Sztuka wznoszenia toastów. Jak uniknąć wielkiej gafy
Nie zawsze można też dostąpić takiego zaszczytu, jakim jest podniesienie kieliszka i krótkie przemówienie. Warto więc, aby toast był naprawdę przemyślany - radzi Łukasz Walewski w książce "Przywitaj się z królową. Gafy, wpadki, faux pas i inne historie" i przytacza najsłynniejsze gafy w historii toastów.
Historia toastu
Jedna z legend o narodzinach tradycji wznoszenia toastu mówi, że zwyczaj ten wywodzi się z antycznych lęków - konkretnie z obawy, że wino, które pijemy, może być celowo zatrute. Zderzano więc ze sobą kielichy tak, aby odrobina płynu z jednego naczynia zmieszała się z płynem w drugim. Tym sposobem ryzyko dolania trucizny przez pijącego z nami było minimalizowane, bo przecież wtedy trucizna znajdowałaby się w obu naczyniach. Choć akurat na poparcie tej hipotezy nie ma żadnych dowodów.
Inna teoria głosi, że toasty zaczęto wznosić w XVI lub XVII wieku, kiedy do napojów alkoholowych podawano grzanki z przyprawą - swoisty "tost", który kładziono na kieliszku, pomagał w strawieniu win bardziej kwaśnych niż współczesne. W szekspirowskich Wesołych Kumoszkach z Windsoru Falstaff prosi przecież: "Go fetch me a quart of sack; put a toast in’t". Domaga się więc dużej ilości wina i włożenia do niego kawałka grzanki.
Jednakże literatura taka jak International Handbook on Alcohol and Culture z 1995 roku, a nawet Encyklopedia Brittanica z 1910 wskazują, że sam zwyczaj wywodzi się z praktyki religijnej, i to nawet z prehistorii. A dokładnie z ofiarowania bogom jedzenia i napojów - takich choćby jak woda, mleko, a później wino - i wznoszenia do niebios próśb o długie i szczęśliwe życie czy o zdrowie, pito również za pamięć przodków.
A słynny homerycki Odyseusz pił na cześć Achillesa. W antycznej Grecji czy Rzymie na cześć bóstw urządzano prawdziwe libacje. Później przekształcały się one również w uroczystości na cześć żyjących. Na przykład w Rzymie senat zadekretował, że jeśli pije się do posiłku, wznosząc kielich, należy wypowiedzieć słowa: "Na cześć cesarza Augusta!".
Współcześnie bez toastów trudno sobie wyobrazić jakąkolwiek ważną uroczystość. Nie obędą się bez niego zarówno te nieformalne, towarzyskie czy rodzinne imprezy, jak i oficjalne przyjęcia, wytworne obiady czy wystawne kolacje w kręgach dyplomatycznych. Toast wznosi się na cześć przywódcy, szefa rządu, głowy państwa, monarchy czy innej ważnej osobistości. (...)
Najtrafniejsze - z cytatów
Za panowania Sasów w Polsce nasi posłowie na dworze francuskim "po wręczeniu listów kredencjalnych (...) wygłaszali mowy powitalne, przy czym dyplomaci Rzeczpospolitej słynęli raczej z upodobań do kwiecistych i ozdobnych mów, chociaż wszyscy dostosowywali się do coraz powszechniej panującego zwyczaju, że mowa powitalna musi być bardzo zwięzła i nie odbiegać od pewnego schematu, notabene bezpiecznego, a więc przede wszystkim uprzejmego pod adresem witanego monarchy".
Nie tak dawno, bo w 2000 roku, kanadyjski kapitan Aralt Mac Giolla Chainnigh, profesor z Royal Military College of Canada, w oficjalnym piśmie zwrócił się do przełożonych z prośbą, aby poza wszystkimi innymi oznakami lojalności wobec królowej mógł zostać zwolniony z wznoszenia "loyal toast". Oczywiście zgody nie otrzymał. Argument był prosty: wszyscy członkowie sił zbrojnych Kanady muszą szanować głowę państwa.
Całkiem dobrym pomysłem jest sięganie po wytworne czy wypróbowane stare cytaty z literatury klasycznej lub z przemówień poprzedników. Tak zrobiła na przykład Margaret Thatcher, goszcząc w USA w 1981 roku. Podczas toastu na cześć prezydenta Ronalda Reagana przypomniała słowa, jaka sama stwierdziła, "wcześniejszego brytyjskiego przybysza do Ameryki", Charlesa Dickensa, który "opisał naszych amerykańskich przyjaciół jako szczerych z natury, odważnych, serdecznych, gościnnych i kochających. Odnoszę wrażenie, panie prezydencie, że to świetny opis człowieka, który był moim gospodarzem przez ostatnie 48 godzin".
A jeszcze trafniejszym zabiegiem jest zacytowanie słów osoby, na której cześć toast wznosimy. Z tego wariantu pani Thatcher skorzystała w 1990 roku, goszcząc czechosłowacką delegację z prezydentem Vaclavem Havlem na czele. Przypomniała jego deklarację: "Ludzie, wasz rząd wrócił do was!", mówiąc, że w tych ważnych słowach Havel podsumował wszystko, co osiągnięto w walce o wolność w Europie Wschodniej i krajach bałtyckich.
Najwięcej można się nauczyć, słuchając przemówień amerykańskich prezydentów z dorocznych bali dla korespondentów Białego Domu w Waszyngtonie. Ich mowy są wypełnione cytatami i dowcipami. W 2001 roku George W. Bush przyznał się przed dziennikarzami do swoich słabości. Wygłosił przemówienie odnoszące się do swych dotychczasowych błędów i potknięć, które pewien autor zebrał w formie książki. Bush, śmiejąc się sam z siebie i przytaczając niektóre własne cytaty i lapsusy (bo i taki jest przecież cel przemówień prezydentów na tym balu) - znane przecież jako buszyzmy - wywoływał co chwilę salwę śmiechu.
Choćby przypominając, że stwierdził kiedyś: "Wierzę, że ryba i człowiek mogą pokojowo współegzystować" czy "Rozumiem, na czym polega wzrost małego interesu, sam tak miałem", albo: "Coraz więcej naszego importu pochodzi z zagranicy". Na koniec powiedział: "Musicie przyznać, że w swoich zdaniach bywam tam, gdzie jeszcze nie było żadnego człowieka".
A puenta jego przemówienia mogłaby być ratunkiem chyba dla każdego, kto popełnia gafy: "I wiecie co? Życie toczy się dalej. (śmiech.) Moja żona i moje córki nadal mnie kochają. (śmiech). Nasze wojsko nadal broni naszych wybrzeży (śmiech). Amerykanie nadal wstają i chodzą do pracy. (śmiech). Ludzie wychodzą i bawią się. Tak jak my dziś wieczorem. Nie uważam, żeby zdrowym było branie siebie samego zbyt poważnie. Ale to, co biorę na serio, to moje obowiązki jako prezydenta całego narodu amerykańskiego. Bo to urząd, który sprawuję".
Strzeż się gafy
Jak pisze Stefan Garczyński "najbardziej klasyczną postacią gafy jest chybiona kurtuazja. Gość: Zdrowie pięknych pań. Inny gość, chcąc przelicytować pierwszego: Nie! Przede wszystkim zdrowie pani domu". Czasem warto więc przed wygłoszeniem toastu zastanowić się, czy aby nie wyjdziemy na ignorantów.
Podwójną wpadkę geograficzną zaliczył Ronald Reagan w 1982 roku podczas wizyty w Brazylii. Chciał wznieść toast na cześć gospodarzy, tyle że pomylił kraje i użył słów: "Na cześć ludu Boliwii!". Zdawszy sobie sprawę z pomyłki, próbował się poprawić mówiąc, że Boliwia jest po prostu kolejnym krajem na trasie jego tournée. Ale w ten sposób popełnił drugą gafę, bo w rzeczywistości tym krajem była Kolumbia. A Boliwii Regan w ogóle wówczas nie odwiedzał.(...)
Podczas przyjęcia w 2007 roku w Białym Domu, prezydent George W. Bush nieopatrznie dodał królowej Elżbiecie 200 lat. W czasie przemówienia chciał przypomnieć jej wizytę w USA w 1976 roku. Przejęzyczył się niestety, mówiąc, że przybyła "w 1776 roku, z okazji dwusetnej rocznicy [niepodległości Stanów Zjednoczonych]". I po raz kolejny laur pierwszeństwa w umiejętności rozładowania mało komfortowej sytuacji można przypisać królowej Elżbiecie II. Bo oto kolejnego wieczoru przy zwyczajowym rewanżu, jakim była kolacja w brytyjskiej ambasadzie, królowa - jako gospodyni - tak otworzyła wieczór: "Zastanawiałam się czy nie powinnam zacząć tego toastu od słów: ≫Gdy byłam tu w 1776 roku≪"... Goście aż pokładali się ze śmiechu. A prezydent w swoim toaście odparł: "Wasza Królewska Mość, tego nie przebiję".
Natomiast całkowicie abstrakcyjną wydaje się sytuacja ukarania kogoś za toast. Tak się jednak zdarzyło w 2009 roku. Ukarany grzywną w wysokości 400 euro przez sąd został prezydent Serbii Boris Tadić. Powodem było to, że po zwycięstwie Serbii w meczu z Rumunią (5:0) w eliminacjach mistrzostw świata Tadić złamał prawo, bo wznosił szampanem toast na terenie stadionu, a na terenie obiektów sportowych w Serbii jest to zakazane.
Ostrożnie z żartami
Przy wznoszeniu toastów, choć warto opowiedzieć jakąś anegdotę, to trzeba też pamiętać o stylu. W 2012 roku do prasy wyciekł żart, który były szef dyplomacji Radosław Sikorski miał wygłosić podczas jednego z corocznych spotkań ambasadorów RP w Warszawie. Ponoć był wówczas łaskaw stwierdzić, podnosząc kieliszek: "A kto nie pije, ten kapuś. I pedał!". Gdy przedostało się to do mediów, minister Sikorski napisał na Twitterze: "Bzdura. Ten stary PRL-owski dowcip brzmi: ≫Jak nie pije, to chory albo kapuś≪". Jakie naprawdę padły słowa, wiedzą tylko uczestnicy spotkania.(...)
Porady
- Toast wznosimy wyłącznie winem lub szampanem.
- Współcześnie najczęściej wznosi się toast na początku przyjęcia - najpierw czyni to gospodarz, potem gość. (Dawniej toasty wznoszono po daniu głównym, a przed deserem - teraz ten zwyczaj zachował się podczas uroczystych obiadów, bez udziału prasy. Wymogi mediów sprawiają, że przesunięcie toastów na sam początek przyjęcia pozwala fotoreporterom i operatorom wyjść z sali bez przerywania uczty).
- Przemówienie wygłaszać należy na stojąco, twarzą do adresata na stojąco. Kieliszka nie trzyma się przez całe przemówienie, a jedynie na koniec podnosi się go, prosząc pozostałych współbiesiadników o przyłączenie się do toastu.
- Pozostali, także osoba na której cześć wznoszony jest toast, słuchają go na siedząco.
- Przemówienie powinno być naprawdę bardzo krótkie i najlepiej okraszone zabawną uwagą.
- Warto, aby gość wyraził podziękowania za zaproszenie i pochwalił sposób przyjęcia przez gospodarza.
- Ważne, aby toast zakończyć jasnym stwierdzeniem w stylu: "Pozwolą państwo, że wzniosę więc toast za... (i tu tytuł, imię i nazwisko)" lub "Proszę, aby wznieśli państwo ze mną toast za...". Dzięki temu goście wiedzą, kiedy sami mają również wstać i wznieść kieliszki.
- Wystarczy symboliczny łyk, nie należy ostentacyjnie opróżniać kieliszka do dna.
- Treść toastów często ustalana jest na etapie przygotowań wizyty.
- Nigdy nie wznosimy toastów za zmarłych!
- Goszcząc w kraju, który jest monarchią, na oficjalnych spotkaniach dyplomatycznych należy wznieść toast na cześć króla czy królowej, nawet jeśli nie ma ich na sali.
- Samo przemówienie w oficjalnych sytuacjach jest dostarczane gościom w formie pisemnej i rozkładane na stołach, najczęściej w dwóch wersjach językowych.
Fragment książki "Przywitaj się z królową. Gafy, wpadki, faux pas i inne historie" Łukasza Walewskiego. Ta książka to błyskotliwe wprowadzenie do systemu dyplomatycznych symboli, kodów i ceremonii. Pomocne vademecum - nie tyko podczas spotkań biznesowych i oficjalnych uroczystości, ale również w życiu prywatnym.
Skróty i śródtytuły w artykule pochodzą od redakcji.