumowego przyjęto jako wzór w modelach silnikowych.

- Nie odpuściłem. Skończyłem historię sztuki na Uniwersytecie Wrocławskim i cały czas szkoliłem się na szybowcach, a po zdobyciu drugiej klasy szybowcowej mogłem w końcu w 1962 roku rozpocząć upragnione szkolenie na samolotach - opowiada konstruktor.

Stanisław Pasternak wykonywał loty pasażerskie oraz szkolił pilotów w aeroklubie wrocławskim. Pracował w Zakładzie Usług Agrolotniczych we Wrocławiu i brał udział w akcjach ochrony bawełny w Sudanie. Latał też w Egipcie i Iranie. W powietrzu spędził ponad siedem tysięcy godzin. Teraz, kiedy przyszedł czas na zasłużoną lotniczą emeryturę, nie może narzekać na nudę. Wystarczyła jedna wizyta w Muzeum Lotnictwa.

- Wiedzieli, że mam bzika na punkcie lotnictwa, więc zabrali mnie do tamtejszego muzeum - opowiada emerytowany pilot. - Było ogromne i piękne. Mają tam chyba wszystkie typy samolotów. Zatrzymałem się na dłużej przy egzemplarzu Blériot. Stał na uboczu. Po chwili podszedł do mnie zięć i zapytał, dlaczego tak długo przypatruję się temu samolotowi. Odpowiedziałem bez wahania, że ja też mogę taki zrobić - wspomina.

Zięć, Darek Gogol, w waszyngtońskim Muzeum Lotnictwa zdobył plany samolotu.

Po powrocie do kraju Stanisław Pasternak niecodziennym pomysłem zaraził syna Marcina, absolwenta Technikum Mechanicznego w Lotniczych Zakładach Naukowych o specjalności technika osprzętu lotniczego i urządzeń pokładowych. Zaczęli od poszukiwania odpowiedniego drewna. Stolarz przygotował dla nich siedmiometrowe jesionowe drewno, które zanieśli do mieszkania. Aby swobodnie pracować nad konstrukcją, wyburzyli ścianę dzielącą dwa pokoje.

- Wybiliśmy między pokojami ścianę działową. Żonę Helenkę przekonałem, że dzięki temu będziemy mieli duży salon. I udało się. Skrzydła są w jednym pokoju, kadłub w dwóch - opowiada Pasternak.

Silnik z garbusa

Stanisław Pasternak wraz z synem pracował nad konstrukcją samolotu ponad trzy lata. Wykonana pod Wrocławiem replika jest maksymalnie zbliżona do oryginału, a zmiany, które wprowadzono, nie mają wpływu na wygląd zewnętrzny samolotu. W maszynie Pasternakowie zamontowali silnik z garbusa, VW 1.6L B-4, który przystosowali do celów lotniczych, zabudowując reduktor obrotów. Oryginalnego silnika Anzani nie użyli ze względu na ogromne koszty zakupu i remontu.

- Chciałem, wrzucając do wody kwiaty, uczcić polskich i alianckich pilotów, którzy zginęli nad kanałem La Manche podczas bitwy o Anglię - opowiada Pasternak. Marzenia nie zostały jednak zrealizowane. Konstruktorzy nie zdążyli z wykończeniem maszyny, oblotami i rejestracją.

Teraz samolot już jest gotowy, choć "oficjalnie" jeszcze nie lata. Konstruktorzy nie poddają się i kończą już drugi egzemplarz Blériota XI. - Mam nadzieję, że zdążymy z formalnościami. Lat mam coraz więcej, a chciałbym spełnić swoje marzenie - wyznaje Stanisław Pasternak.

Magdalena Kowalska -Sendek

Śródtytuły pochodzą od redakcji portalu INTERIA.PL.

Polska Zbrojna
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas