Znalazł sposób na długi: przeprowadził się do dżungli

29-letni Amerykanin zdecydował opuścić swój kraj i przeprowadzić się do wioski w Indiach. Zrobił to, żeby bank przestał męczyć go o spłatę kredytu studenckiego.

Zamiast martwić się o długi, Chad wiedzie spokojne życie w Indiach
Zamiast martwić się o długi, Chad wiedzie spokojne życie w Indiachfacebook.com

Jak wielu młodych Amerykanów, Chad Haag musiał zaciągnąć kredyt studencki, żeby poradzić sobie na studiach. Nie mógł znaleźć żadnej pracy w trakcie nauki, zdobycie tytułu magistra komparatystyki też mu specjalnie nie pomogło. Najpierw rozładowywał towar z ciężarówek i składał zabawki w fabryce. Potem otrzymał zatrudnienie na uniwersytecie, ale tylko na część etatu.

Ledwo wystarczało mu na życie, nie mówiąc o spłacie 20 tys. dolarów pożyczki po 300 dolarów miesięcznie. Pewnego dnia stwierdził, że ma dość. Spakował walizki, zostawił Stany i przeniósł się do małej wioski położonej w indyjskiej dżungli.

Przyznał, że początkowo planował zamieszkać w jaskini na terenie USA, żeby uciec od spłaty kredytu. Stwierdził jednak, że lepiej będzie wyemigrować na drugą stronę globu. Teraz wynajmuje w Indiach chatkę za 50 dolarów miesięcznie, wziął ślub i nie martwi się oddaniem pożyczonych pieniędzy.

Chad przyznaje, że jego decyzja wymagała trochę "poświęceń". - Niektóre toalety w mojej wiosce to po prostu dziury w ziemi - mówi. - Ale generalnie jestem zadowolony. Na pewno mam wyższy standard życia tutaj, w kraju Trzeciego Świata, niż miałbym w Stanach przez spłacanie tego kredytu. Mam nadzieję, że już nigdy nie postawię stopy w Walmarcie. - dodaje.

Ucieczka z kraju staje się coraz popularniejszym sposobem na uniknięcie długów w Stanach Zjednoczonych. Choć eksperci podkreślają, że to ryzykowna opcja - jeśli dłużnik będzie chciał wrócić, musi liczyć się z ogromnymi odsetkami, dodatkowymi karami finansowymi i windykatorami. Pomimo to ostatnio zaczęły nawet powstawać firmy, które doradzają i pomagają w takich dłużniczych emigracjach.

/rk

INTERIA.PL
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas