Brytyjczycy mają szczegółowy plan załogowego lotu na Marsa
Naukowcy z londyńskiego Imperial College zaprezentowali szczegółowy plan załogowego lotu na Marsa. Jakie są jego najważniejsze założenia?
O załogowej misji na Czerwoną Planetę myślą wszyscy - Amerykanie, Rosjanie, Chińczycy a nawet firmy sektora prywatnego. Co kilka tygodni pojawia się nowy plan, nowy pomysł na pokonanie barier, które dzielą nas od pierwszego lądowania obcej planecie. Tym razem swoimi przemyśleniami podzielili się ze światem Brytyjczycy z Imperial College London i BBC.
Misja zakłada wykorzystanie typowej rakiety, która wyniesie w przestrzeń kosmiczną dwuczłonowy statek. Jego większy element zabierze trzech astronautów w 9-miesięczną podróż na orbitę Marsa. W trakcie lotu statek zostanie wprowadzony w ruch rotacyjny, który wytworzy sztuczną grawitację.
Po dotarciu na miejsce od głównego członu oddzieli się mniejszy lądownik. Ten z pomocą spadochronów i silników pomocniczych wyląduje na powierzchni planety. Ludzie spędzą na niej - w zależności od optymalnego okna startowego - od 2 miesięcy do 2 lat. W tym czasie będą prowadzić badania i zbierać próbki.
Na pokład statku matki zbierze ich kolejny człony, który oddzieli się od lądownika. Paliwo niezbędne do lotu zostanie wytworzone z marsjańskiego lodu.
Wielu naukowców nie widzi sensu przeprowadzania misji załogowych. Ich zdaniem tą samą pracę mogą wykonać roboty. Takie rozwiązanie jest tańsze, ponieważ nie wymaga stosowania nowych technologii i skomplikowanych systemów podtrzymywania życia. Są także bezpieczniejsze, a sam robot może swobodnie poruszać się po powierzchni planety. Nieco innego zdania jest jeden z twórców opisanego wyżej planu.
- Niektórzy uważają, że wysyłanie w kosmos ludzi jest modne, ciekawe i bardzo atrakcyjne. Ma to jednak swoje niepodważalne korzyści naukowe. Ludzie mogą bowiem przetwarzać dane w trakcie spacerowania po powierzchni planety i przyglądania się jej. W końcu jesteśmy najbardziej zaawansowanymi robotami, najbardziej zaawansowanymi żywymi robotami, jakie możemy sobie wyobrazić - powiedział Mark Sephton, geolog z londyńskiego Imperial College.