​Carpe diem dla opornych cz. III

Też macie wrażenie, że ta osławiona "większość" praktycznie zawsze się myli? Myśli leniwie, bez polotu, bez koncepcji, ale przede wszystkim - bez ciekawości. Byle wygodniej. Dla nich wszystko jest zwykłe i na ogół przewidywalne. Nieciekawe. Jeśli marzy nam się prawdziwa postawa "carpe diem" - taki mindset jest dla niej najgroźniejszy. Było o nieosądzaniu. Było o cierpliwości. Dziś pora na ciekawość.

Jest taka scena w filmie "Diabeł ubiera się Prady", gdy główna bohaterka prycha po cichu na widok dwóch "identycznych" błękitnych pasków. I choć świat top mody jest mi totalnie obcy, to rozumiem wściekłość Mirandy Priestly (autorytarnej szefowej granej przez Meryl Streep). Ta po prostu masakruje bohaterkę za jej komentarz o "tych niebieskich rzeczach". "Nie masz pojęcia ile za tym jest etatów. Nie masz pojęcia jaką drogę przeszły twoje ciuchy zanim z wybiegów mody zawędrowały do lumpeksów, żeby tam zdechnąć, a gdzie ty je nabyłaś. Nie masz pojęcia, że ludzie w tym pokoju zadecydowali, że to oferta dokładnie dla ciebie". Hm.

Reklama

Jeśli się nad tym dobrze zastanowić, w zasadzie każdym przedmiotem można się zaciekawić. Franciszek Starowieyski mawiał, że "z renesansowej łyżki zwykł czytać dwa wieczory". Zamarzyło mi się zaszczepić w ludziach takie podejście. Na zajęciach z antropologii poprosiłem moich studentów, by pobawili się w archeologów z przyszłości - każdy ich gadżet miał powiedzieć coś o naszych czasach. 

Wyobraźcie sobie na przykład, że wykopaliście właśnie z ziemi starożytną butelkę wody mineralnej. I nagle okazało się, że butelka sama w sobie mówi nam tak wiele: że wodę dystrybuowało się detalicznie, że stała za tym marka, że woda miała logo, że ktoś wymyślił, że butelka powinna mieścić się w dłoni, że producent uznał za konieczne podawać skład, że była kiedyś dedykowana strona internetowa, że nawet była infolinia! Że ktoś gdzieś daleko siedział na tyłku i czekał na wasz telefon, w którym podzielicie się swoimi wrażeniami z picia wody. Okazuje się, że zwykła woda mineralna, ale zapięta w taką formę, była dla wielu ludzi bardzo ważna.

Czy to nie fascynujące?

Świat jest ciekawy. Źle się wyraziłem. Świat wokół jest CHOLERNIE ciekawy. Jest pasjonujący. Teraz lepiej. Bo interesujące jest wszystko, tylko trzeba mieć to coś - ciekawość. Jak dziecko. Ona całkowicie zmienia perspektywę. Inaczej wyglądają wydarzenia, inaczej wyglądają ludzie, inaczej zadania. Inaczej wygląda całe życie. Startuje kreatywność. 

Dzieciaki właśnie dzięki temu potrafią bawić się byle czym. Potrafią wpadać na zupełnie odjechane pomysły, które potem stają się inspiracją dla designerów: Ekologiczne gąbki? Zróbmy je z trawy. Chcemy schładzać mieszkania? Montujmy okna-lustra które odbijają słońce. To dziecięce pomysły rozwijane na poważnie.

Niestety, z wiekiem te cechy korodują, a przynajmniej tak przyjęło się sądzić. I z tego biorą się nierozwiązywalne problemy. A jak rozwiązać nierozwiązywalny problem? Dać to komuś, kto o tym nie wie. Bo jak mawiał klasyk - "taki ktoś przyjdzie i to zrobi".

A zrobi to nie tylko dlatego, że nie ma o tym pojęcia, ale dlatego, że inaczej myśli. Bo uruchomi to, czego innym już się nie chce: ciekawość. Przerażające jest to, że jakieś 97% procent ludzi zatrzyma się i zacznie rozważać stare, utarte ścieżki. Zacznie patrzeć po sobie i dojdzie do wniosku że "inaczej się nie da".

Co gorsza, ta wewnętrzna, instynktowna ciekawość stępia się coraz szybciej. Tempo życia, nawał informacji, stres - i nagle okazuje się, że ważniejsze jest nie "ciekawiej" a "łatwiej". Najważniejsze to doczłapać się na autopilocie do świętego spokoju. Skuteczne na krótki czas, zawodne w dłuższej perspektywie, gdy z przerażeniem dochodzisz do wniosku, że na autopilocie przejechałeś tydzień, miesiąc, rok, dekadę, dwie dekady...

Miałem całkiem niedawno okazję rozmawiać z byłym rektorem jednej z czołowych polskich uczelni technicznych. Powiedział mi, że kandydaci na studia nie interesują się tym, co robią. Interesują się tylko pozornie. Nie ma w tym głębi. O co chodzi? Wyjaśnił mi to adiunkt z innej uczelni o podobnym profilu: nie ma inżynierskiego zacięcia. Absolwent uczelni, inżynier, potrafi programować, potrafi skonfigurować całą sieć, ale co do zasady nie wie na przykład jak działa GPS, nie wie, jak działa monitor LCD. A kto ma to wiedzieć jak nie on? Tymczasem od pewnego momentu jest to dla niego niewyjaśnialne czary-mary. Dlaczego? Bo w gruncie rzeczy jego to nie interesuje. Nie musi? Otóż - musi. Rzeczywistość sama go zweryfikuje za jakiś czas, bo ciekawość to jedna z elementarnych kompetencji przyszłości i rozumie to każdy, kto choć trochę powąchał HR-u.

Pomyśl o tym, kto cię inspiruje? Ludzie sukcesu: profesjonaliści, kreatorzy trendów, sportowcy, artyści, uczeni, pasjonaci? Inspirują nas ci, którzy intensywnie szukają, którzy notorycznie przebywają poza swoją strefą komfortu. To oni mówią tym 97% procentom, jak będą żyli. Pamiętaj: bezpieczne, szczęśliwe i spokojne biografie rzadko są ciekawe.

Ale przecież nie o samą pracę tu chodzi. Nie pomylę się chyba, jeśli postawię tezę, że chodzi nam o fajne życie. Tylko czy coś nieciekawe może być fajne? To właśnie ta elementarna ciekawość pozwala cieszyć się tym, co "zwyczajne". Masz tę zdolność, zadaj sobie tylko pamiętne pytanie Laski z "Chłopaki nie płaczą": co lubisz robić w życiu? I zacznij to robić. 

Cokolwiek. Lubisz kawę? Poszukaj odpowiedniego naczynia, poszukaj dobrych ziaren, poszukaj ludzi, którzy z tego żyją, powiedz czego szukasz, niech wybiorą kawę dla ciebie. Poczytaj o tym. Pogadaj. Będziesz zaskoczony, ile w tej przypadkowej czynności jest nieprzypadkowości.

Zadanie domowe: pamiętacie torebkę na wietrze w "American Beauty"? Przypomnijcie sobie tę scenę. Kto nie widział - niech zobaczy tym bardziej.

Carpe diem w praktyce.

Torebka na warzywa, butelka gazowanej wody, błękitny pasek od Diora...

Dla archeologa z przyszłości wcale nie taki prosty wybór.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: coaching | Tomasz Kozłowski | kołczowisko
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama